[Recenzja] The Soft Machine - "Volume Two" (1969)
Niewiele brakowało, by historia The Soft Machine zakończyła się jeszcze przed wydaniem debiutanckiego albumu. Gdy w grudniu 1968 roku eponimiczna płyta, z dużym opóźnieniem, trafiła w końcu do sprzedaży w wybranych krajach - wśród których nie było rodzimej Wielkiej Brytanii - zespół od trzech miesięcy nie istniał. Kontrakt grupy zakładał jednak, że jeśli pierwszy longplay spotka się z zainteresowaniem, to zobliguje to muzyków do przygotowania kolejnego. Album wprawdzie nie odniósł komercyjnego sukcesu - w Stanach doszedł jedynie do 160. miejsca, poza tym odnotowano go tylko w Kanadzie - ale spotkał się z uznaniem części krytyków. To wystarczyło, by wydawca upomniał się o kolejną płytę. Zainteresowany powrotem nie był Kevin Ayers, więc Robert Wyatt i Mike Ratledge dokooptowali w jego miejsce Hugh Hoppera, już wcześniej wspierającego grupę jako współautor materiału i road manager. Choć zmiana basisty wydaje się mało istotnym zdarzeniem, w tym przypadku okazało się to prawdziwym przeł