[Recenzja] Rush - "Fly by Night" (1975)
Niedługo po wydaniu przez Rush debiutanckiego albumu, John Rutsey postanowił opuścić zespół z powodów zdrowotnych i niechęci do koncertowania. Po raz ostatni wystąpił z grupą 25 lipca 1974 roku. Cztery dni później wybrano, w wyniku kastingu, jego następcę. Został nim Neil Peart - jak się okazało, nie tylko znacznie bardziej uzdolniony perkusista, ale także niezwykle oczytany człowiek, któremu Geddy Lee bez wahania odstąpił rolę głównego tekściarza. W momencie dołączenia Pearta, skład zespołu ostatecznie się ustabilizował i pozostaje niezmienny do tej pory. W sierpniu nowy skład wyruszył na swoją pierwszą amerykańską trasę (jako support Uriah Heep i Manfreda Manna), a ostatnie miesiące roku spędził w studiu na nagraniach drugiego albumu, zatytułowanego "Fly By Night".
Choć longplay ukazał się niespełna rok po (tak, tak - eponimicznym) debiucie i wciąż utrzymany jest w hardrockowej stylistyce, już tutaj słychać, jak wiele do zespołu wniósł Peart. Różnica jest od razu słyszalna. To bardziej dojrzały i lepiej zagrany materiał. Album składa się jakby z dwóch różnych części, odpowiadającym stronom płyty winylowej. Pierwsza połowa to utwory o bardziej czadowym charakterze, cięższe brzmieniowo. "Anthem", "Best I Can" i "Beneath, Between & Behind" to właściwie typowy hard rock. Ale gdzieś znikła ta piosenkowa naiwność poprzedniego albumu. Więcej dzieje się w strukturze utworów, a zwłaszcza w bardzo gęstej warstwie rytmicznej. Nie wyklucza to wyrazistych melodii, które są chwytliwe, lecz nie banalne. O ambicjach muzyków świadczy jednak przede wszystkim ponad ośmiominutowy "By-Tor & the Snow Dog", w którym nie brakuje dłuższych popisów instrumentalistów (jak świetne solo Lifesona z siódmej minuty), ani licznych zmian motywów i klimatu.
Strona B winylowego wydania zawiera materiał bardziej odchodzący od hard rocka, ale niekoniecznie w tę ambitniejszą stronę. To Rush w łagodniejszej, piosenkowej odsłonie. Na początek dwa singlowe kawałki, "Fly by Night" i "Making Memories", oba bardzo chwytliwe, ale niestety dość banalne. O ile utwór tytułowy ma swój urok i zwraca uwagę świetną grą muzyków (kotłująca się perkusja, przyjemnie pulsujący bas i niezłe gitarowe solo), tak drugi, lekko kojarzący się z akustycznym wcieleniem Led Zeppelin, jest zupełnie przeciętny melodycznie i nie ratuje go równie dobra gra instrumentalistów. Kolejny na trackliście "Rivendell" to bardzo nietypowe dla grupy nagranie - ballada z wyjątkowo subtelnym śpiewem Lee i akompaniamentem wyłącznie gitary akustycznej. Naprawdę ładny utwór, ale trochę za długi. Finałowy "In the End" stanowi natomiast próbę pogodzenia łagodniejszego oblicza grupy z tym czadowym, ale efekt jest dość przeciętny.
"Fly by Night" pokazuje rozwój zespołu i ambicje wykraczające poza granie hard rocka, ale efekt nie zawsze jest równie ciekawy. Niepotrzebne wydają się zwłaszcza wycieczki w stronę bardziej komercyjnego grania (choć miały merkantylne znaczenie - kawałek tytułowy był pierwszym przebojem grupy, nawet jeśli tylko w rodzimej Kanadzie). Ale cały album to zdecydowanie krok we właściwym kierunku.
Choć longplay ukazał się niespełna rok po (tak, tak - eponimicznym) debiucie i wciąż utrzymany jest w hardrockowej stylistyce, już tutaj słychać, jak wiele do zespołu wniósł Peart. Różnica jest od razu słyszalna. To bardziej dojrzały i lepiej zagrany materiał. Album składa się jakby z dwóch różnych części, odpowiadającym stronom płyty winylowej. Pierwsza połowa to utwory o bardziej czadowym charakterze, cięższe brzmieniowo. "Anthem", "Best I Can" i "Beneath, Between & Behind" to właściwie typowy hard rock. Ale gdzieś znikła ta piosenkowa naiwność poprzedniego albumu. Więcej dzieje się w strukturze utworów, a zwłaszcza w bardzo gęstej warstwie rytmicznej. Nie wyklucza to wyrazistych melodii, które są chwytliwe, lecz nie banalne. O ambicjach muzyków świadczy jednak przede wszystkim ponad ośmiominutowy "By-Tor & the Snow Dog", w którym nie brakuje dłuższych popisów instrumentalistów (jak świetne solo Lifesona z siódmej minuty), ani licznych zmian motywów i klimatu.
Strona B winylowego wydania zawiera materiał bardziej odchodzący od hard rocka, ale niekoniecznie w tę ambitniejszą stronę. To Rush w łagodniejszej, piosenkowej odsłonie. Na początek dwa singlowe kawałki, "Fly by Night" i "Making Memories", oba bardzo chwytliwe, ale niestety dość banalne. O ile utwór tytułowy ma swój urok i zwraca uwagę świetną grą muzyków (kotłująca się perkusja, przyjemnie pulsujący bas i niezłe gitarowe solo), tak drugi, lekko kojarzący się z akustycznym wcieleniem Led Zeppelin, jest zupełnie przeciętny melodycznie i nie ratuje go równie dobra gra instrumentalistów. Kolejny na trackliście "Rivendell" to bardzo nietypowe dla grupy nagranie - ballada z wyjątkowo subtelnym śpiewem Lee i akompaniamentem wyłącznie gitary akustycznej. Naprawdę ładny utwór, ale trochę za długi. Finałowy "In the End" stanowi natomiast próbę pogodzenia łagodniejszego oblicza grupy z tym czadowym, ale efekt jest dość przeciętny.
"Fly by Night" pokazuje rozwój zespołu i ambicje wykraczające poza granie hard rocka, ale efekt nie zawsze jest równie ciekawy. Niepotrzebne wydają się zwłaszcza wycieczki w stronę bardziej komercyjnego grania (choć miały merkantylne znaczenie - kawałek tytułowy był pierwszym przebojem grupy, nawet jeśli tylko w rodzimej Kanadzie). Ale cały album to zdecydowanie krok we właściwym kierunku.
Ocena: 7/10
Rush - "Fly by Night" (1975)
1. Anthem; 2. Best I Can; 3. Beneath, Between & Behind; 4. By-Tor & the Snow Dog; 5. Fly by Night; 6. Making Memories; 7. Rivendell; 8. In the End
Skład: Geddy Lee - wokal i bass, gitara akustyczna; Alex Lifeson - gitara; Neil Peart - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Rush i Terry Brown
Utwór tytułowy a właściwie jego refren to chyba najbardziej banalna melodia Rush. Nie wpływa to jednak na wysoką ocene tego albumu bo reszta płyty jest fantastyczna.
OdpowiedzUsuńW drugiej połowie lat 80. nagrywali znacznie bardziej banalne kawałki, z "Time Stand Still" na czele... A "Fly By Night" może i nie jest szczytem wyrafinowania, ale to jeden z moich ulubionych kawałków Rush ;)
Usuń