Posty

[Recenzja] Pink Floyd - "The Final Cut" (1983)

Obraz
Po trudach związanych z nagrywaniem albumu "The Wall", promującą go trasą i pracą nad tak samo zatytułowanym filmem, muzycy Pink Floyd postanowili zrobić sobie nieokreślonej długości przerwę. Zespół praktycznie i tak już nie istniał. Był tylko Roger Waters, który w razie potrzeby wzywał do studia Dave'a Gilmoura i Nicka Masona (ale już nie Ricka Wrighta, z którym poróżnił się podczas nagrywania "The Wall"), a także innych muzyków sesyjnych. W planach było jedynie opublikowanie wydawnictwa o tytule "Spare Brick", na którym miały znaleźć się utwory nagrane specjalnie do filmu "The Wall" - głównie alternatywne wersje kompozycji z albumu, ale także jeden odrzut z sesji ("What Shall We Do Now?") i jedna premiera ("When the Tigers Broke Free"). Gdy jednak w marcu 1982 roku wybuchła wojna o Falklandy, Waters postanowił wyrazić swój sprzeciw, tworząc zupełnie nowy materiał (tym samym pomysł "Spare Brick" poszedł

[Recenzja] Pink Floyd - "Live at Pompeii" (1981)

Obraz
Nakręcony w 1971 roku "Live at Pompeii" to wyjątkowy i dość specyficzny film. Teoretycznie jest to zapis występu zespołu, ale zarejestrowany w nietypowym miejscu, w ruinch starożytnego amfiteatru w Pompejach, a także bez udziału publiczności. W dniach od 4 do 7 października 1971 roku zespół zarejestrował tam trzy utwory: "Echoes", "A Saucerful of Secrets" i "One od These Days". Niestety, nie starczyło już czasu na nagranie kolejnych dwóch kompozycji, jakie miały być wykorzystane w filmie ("Careful with That Axe, Eugene" i "Set the Controls for the Heart of the Sun"). Zarejestrowano je więc między 13 a 20 grudnia, w paryskim Studio Europasonor. Zupełnie spontanicznie doszło wówczas także do nagrania zaimprowizowanego bluesa, w którym gościnnie wystąpił... pies o imieniu Nobs, powtarzający swoim szczekaniem melodię graną przez Davida Gilmoura na harmonijce - tak powstało "Mademoiselle Nobs". Dla współczes

[Recenzja] Pink Floyd - "The Wall" (1979)

Obraz
Najbardziej znane dzieło Pink Floyd zaraz po "Dark Side of the Moon". Najsłynniejsza rock opera. Najlepiej sprzedający się dwupłytowy album w historii muzyki. "The Wall" jest bez wątpienia ważnym wydawnictwem. Ale też nieco przecenianym. Pod względem muzycznym jest to po prostu zbiór zwyczajnych rockowych piosenek. A warstwa tekstowa - często uznawana za główny atut tego wydawnictwa - to typowy przerost formy nad treścią. Poniekąd autobiograficzna historia napisana przez Rogera Watersa - opowiadająca o muzyku, który przez traumy z dzieciństwa i niepowodzenia w dorosłym życiu, zaczyna budować wokół siebie metaforyczny mur - to raczej temat na jeden utwór, niż cały dwupłytowy album. Waters nie byłby jednak sobą, gdyby przez kilka utworów nie wyżalał się na swoje dzieciństwo bez ojca (który zginął podczas II wojny światowej), a przez pozostałe nie krytykował przemysłu muzycznego i całego otaczającego go świata. "The Wall" balansuje na granicy bycia a

[Recenzja] Pink Floyd - "Animals" (1977)

Obraz
Po łagodnym "Wish You Were Here" muzycy Pink Floyd postanowili nagrać zdecydowanie mocniejszy album. "Animals" to bezsprzecznie najostrzejszy longplay w ich dyskografii, zarówno w warstwie muzycznej, jak i słownej. Roger Waters, po raz kolejny autor wszystkich tekstów, zaproponował album koncepcyjny, na którym w ostrych słowach krytykuje menadżerów, myślących tylko o pieniądzach i własnej karierze ("Dogs"), polityków i innych ludzi na wysokich szczeblach władzy ("Pigs (Three Different Ones)"), ale też ślepo im posłusznych zwykłych obywateli ("Sheep"). Koncept ten wyraźnie nawiązuje do powieści "Folwark zwierzęcy" George'a Orwella, chociaż sam Waters zawsze zaprzeczał, że owe dzieło było dla niego inspiracją. Album rozpoczyna się jednak spokojnie, od niespełna półtora minutowej miniaturki "Pigs on the Wing (Part I)" - to tylko gitara akustyczna i śpiew Watersa. Utwór ma pogodniejszy nastrój od kolejnych

