Posty

[Recenzja] Van der Graaf - "Vital: Live" (1978)

Obraz
"Vital" to pierwsza koncertówka w dorobku grupy Petera Hammilla, a zarazem jedyna zawierająca nagrania z lat 70. (wydawnictw z sesjami radiowymi i podobnych nie liczę). Dla wielu osób z pewnością rozczarowujący jest fakt, że została zarejestrowana już po rozpadzie klasycznego składu. Nowe wcielenie Van der Graaf prezentowało się jednak wyśmienicie podczas koncertów. Na trasę zespół wyruszył w składzie poszerzonym o nowego muzyka - Charlesa Dickiego, grającego na wiolonczeli, elektrycznym pianinie i syntezatorach. Dodatkowo, podczas występów w londyńskim Marquee Club, 15 i 16 stycznia 1978 roku, na scenie pojawił się także David Jackson, a "Vital" jest zapisem drugiego z tych występów. Interesująco wypada repertuar. Oprócz utworów znanych już ze studyjnych albumów zespołu ("Still Life", "Last Frame", "Pioneers over c", obowiązkowego "Killer", oraz połączonych w całość fragmentów "A Plague of Lighthouse Keepers"

[Recenzja] John Coltrane - "Coltrane" (1962)

Obraz
John Coltrane wydawał nowe albumy w zadziwiającym tempie. Dlatego też łatwo niektóre z nich przeoczyć. Taki los spotkać może wydany w 1962 roku longplay "Coltrane" - studyjny debiut najsłynniejszego kwartetu Johna, z nowym basistą Jimmym Garrisonem. W latach 60. prasę muzyczną bardziej obchodziły duety Coltrane'a z Theloniousem Monkiem, Dukiem Ellingtonem i wokalistą Johnnym Hartmanem, a także solowy, bardzo zachowawczy, "komercyjny" album "Ballads". Obecnie natomiast pozostaje on w cieniu wielu innych dzieł saksofonisty. Niestety, bo to naprawdę świetny materiał, stanowiący kolejny krok w rozwoju muzyki Coltrane'a. Otwierający całość "Out of This World" faktycznie brzmi jak nie z tego świata. Utwór płynie nieśpiesznie przez czternaście minut, czarując cudowną melodią i "spirytualnym" nastrojem, budowanym za pomocą hipnotycznego basu, eterycznych klawiszy McCoya i finezyjnych partii Johna, utrzymanych w stylistyce jazzu m

[Recenzja] Grateful Dead - "American Beauty" (1970)

Obraz
. Ocena: /10 Grateful Dead - "American Beauty" (1970) 1. Box of Rain; 2. Friend of the Devil; 3. Sugar Magnolia; 4. Operator; 5. Candyman; 6. Ripple; 7. Brokedown Palace; 8. Till the Morning Comes; 9. Attics of My Life; 10. Truckin' Skład: Jerry Garcia - wokal (2,5-10), gitara, pianino; Bob Weir - gitara, wokal (3,9,10); Phil Lesh - bass, gitara, pianino, wokal (1,9); Ron McKernan - harmonijka, wokal (4,9); Bill Kreutzmann - perkusja; Mickey Hart - instr. perkusyjne Gościnnie: David Nelson - gitara (1); Dave Torbert - bass (1); David Grisman - mandolina (2,6); Howard Wales - instr. klawiszowe (5,7,10); Ned Lagin - pianino (5) Producent: Grateful Dead i Steve Barncard

[Recenzja] Miles Davis - "Nefertiti" (1968)

Obraz
"Nefertiti" to czwarty album Drugiego Wielkiego Kwintetu, a zarazem ostatnie w całości akustyczne wydawnictwo Davisa. Na repertuar składają się wyłącznie kompozycje członków kwintetu: trzy Wayne'a Shortera (tytułowa, "Fall" i "Pinocchio"), dwie Herbiego Hancocka ("Madness" i "Riot"), oraz jedna Tony'ego Williamsa ("Hand Jive"). Materiał zarejestrowano podczas trzech sesji nagraniowych w czerwcu i lipcu 1967 roku. Ostatnia z nich odbyła się 19 lipca - dwa dni po niespodziewanej śmierci Johna Coltrane'a. Tego dnia zarejestrowano m.in. pełną zadumy balladę "Fall", mającą wiele wspólnego z klimatem "Kind of Blue", której charakter raczej nie jest przypadkiem. Coltrane był przecież przez kilka lat bliskim współpracownikiem Davisa, był także przyjacielem i główną inspiracją Shortera (który w okresie największej fascynacji muzyką Johna, zatrudniał muzyków jego kwartetu do nagrywania swoich albumów

[Recenzja] The Mothers of Invention - "Uncle Meat" (1969)

[Recenzje] Agitation Free - "Malesch" (1972)

Obraz
Szwabski rock, czyli krautrock, to jeden z najbardziej interesujących nurtów w muzyce (nie tylko) rockowej. Praktycznie nie sposób wskazać innego, który byłby równie inspirujący i różnorodny. Bo choć jego przedstawiciele niewątpliwie mieli pewne cechy wspólne (jak zamiłowanie do tworzenia hipnotycznych, granych z mechaniczną precyzją utworów), to w sumie więcej ich dzieliło, niż łączyło. W jednych zespołach grali muzycy o jazzowych korzeniach, w drugich o korzeniach folkowych, inne grupy inspirowały się brytyjskim progiem, a kolejne amerykańską psychodelią lub brzmiało podobnie dzięki wpływom tradycyjnej muzyki z Wschodu, nie brakowało też wykonawców odważnie eksperymentujących z elektroniką. Zwykle te wszystkie (lub niektóre z nich) inspiracje mieszały się ze sobą w najróżniejszych proporcjach, dzięki czemu każdy przedstawiciel niemieckiej sceny miał swój własny, rozpoznawalny styl. Jedną z najciekawszych odmian krautrocka zaproponowała grupa Agitation Free. Zespół powstał w 19

[Recenzja] Herbie Hancock - "Takin' Off" (1962)

[Recenzja] Robert Plant - "Carry Fire" (2017)

Obraz
Darzę sporym szacunkiem Roberta Planta. Za to, że konsekwentnie odmawia propozycjom reaktywowania Led Zeppelin, odrzucając nawet najbardziej lukratywne oferty. Za to, że zamiast tego gra i nagrywa taką muzykę, jaka jest mu obecnie najbliższa. Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy chcieliby słuchać, jak Robert - od dawna stroniący od hard rocka, nie tylko z powodu słabnących możliwości wokalnych - męczy się wykonując taki repertuar. Osobiście wolę posłuchać go wykonującego muzykę, której granie daje mu radość i satysfakcję, co znaczy, że robi to szczerze, z prawdziwej pasji, nie oglądając się na oczekiwania fanów czy panujące mody. "Carry Fire" to najnowsze solowe wydawnictwo Planta. Podobnie, jak na wydanym przed trzema laty "Lullaby and... The Ceaseless Roar", wokaliście towarzyszy zespół Sensational Space Shifters. Pod względem stylistycznym również mamy do czynienia z kontynuacją tamtego longplaya. Dominuje tu więc raczej spokojne granie, utrzymane gdzieś na