[Recenzja] Island - "Pictures" (1977)



Jednym z ciekawszych przedstawicieli tzw. Nieznanego Kanonu Rocka (jakkolwiek głupio by to określenie nie brzmiało) jest pochodząca ze Szwajcarii grupa Island. Istniała tylko przez krótki okres drugiej połowy lat 70. - dokładne lata działalności nie są znane - i pozostawiła po sobie dwa wydawnictwa, w tym jedno opublikowane dopiero po wielu latach. Debiutancki album "Pictures" przyciąga uwagę już swoją niepokojącą okładką, stworzoną przez kontrowersyjnego H. R. Gigera, mającego na koncie także grafiki "Brain Salad Surgery" Emerson, Lake & Palmer, "Attahk" francuskiej grupy Magma, "To Mega Therion" Celtic Frost czy "How the Gods Kill" Danzig. Mroczny styl Gigera idealnie komponuje się z muzyką Island. W nagraniu tej płyty udział wzięli klawiszowiec Peter Scherer, grający na różnych instrumentach dętych René Fisch, perkusista Güge Jürg Meier oraz były wokalista hardrockowego Toad, Benjamin Jäger. W zespole nie było w tamtym czasie gitarzysty, ani nawet basisty, co nasuwa skojarzenia z Van der Graaf Generator - choć tam te instrumenty sporadycznie się pojawiały - i jest o także dobry trop, jeśli chodzi o wykonywaną muzykę.

"Pictures" okazuje się płytą dość niepowtarzalną, łącząc elementy symfonicznego rocka z okolic przede wszystkim wspomnianego VdGG, Gentle Giant czy ELP, a także wpływy jazz-rocka, avant-proga oraz rytmicznych rozwiązań zaczerpniętych z wymyślonego przez Magmę zeuhlu. Jest też jedną z mroczniejszych płyt w całym rocku progresywnym - może nie jest to poziom grozy Univers Zero, Art Zoyd lub Shub Niggurath, ale niewiele niższy, co udowadnia już wprowadzający w całość "Introduction", który z powodzeniem sprawdziłby się na ścieżce dźwiękowej jakiegoś horroru. Nagranie płynnie przechodzi w instrumentalny "Zero", będący najbardziej przystępnym fragmentem albumu, opartym na złożonej, ale skocznej rytmice w stylu Gentle Giant. Fantastycznie wypadają tu partie Scherera, grającego zarówno pierwszoplanowe pasaże, jak i linie basu. W całość świetnie wpłata się jazzujący saksofon. Tytułowy "Pictures" to już granie wymagające więcej od słuchacza, 17-minutowy utwór bez przewidywalnej struktury, składający się z wielu zróżnicowanych segmentów i pełen skomplikowanych partii instrumentalnych. Warto zwrócić uwagę na niekonwencjonalne linie wokalne Jägera - momentami trochę pod Petera Gabriela, kiedy indziej bardziej Petera Hammilla, Roberta Wyatta czy wokalistów Gentle Giant - a także na klimatyczne partie organów, świetne solówki saksofonu oraz liczne perkusyjne ozdobniki.

Drugą stronę winyla wypełniają dwa kolejne rozbudowane utwory, trwające po dwanaście minut każdy. "Herold And King / Dloreh" rozpoczyna się nawiązującym do XX-wiecznej poważki fortepianowym wstępem, w którym Scherer zdradza swoje formalne wykształcenie. Dalsza, zespołowa część to już kompletny odjazd - kompletny brak struktury, połamane rytmy, skomplikowane partie instrumentalne i dziwny wokal. Wpływy współczesnej muzyki poważnej mieszają się tu z jazzem free, choć pobrzmiewa też coś z dokonań ELP, tylko w mocno udziwnionym wydaniu. Miłośnicy progresywnego rocka w klasycznej odmianie niewątpliwie mogą poczuć się tu mocno zagubieni. Nie mniej dziwny i pokręcony okazuje się "Here and Now", choć tutaj pojawiają się też dłuższe fragmenty o bardziej stonowanym nastroju, z klimatycznym akompaniamentem organów, a pod sam koniec robi się już całkiem melodyjnie, niemalże przebojowo. 

