[Recenzja] Atomic Rooster - "Atomic Roooster" (1970)



Początków Atomic Rooster należy szukać w istniejącej w drugiej połowie lat 60. psychodelicznej grupie The Crazy World of Arthur Brown. Dowodzona przez charyzmatycznego wokalistę Arthura Browna (który wywarł ogromny wpływ na sposób śpiewania chociażby Iana Gillana czy Bruce'a Dickinsona), zyskała pewną popularność w rodzimej Wielkiej Brytanii. Singiel "Fire" okazał się naprawdę sporym przebojem (także w kilku innych europejskich krajach). Muzycy postanowili więc zainteresować swoją twórczością także słuchaczy po drugiej stronie Atlantyku. Niestety, amerykańska trasa okazała się kompletną porażką, co wpłynęło na decyzję o rozwiązaniu kapeli. Jej członkowie szybko znaleźli sobie nowe zajęcia. Najciekawszym z nich okazał się projekt klawiszowca Vincenta Crane'a i perkusisty Carla Palmera, którzy powołali do życia właśnie Atomic Rooster.

W składzie początkowo miał się znaleźć także Brian Jones z The Rolling Stones, któremu przypadłaby rola śpiewającego gitarzysty. Muzycy odbyli wstępną rozmowę, ale do kolejnej już nie doszło - 3 lipca 1969 roku znaleziono zwłoki Jonesa w jego własnym basenie. Crane i Palmer szybko jednak znaleźli kolejnego kandydata - śpiewającego basistę Nicka Grahama. Przy okazji stwierdzili, że mogą się obejść bez gitarzysty - tym bardziej, że w poprzednim zespole też go nie było i jakoś sobie radzili. Pod koniec sierpnia zespół dał swój pierwszy koncert (na którym był supportowany przez wówczas niezbyt popularny Deep Purple), a w grudniu rozpoczął pracę nad debiutanckim albumem. Longplay, zatytułowany "Atomic Roooster" (sic), do sklepów trafił w lutym następnego roku.

Jego zawartość bywa klasyfikowana jako rock progresywny, co niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Tak naprawdę zespół gra tutaj hard rocka, tylko w dość specyficzny sposób, bo bez gitary. Wystarczy tylko posłuchać tylko takich kawałków, jak "Friday the 13th" (zdecydowanie najbardziej wyrazisty fragment longplaya), "And So to Bed", ''S.L.Y." i instrumentalnego "Decline and Fall" - wszystkich z klasycznym brzmieniem organów Hammonda i napędzającą je dynamiczną grą sekcji rytmicznej. Znalazło się tu też miejsce na klasyczną bluesrockową balladę, "Broken Wings", pochodzącą zresztą z repertuaru ojca brytyjskiego bluesa, Johna Mayalla. Jakieś echa progresywnego grania można odnaleźć w najdłuższej kompozycji, "Winter", z partiami pianina i fletu. Byłby to naprawdę ciekawy utwór, gdyby nie irytująca partia wokalna Grahama, śpiewającego falsetem. Jego wokal jest zresztą najsłabszym ogniwem tego albumu. Innym utworem, który kompletnie położył, jest "Banstead" - zbolały śpiew sam w sobie jest nieznośny, ale w połączeniu z podniosłą muzyką, nabiera żałosnego patosu. W pozostałych utworach nie ma tragedii pod względem wokalnym, jest za to bardzo przeciętnie.

Niedługo po brytyjskiej premierze albumu, Crane postanowił dodać do składu gitarzystę Johna Du Canna (do tamtej pory występującego w zespole Andromeda). Zespół krótko pozostał kwartetem, gdyż wkrótce potem zdecydował się odejść Graham. Obowiązki wokalisty przejął Du Cann, natomiast za niskie tony od tamtej pory odpowiadał Crane (grając je na klawiszach, podobnie jak Ray Manzarek z The Doors). Warto dodać, że na potrzeby planowanego amerykańskiego wydania "Atomic Roooster" Du Cann dograł partie gitary do trzech utworów - "Friday the 13th", "Before Tomorrow" i "S.L.Y." - a także nowy wokal do pierwszego z nich. Co prawda, album ostatecznie nigdy nie ukazał się w Stanach, ale owe trzy poprawione utwory zajęły miejsce oryginalnych wersji na kolejnym brytyjskim wydaniu, a obecnie są dodawane jako bonusy na kompaktowych reedycjach.

"Atomic Roooster" to w sumie całkiem udany debiut, udowadniający, że gitara elektryczna wcale nie jest niezbędnym instrumentem w zespole hardrockowym. Gra muzyków jest bez zarzutu (w przeciwieństwie do warstwy wokalnej), ale same kompozycje są w zdecydowanej większości kompletnie niezapamiętywalne. Gdyby nie nietypowe, jak na ten styl, instrumentarium, album nie wyróżniałby się spośród wielu podobnych wydawnictw z tego okresu.

Ocena: 6/10



Atomic Rooster - "Atomic Roooster" (1970)

1. Friday the 13th; 2. And So to Bed; 3. Broken Wings; 4. Before Tomorrow; 5. Banstead; 6. S.L.Y.; 7. Winter; 8. Decline and Fall

Skład: Nick Graham - wokal, bass, flet; Vincent Crane - instr. klawiszowe, dodatkowy wokal; Carl Palmer - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Atomic Rooster i Tony Colton


Komentarze

  1. Podoba mi się to stwierdzenie - 'ale same kompozycje są w zdecydowanej większości kompletnie niezapamiętywalne'. Zakupiłem to jakiś czas temu, przesłuchałem kilka razy i rzeczywiście wszystko tu jest na jednym równym poziomie. Bez wyróżników, co powoduje, że cały album zlewa się w jedno. Ja dlatego daje 6.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa następne albumy, szczególnie "Death Walks Behind You", są pod tym względem lepsze. Ale zespół ogólnie był bardzo przeciętny, wbrew temu, co kiedyś o nim sądziłem.

      Usuń
    2. Dwa następne posiadam także. Jak przesłucham, to podzielę się wrazewraże ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)