[Recenzja] The Doors - "Absolutely Live" (1970)



"Absolutely Live", pierwsza koncertówka The Doors, uznawana jest za prawdziwie nowatorskie wydawnictwo. Zamiast zapisu jednego występu, znalazły się tutaj utwory pochodzące z różnych koncertów (zagranych pomiędzy lipcem 1969 roku, a majem 1970). Czasem nawet poszczególne utwory zostały sklejone z fragmentów różnych wykonań. Wszystko w celu stworzenia "definitywnego koncertu", jak określił to sam Paul Rothchild. Producent twierdził, że mógł dokonać nawet dwóch tysięcy cięć. Gdy jednak w ramach serii "Bright Midnight Archives" (wydawanej od 2000 roku) opublikowane zostały kompletne zapisy występów The Doors z tego okresu, dociekliwi fani odkryli, że większość materiału z "Absolutely Live" pochodzi z dwóch koncertów (z 17 i 18 stycznia 1970 roku w nowojorskim Felt Forum), a wszystkie cięcia można policzyć na palcach jednej ręki.

Mimo wszystko jest to całkiem ciekawe i wartościowe uzupełnienie podstawowej dyskografii zespołu. "Absolutely Live" nie miał być po prostu zbiorem odegranych na żywo przebojów, a jak najlepszym dokumentem koncertowych możliwości zespołu. Tutaj w końcu można usłyszeć prawdziwe oblicze The Doors - z Rayem Manzarkiem jednocześnie grającym na klawiszach partie solowe i linie basu (w studiu te drugie odgrywali głównie sesyjni basiści), z grającym znacznie swobodniej i bardziej agresywnie (ale zarazem nieco niedbale) Robbym Kriegerem i starającym się trzymać w ryzach ich popisy Johnem Densmore'em, a także z łapiącym doskonały kontakt z publicznością Jimem Morrisonem.

Cieszy nieoczywisty wybór utworów, nieograniczający się do wyboru nagrań z regularnych albumów. Jest tylko "Medley" z fragmentami m.in. "Alabama Song", "Back Door Man" i "Five to One", oraz fajnie rozbudowane wersje "When the Music's Over", "Break on Through" i "Soul Kitchen". Prócz tego znalazły się tu głównie covery i premierowe autorskie kompozycje. Jeśli chodzi o przeróbki, zespół sięgnął do bluesowej klasyki. "Who Do You Love?" Bo Diddleya nabrał w tej wersji bardziej psychodelicznego charakteru, świetnie wypada tu pulsująca linia basu i partia gitary, która w zwrotkach imituje harmonijkę, by po zakończeniu każdej z nich zaatakować pełną mocą. Równie energetyczny, ale wykonany bardziej tradycyjnie "Close to You" Muddy'ego Watersa wyróżnia się natomiast partią wokalną, za którą wyjątkowo odpowiada Manzarek (i całe szczęście, że nie śpiewał więcej).

Zaskakująco udane okazują się kawałki premierowe: bluesowy, ale wzbogacony psychodelicznymi organami "Build Me a Woman", typowo doorsowka, bardzo zgrabna ballada "Universal Mind", a także kolejny blues, "Love Hides" (niestety, zagrany tylko jako fragment "Medley"). Każdy z nich mógłby trafić na "Morrison Hotel" i nie odstawałby tam poziomem. A jest tu jeszcze pełne, czternastominutowe wykonanie "Celebration of the Lizard". To jedyny w swoim rodzaju utwór, bardzo niekonwencjonalny, łączący zamiłowania Morrisona (autora tej kompozycji) do muzyki, poezji i teatru. Całość składa się z kilku części, wśród których nie brakuje dobrych pomysłów muzycznych, ale są też ciekawe momenty o bardziej ilustracyjnym charakterze, z teatralnymi deklamacjami frontmana.

Na "Absolutely Live" nie ma może wirtuozerskich popisów czy wybitnej interakcji między muzykami, ale jest świetny klimat, pokazujący, że koncerty The Doors były czymś więcej, niż zwykłym rockowym koncertem, miały w sobie coś z intelektualnego przedstawienia. Studyjne albumy nie oddają w pełni tego fenomenu. Zaletą tego wydawnictwa jest także ciekawy repertuar, który sporo wnosi do repertuaru zespołu. 

Ocena: 8/10



The Doors - "Absolutely Live" (1970)

LP1: 1. Who Do You Love?; 2. Medley: Alabama Song / Back Door Man / Love Hides / Five to One; 3. Build Me a Woman; 4. When the Music's Over
LP2: 1. Close to You; 2. Universal Mind; 3. Break on Through (to the Other Side) #2; 4. Celebration of the Lizard (Lions in the Street / Wake Up! / A Little Game / The Hill Dwellers / Not to Touch the Earth / Names of the Kingdom / The Palace of Exile); 5. Soul Kitchen

Skład: Jim Morrison - wokal; Ray Manzarek - instr. klawiszowe, wokal (LP2:1), dodatkowy wokal; Robby Krieger - gitara; John Densmore - perkusja
Producent: Paul A. Rothchild


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)