"Pictures" był kilkukrotnie wznawiany już od połowy lat 90., choć głównie w Japonii, a jego egzemplarze są dość trudne do zdobycia w naszym kraju. Kompaktowe reedycje zawierają bonus w postaci 23-minutowego "Empty Bottles". Nie jest to odrzut z sesji nagraniowej debiutu, a nagranie nieznanego pochodzenia. Sądząc po jego charakterze - wcześniejsze od podstawowego materiału. Brzmieniowo wyraźnie odstaje od reszty utworów, ale tragedii nie ma, a muzycznie jest to kolejna ciekawa rzecz. Czego tu nie ma? Są na pewno fragmenty ocierające się lekko o spiritual jazz czy fusion, momenty z niemal zeuhlową rytmiką, melodyjne solówki na syntezatorze w stylu progowego mainstreamu, quasi-piosenkowe wstawki z udziwnioną rytmiką, a to dopiero pierwsze sześć minut. Ogólnie jest dość przystępnie i melodyjnie, jak na standardy tego zespołu, nawet jeśli w dalszej części pojawiają się przez chwilę freejazzowe partie saksofonu. Całość, mimo swojego eklektyzmu, nawet się klei. Bardzo dobre uzupełnienie albumu, pokazujące mniej mroczne oblicze kwartetu.

W 2005 roku ukazało się jeszcze wydawnictwo o tytule "Pyrro", zawierające dwie wersje tytułowej kompozycji: domowe demo z 1975 roku, trwające niespełna czterdzieści minut oraz koncertowe nagranie z kwietnia '76, o czasie trwania lekko przekraczającym trzy kwadranse. Oba wykonania charakteryzują się nienajlepszym brzmieniem, choć domowe jest jeszcze w miarę akceptowalne. To Island w wersji bardziej pogodnej, bliższej głównego nurtu rocka progresywnego, szczególnie tria Emerson, Lake & Palmer czy grupy Yes, choć już z bardziej awangardowymi momentami, zwłaszcza podczas koncertu. Nieco inne było też instrumentarium. Pierwszą wersję Jäger, Scherer i Meier zarejestrowali z gitarzystą Danim Rühlem i basistą Egonem Egglerem; w drugiej gitarę zastąpił juz saksofon Fischa, ale w skladzie wciaż był basista - Alfio Sacco. Te dwa podejścia "Pyrro", wraz z "Empty Bottles", pozwalają prześledzić rozwój Island, ewolucję od standardowego rocka symfonicznego do mrocznego proga o awangardowych i jazzowych naleciałościach. Dwupłytowy "Pyrro" jest jednak jeszcze trudniejszy do zdobycia niż "Pictures", ponieważ został wydany przez małą, niezależną wytwórnię i nigdy nie doczekał się wznowienia.

Island rozpadł się niedługo po wydaniu "Pictures". Dokładna data nie jest znana, ale musiało to być przed 1980 rokiem, kiedy Peter Scherer przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, gdzie z powodzeniem kontynuował karierę muzyczną. Miał okazję współpracować m.in. z Laurie Anderson, Davidem Byrne'em, Billem Frisellem, Nile'em Rodgersem czy Johnem Zornem, jednak zasłynął przede wszystkim jako kompozytor ścieżek dźwiękowych do filmów dokumentalnych. O dalszych losach pozostałych muzyków niewiele wiadomo, nie mieli już żadnych istotnych osiągnięć. Trochę szkoda, że kwartet Island nie pozostawił po sobie więcej muzyki, bo był to bardzo ciekawy projekt. Zadecydował pewnie brak perspektyw na wybicie się, co z tego typu muzyką było praktycznie niemożliwe w czasach tzw. punkowej rewolucji. Niewykluczone jednak, że grupa znalazłaby swoje miejsce w ruchu Rock in Opposition, który rozpoczął działalność w 1978 roku, zrzeszając europejskie zespoły grające kompletnie niekomercyjną muzykę. Album "Pictures" może i nie wnosi żadnych nowych rozwiązań do rocka, ale dokonuje sprawnej i całkiem oryginalnej syntezy niektórych obecnych już w nim elementów, co czyni z niego wyjątkowe wydawnictwo.

Ocena: 8/10

Zaktualizowano: 08.2023



Island - "Pictures" (1977)

1. Introduction; 2. Zero; 3. Pictures; 4. Herold And King / Dloreh; 5. Here and Now

Skład: Benjamin Jäger - wokal, instr. perkusyjne; Peter Scherer - instr. klawiszowe, instr. perkusyjne, głos; René Fisch - saksofon, flet, klarnet, instr. perkusyjne, głos; Güge Jürg Meier - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Claudio Fabi


Komentarze

  1. Cóż, fajnie że ten album zachował ocenę, biorąc pod uwagę cięcia dla większości rocka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym przypadku zastanawiałem się nawet nad podwyższeniem oceny, ale jednak trochę za mało tu własnej inwencji (poza łączeniem stylów różnych progowych kapel na swój sposób) i w sumie można uznać tę płytę za spóźnioną o kilka lat.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)