Posty

[Recenzja] Lynyrd Skynyrd - "Second Helping" (1974)

Obraz
"Second Helping" to jeden z tych albumów, które swój ogromny sukces komercyjny zawdzięczają praktycznie wyłącznie jednemu przebojowi. "Sweet Home Alabama", bo o nim mowa, to bezsprzecznie jeden z największych rockowych hitów. Kawałek został niemiłosiernie ograny na wszystkie możliwe sposoby, więc po czasie może solidnie irytować, ale w zasadzie trudno się temu dziwić. W kategorii takiego lekkiego, bezpretensjonalnego, a przy tym bardzo prostego grania jest to faktycznie niezła rzecz, z autentycznie chwytliwą, skoczną melodią. Gorzej, że reszta płyty wypada znacznie mniej charakterystycznie. "Sweet Home Alabama" słusznie umieszczono na samym początku, bo to jedyny tak łatwo wpadający w ucho kawałek. Całkiem pozytywne wrażenie sprawia jeszcze lekko bluesowa ballada "I Need You" z fajną partią wokalną Ronniego Van Zandta i niezłymi solówkami gitarzystów, choć ogólnie sprawia wrażenie zbyt jednostajnej, pozbawionej jakiegokolwiek budowania napię

[Recenzja] Jeff Beck with The Jan Hammer Group - "Live" (1977)

Obraz
Okładka tego wydawnictwa właściwie mówi wszystko na temat zawartości. To zapis wspólnych koncertów Jeffa Becka z grupą Jana Hammera, byłego klawiszowca Mahavishnu Orchestra. Muzycy współpracowali ze sobą już wcześniej na albumie "Wired", sygnowanym nazwiskiem gitarzysty. Materiał na "Live" zarejestrowano podczas amerykańskich występów, na przełomie lata i jesieni 1976 roku. Nie wiadomo jednak podczas których konkretnie koncertów. Na repertuar składają się kompozycje z albumów zarówno Becka (trzy z "Blow by Blow", jeden z wspomnianego "Wired"), jak i Hammera (dwa z sygnowanego wspólnie z Jerrym Goodmanem "Like Children", jeden z solowego "The First Seven Days"). Kto słyszał już wcześniej przynajmniej jedno z wymienionych wydawnictw, z pewnością nie będzie zaskoczony zawartością "Live". Obaj liderzy - wsparci przez grającego na skrzypcach Steve'a Kindlera, basistę Fernando Saundersa oraz perkusistę Tony'ego

[Recenzja] Ghost - "Meliora" (2015)

Obraz
Tobias Forge, tym razem jako Papa Emeritus III, wraz ze swoimi Bezimiennymi Upiorami, powraca z trzecim albumem Ghost. Wszystkiemu wciąż towarzyszy ta dość tandetna i infantylna otoczka, z przebierankami, satanistycznymi odwoływaniami i całą resztą. Niemniejsze emocje wciąż wywołuje sama stylistyka zespołu. Wielu metalowych słuchaczy wciąż oburza łączenie ciężkiego brzmienia z popowymi wręcz melodiami. Zdają się przy tym kompletnie nie dostrzegać groteskowo humorystycznych aspektów towarzyszących grupie od samego początku. Forge oraz towarzyszący mu, wciąż niezidentyfikowani muzycy, po prostu bawią się łączeniem odległych konwencji i świadomie sięgając po kicz. Trzeba przyznać, że pomimo żartobliwego podejścia, jest w tym wszystkim pełen profesjonalizm. Muzycy zdecydowanie nie są amatorami (choć sama muzyka jest raczej prosta do zagrania), a wspomniana otoczka to bardzo sprytny chwyt marketingowy. Wizerunek zespołu jest z rozmysłem infantylny, ale przy tym konsekwentny. Budują go t

[Recenzja] The Allman Brothers Band - "Win, Lose or Draw" (1975)

