[Recenzja] Black Sabbath - "Live Evil" (1982)



"Live Evil" to pierwszy autoryzowany przez zespół album koncertowy. Materiał został zarejestrowany podczas trasy promującej album "Mob Rules". Ściślej mówiąc, nagrań dokonano podczas amerykańskiej części trasy,  na przełomie kwietnia i maja 1982 roku. W repertuarze znalazły się głównie utwory z dwóch najnowszych wówczas albumów, uzupełnione kilkoma klasykami z pierwszych trzech albumów zespołu (i odtworzonym z taśmy "Fluff"). Zespół stara się wiernie odtworzyć swoje kompozycje. Jedynie "Heaven and Hell" został znacznie rozbudowany - niestety nie o jakieś ciekawe improwizacje, a nudną zabawę call and response z fanami i cytat z "The Sign of the Southern Cross". Utwór wypada nieporównywalnie gorzej od studyjnego pierwowzoru - rozczarowuje zwłaszcza solówka Iommiego. Pozostałe z nowych utworów nie różnią się zbytnio od oryginalnych wersji, a jeśli już, to nieznacznie na korzyść tych drugich. Za to kompozycje z czasów Ozzy'ego zostały kompletnie zmasakrowane przez Dio. Jego pretensjonalny, teatralny śpiew nijak nie pasuje do tych utworów, irytuje, a w "N.I.B." i "Paranoid" jest tak żałosny, że wywołuje śmiech rozpaczy.

Na szczęście już wkrótce, przynajmniej na jakiś czas, drogi Dio i Black Sabbath się rozeszły, dzięki czemu nie mógł dłużej niszczyć dziedzictwa grupy. W trakcie miksowania "Live Evil" doszło do konfliktu między wokalistą, a Tonym i Geezerem. Pierwszy z nich rzekomo zakradał się nocami do studia, aby majstrować przy miksie i uwypuklać w nim swoje partie. Wokalista nigdy do tego się nie przyznał, a po latach wszyscy zgodnie zrzucili winę na inżyniera dźwięku. Czy tak było naprawdę, czy miały na to wpływ kolejne powroty Dio do składu - tego już się prawdopodobnie nie dowiemy. W każdym razie, to pierwsze rozstanie wyszło wszystkim na dobre - Ronnie założył swój własny zespół (z Vinnym Appice'em na perkusji) i odnosił sukcesy grając dla mało wymagającej / dobrze tolerującej kicz publiczności, zaś Iommi i Butler zaskoczyli kolejną inkarnacją Black Sabbath.

Ocena: 5/10



Black Sabbath - "Live Evil" (1982)

LP1: 1. E5150; 2. Neon Knight; 3. N.I.B.; 4. Children of the Sea; 5. Voodoo; 6. Black Sabbath; 7. War Pigs; 8. Iron Man
LP2: 1. The Mob Rules; 2. Heaven and Hell; 3. The Sign of the Southern Cross / Heaven and Hell (Continued); 4. Paranoid; 5. Children of the Grave; 6. Fluff

Skład: Ronnie James Dio - wokal; Tony Iommi - gitara; Geezer Butler - gitara basowa, Vinny Appice - perkusja
Gościnnie: Geoff Nicholls - instr. klawiszowe
Producent: Tony Iommi i Geezer Butler


Komentarze

  1. Na tego typu koncertówkach docenia się takiego wokalistę jak Ozzy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Płyta źle zmiksowana. Perkusja jest stanowczo zbyt cofnięta do tyli. Całość brzmi niby ciężko ale brak tam mocy, jest to trochę zamulone. Mnie się dosyc podoba Dio jako wokalista w tym repertuarze. Lepszy on niż Gillan.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)