[Recenzja] The Rolling Stones - "Blue & Lonesome" (2016)
Premiera nowego albumu tak zasłużonej grupy, jak The Rolling Stones, to wielkie muzyczne wydarzenie. Zwłaszcza, że od opublikowania poprzedniego długogrającego wydawnictwa grupy minęło już jedenaście lat. "Blue & Lonesome" nie przynosi jednak wyczekiwanego od dawna premierowego materiału. To zbiór bluesowych i rhythm'n'bluesowych standardów. Zespół niejako zatacza pełne koło, gdyż w początkach swojej działalności też grał głównie - choć przecież nie tylko - przeróbki cudzych kompozycji. Sama płyta powstała nieco przypadkiem, w przerwie od nagrywania własnego materiału. W ciągu trzech dni Mick Jagger, Keith Richard, Charlie Watts i Ronnie Wood - wsparci przez swoich stałych współpracowników oraz zaprzyjaźnionych muzyków, Erica Claptona i Jima Keltnera - spontanicznie zarejestrowali te dwanaście kawałków. Nad całą płytą unosi się taka swobodna atmosfera nieplanowanej sesji. I zapewne właśnie dlatego słuchanie tego materiału dostarcza mi znacznie więcej przyjemn