Obraz
Muzycy The Allman Brothers Band i producent Johnny Sandlin zgodnie przyznają, że "Win, Lose or Draw" był najtrudniejszym albumem do nagrania. Sesje ciągnęły się przez wiele miesięcy, a w studiu rzadko kiedy przebywali wszyscy muzycy na raz. Najbardziej zaangażowani w prace byli Jai Johanny Johanson, Chuck Leavell i Lamar Williams (ostatni z nich żartował, że powinni zmienić nazwę na We Three). Gregg Allman i Dickey Betts niedługo wcześniej zaczęli działać pod własnymi nazwiskami, traktując kariery solowe priorytetowo. Z drugiej strony, to właśnie oni, tradycyjnie, dostarczyli niemal wszystkie kompozycje, nie licząc dwóch przeróbek. Inna sprawa, że nie są to ich kompozytorskie wyżyny. Początek longplaya jest całkiem niezły. Mocna, zaostrzona wersja "Can't Lose What You Never Had" z repertuaru Muddy'ego Watersa to bardzo fajny kawałek, łączący bluesowy klimat z rockową energią, ozdobiony świetnymi popisami Bettsa i Leavella, dający też pole do popisu se

[Recenzja] Rory Gallagher - "Wheels Within Wheels" (2003)

Obraz
"Wheels Within Wheels" to dość specyficzna kompilacja. Donal Gallagher dokonał wyboru niepublikowanych wcześniej nagrań swojego brata. Zamieścił tu zarówno utwory zarejestrowane w studiu, jak i podczas koncertów, kierując się pewnym kluczem: materiał miał pokazać łagodniejsze, przeważnie akustyczne oblicze Rory'ego Gallaghera. Znalazły się tu np. alternatywne wersje doskonale znanych kompozycji, jak "Barley and Grape Rag" (tutaj w przeróbce The Dubliners z gościnnym udziałem autora), "As the Crow Flies" czy "Going to My Home Town", ale też zupełnie premierowe utwory. Te ostatnie to jednak w znacznej części interpretacje cudzych kompozycji. Ciekawie jest usłyszeć Irlandczyka w nietypowym dla niego repertuarze, jak utrzymany w stylu flamenco "Flight to Paradise" (nagrany w duecie z jego autorem, Juanem Martinem) albo tradycyjne pieśni irlandzkie ("Bratacha Dubha", "She Moved Thru' the Fair") i angielskie (&

[Recenzja] Lynyrd Skynyrd - "(pronounced 'lĕh-'nérd 'skin-'nérd)" (1973)

Obraz
Lynyrd Skynyrd to prawdopodobnie najsłynniejszy rockowy zespół z południa USA, a zarazem najlepiej chyba oddający specyficzny klimat tamtego rejonu. Pomimo częstych porównań z The Allman Brothers Band, w twórczości tego zespołu aż tak bardzo nie słychać podobieństw do brytyjskich grup. Już od pierwszego albumu był to stuprocentowy southern rock. Inna sprawa, że płytowy debiut nastąpił dość późno, bo całe siedem lat po rozpoczęciu działalności w 1966 roku. Przez cały ten czas zaskakująco stabilny był skład. Od samego początku w zespole występował wokalista Ronnie Van Zant, gitarzyści Gary Rossington i Allen Collins oraz perkusista Bob Burns. Nieustannie zmieniali się natomiast basiści. Niedługo przed debiutancką sesją rolę tę objął Ed King, zajmując miejsce Leona Wilkesona. W tym samym czasie skład poszerzył się o klawiszowca Billy'ego Powella. Natomiast już po zakończeniu prac nad albumem do grupy postanowił wrócić Wilkeson. Nie zagrał tutaj ani dźwięku, ale załapał się na okł

[Recenzja] Jerry Goodman & Jan Hammer - "Like Children" (1974)

Obraz
Po rozpadzie oryginalnego składu Mahavishnu Orchestra drogi muzyków niemal całkiem się rozeszły. John McLaughlin kontynuował działalność pod dotychczasowym szyldem. Billy Cobham rozpoczął pełną sukcesów karierę solową. Rick Laird zaczął znów udzielać się jako muzyk sesyjny. Natomiast Jan Hammer i Jerry Goodman postanowili jeszcze trochę ze sobą pograć, zanim ich drogi także się rozdzieliły. Wynikiem tego było powstanie albumu "Like Children". Duet pracował nad nim w studiach  Caribou Ranch w Colorado oraz londyńskim Trident, nie korzystając z pomocy producenta z zewnątrz ani dodatkowych instrumentalistów. We dwójkę zarejestrowali wszystkie partie: Goodman zagrał nie tylko na skrzypcach i altówce, ale też na gitarze i mandolinie, a Hammer zasiadł nie tylko za klawiszami, ale też za bębnami, ponadto obaj udzielali się wokalnie. Repertuar też stworzyli niemalże samodzielnie, korzystając z niewielkiej pomocy Davida Earle'a Johnsona (współautor "Night") oraz Ivony Re