[Recenzja] The Rolling Stones - "Some Girls" (1978)
Wielokrotnie spotykałem się z opinią, że The Rolling Stones przez cały czas grają tak samo. To oczywista nieprawda. Na przestrzeni lat zespół wielokrotnie odchodził od swoich rhythm'n'bluesowych korzeni, inspirując się aktualnymi trendami w muzyce. Całkiem możliwe, że był to czysty koniunkturalizm, mający pomóc w pozyskaniu nowych słuchaczy i sprzedaży jeszcze większej ilości płyt. Jednak nierzadko odbywało się to z korzyścią dla samej muzyki, jak w przypadku psychodelicznego "Their Satanic Majesties Request", albo wzbogaconych wpływami bluesa, country, folku czy gospel "Beggars Banquet" i "Let It Bleed". Proceder ten trwał w najlepsze także przez całe lata 70., gdy na płytach Stonesów pojawiały się pojedyncze kawałki nawiązujące do soulu, funku lub reggae. Na swoim ostatnim wydawnictwie z tamtego dziesięciolecia, albumie "Some Girls", muzycy także nie pozostali obojętni na ówczesne mody. A był to czas, gdy największą popularnością ci