[Recenzja] Pink Floyd - "Wish You Were Here" (1975)

Obraz
Po ogromnym sukcesie - zarówno komercyjnym, jak i artystycznym - albumu "The Dark Side of the Moon", muzycy Pink Floyd musieli odpowiedzieć na trudne pytanie "co dalej?".  Wszystko, czego chcieliśmy, gdy zakładaliśmy ten zespół, już się ziściło  - twierdził Roger Waters. David Gilmour po latach przyznawał:  Po nagraniu "Dark Side" nie mieliśmy pojęcia, co dalej robić. Chciałem, żeby kolejny album był w większym stopniu oparty na muzyce. Zawsze twierdziłem, że świetne teksty Rogera na poprzedniej płycie przyćmiły muzykę . Aby przynajmniej chwilowo odsunąć od siebie konieczność tworzenia nowych kompozycji, w grudniu 1973 roku zespół powrócił do zarzuconego kilka lat wcześniej projektu "The Household Objects". Jego założeniem było nagranie albumu wyłącznie przy pomocy sprzętu domowego użytku, bez żadnych prawdziwych instrumentów.  To jeden z tych szalonych kroków w bok, które człowiek czasem robi w życiu  - mówił Gilmour.  Wtedy wydawało nam

[Recenzja] Pink Floyd - "The Dark Side of the Moon" (1973)

Obraz
Czy można jeszcze napisać cokolwiek odkrywczego na temat jednego z najlepiej sprzedających się albumów wszech czasów, który przez blisko czternaście lat utrzymywał się na liście Billboardu i który szczegółowo omówiono oraz przeanalizowano na wszelkie możliwe sposoby? W kwestii faktów niczego już się nie da dodać. Jeśli sami ich nie znacie, z łatwością znajdziecie w innym miejscu. W tym tekście mam zamiar skupić się głównie na swoich własnych odczuciach. Choć te raczej też nie są zbyt oryginalne. Ogromna popularność "The Dark Side of the Moon" jest dla mnie całkowicie zrozumiała. To bez wątpienia jedno z najwspanialszych dzieł w historii muzyki rozrywkowej, które w niewiarygodny wręcz sposób łączy przystępność z wysmakowaniem i pomysłowością. Ta muzyka może podobać się zarówno komuś, kto nigdy nie miał do czynienia z żadnym wytworem kultury, jak i zaawansowanemu słuchaczowi, eksplorującemu bardziej złożony rock progresywny, jazz, muzykę poważną czy awangardę. Właśnie ta

[Recenzja] Pink Floyd - "Obscured by Clouds" (1972)

Obraz
"Obscured by Clouds" jest jednym z mniej znanych i lubianych wydawnictw Pink Floyd. Częściowo wynika to z faktu, że nie jest to nawet pełnoprawny album, a jedynie soundtrack do mało znanego filmu "La Vallée" Barbeta Schroedera (była to druga, po "More", współpraca zespołu z tym reżyserem). Materiał został zarejestrowany podczas dwóch kilkudniowych sesji, w lutym i marcu 1972 roku. Muzycy pracowali już wówczas nad swoim dziełem "The Dark Side of the Moon", dlatego nie poświęcili wiele czasu ani uwagi na muzykę do filmu. Powstało jednak naprawdę udane wydawnictwo, będące bardzo przyjemnym zbiorem bezpretensjonalnych, melodyjnych piosenek. No właśnie - album wypełniają przede wszystkim konwencjonalne piosenki, jakże odległe od wcześniejszych dokonań grupy, bliższe amerykańskiego mainstreamu. Najlepszym tego przykładem jest wydany w niektórych krajach na singlu "Free Four" - po prostu piosenkowy, bardzo chwytliwy kawałek (choć z po