Posty

[Recenzja] Deep Purple - "Made in Europe" (1976)

Obraz
Album "Come Taste the Band" nie spotkał się dobrym przyjęciem wśród fanów Deep Purple, narzekających na brak w składzie Ritchiego Blackmore'a, co doprowadziło do rozpadu grupy. Na pocieszenie wydano koncertowy album "Made in Europe", skompilowany z fragmentów ostatnich występów zespołu z Blackmore'em. Nagrań dokonano w dniach 4-7 kwietnia 1975 roku w austriackim Grazu, niemieckim Saarbrücken, a także w Paryżu. "Made in Europe" został zarejestrowany podczas trasy promującej album "Stormbringer", na którym grupa - pod wpływem basisty Glenna Hughesa - zwróciła się w stronę muzyki funkowej. Na żywo pozostali jednak zespołem hardrockowym. Zwłaszcza utwory "Burn" i "Stormbringer" nabrały niesamowitego czadu. Wrażenie robią przede wszystkim pojedynki Blackmore'a i Hughesa. Cały skład daje tu z siebie wszystko, a przecież  nagrań dokonano tuż przed odejściem gitarzysty z grupy (w czasie tych koncertów pierwszy albu

[Recenzja] Deep Purple - "Come Taste the Band" (1975)

Obraz
"Come Taste the Band" to pierwszy album Deep Purple, w którego nagrywaniu nie wziął udziału Ritchie Blackmore. Gitarzyście nie podobał się kierunek, w którym grupa podążyła na albumach "Burn" i "Stormbringer". Sam chciał grać bardziej konwencjonalny hard rock, co umożliwił sobie tworząc własną grupę Rainbow. Tymczasem pozostali członkowie Deep Purple przyjęli na jego miejsce niejakiego Tommy'ego Bolina - amerykańskiego gitarzystę o zupełnie innym stylu gry, świetnie jednak pasującym do tego, co chciał grac zespół. Już na poprzednich dwóch albumach - za sprawą Glenna Hughesa - pojawiły się elementy muzyki funk i soul. Połączenie tych rodzajów muzyki z hard rockiem samo w sobie nie było szczególnie nowatorskie (w końcu już wcześniej próbował tego chociażby Jimi Hendrix), jednak zespól zrobił to na swój własny sposób, prezentując całkiem oryginalny styl, który właśnie na "Come Taste the Band" w pełni się wykrystalizował. Wpływy czarnej muzy

[Recenzja] Deep Purple - "Stormbringer" (1974)

Obraz
Podczas nagrywania "Stormbringer" doszło do zaskakującego obrotu spraw. Gdy zdecydowanie odrzucony został pomysł Ritchiego Blackmore'a aby nagrać kilka cudzych kompozycji, gitarzysta się obraził i praktycznie przestał angażować w dalsze prace nad albumem, ograniczając swój wkład do minimum. Sytuację wykorzystał Glenn Hughes, który przejął stery i skierował zespół na bardziej funkowe tory. To jeszcze bardziej zniechęciło Blackmore'a, nieprzepadającego za taką muzyką. Niestety, odbiło się to negatywnie na tym albumie. Gdzieś uleciała cała świeżość i radość z grania, obecne jeszcze na "Burn". Jest tutaj kilka naprawdę niezłych momentów, jak energetyczny utwór tytułowy, chwytliwy "The Gypsy", zgrabna ballada "Soldier of Fortune", czy najbardziej funkowy - a dzięki temu brzmiący najbardziej świeżo - "You Can't Do It Right". Od biedy ujdzie jeszcze "Lady Double Dealer", który swoją banalność nadrabia sporą energ

[Recenzja] Deep Purple - "Burn" (1974)

Obraz
Podczas trasy promującej album "Who Do We Think We Are" wokalista Ian Gillan postanowił opuścić zespół, a basista Roger Glover został zmuszony do odejścia razem z nim. Obaj zostali do czasu zakończenia trasy. Gdy dobiegła końca, Blackmore, Lord i Paice musieli rozejrzeć się za nowymi muzykami. Najpierw udało im się pozyskać basistę Glenna Hughesa. W swoim poprzednim zespole, Trapeze, pełnił on także rolę wokalisty i liczył na to, że będzie mógł śpiewać także w Deep Purple. Muzycy szukali jednak wokalisty o bardziej rockowym głosie. Widzieli w tej roli Paula Rodgersa z grupy Free, która właśnie zakończyła swoją działalność. Ten jednak odmówił, więc stanowisko zaproponowano szerzej nieznanemu Davidowi Coverdale'owi, obdarzonego niższą, bardziej bluesową barwą głosu od Gillana i Hughesa. Ponieważ muzycy nie chcieli stracić świetnego basisty, jakim był Glenn, zaproponowali mu rolę drugiego wokalisty. To właśnie współbrzmienie głosów obu muzyków stało się największą sił

[Recenzja] Deep Purple - "Who Do We Think We Are" (1973)

Obraz
Po udanej - zarówno pod względem artystycznym, jak i komercyjnym - serii albumów, Deep Purple byli na szczycie. Jednak narastający konflikt wewnątrz zespołu, między Ianem Gillanem i Ritchiem Blackmorem, musiał prędzej lub później przyczynić się do jego upadku. Podczas sesji nagraniowej "Who Do We Think We Are" wspomniani muzycy robili wszystko, aby tylko nie trafić na siebie w studiu. W takich warunkach nie mogło powstać arcydzieło. Ba, wyniku tej sesji nie można nawet nazwać dobrym. Mówiąc wprost, "Who Do We Think We Are" w chwili wydania był najsłabszym albumem Deep Purple. I długo nim pozostawał Już rozpoczynający całość "Woman From Tokyo" uświadamia, że nie będzie to tak porywający longplay, jak trzy poprzednie. Nie jest to kolejna petarda w stylu "Speed King", "Fireball" czy "Highway Star", a zdecydowanie wolniejszy i wygładzony brzmieniowo utwór o niemal popowej melodii. Na swój sposób nawet udany, ale nie bar

[Recenzja] Deep Purple - "Made in Japan" (1972)

Obraz
"Made in Japan" powszechnie uznawany jest za jeden z najlepszych koncertowych albumów wszech czasów. Całkiem zasłużenie. Zespół prezentuje się tutaj od najlepszej strony, jak przystało na reprezentanta starej szkoły . Zamiast odgrywania utworów nuta w nutę, zgodnie z oryginalnymi wersjami, studyjne pierwowzory są jedynie punktem wyjścia do improwizacji, które rozwijały je w twórczy sposób, nadając zupełnie nowej jakości. Materiał zarejestrowano w szczytowym momencie kariery Deep Purple, podczas japońskiej trasy: 15 i 16 sierpnia 1972 roku w Osace, oraz 17 sierpnia w Tokio. Utwory - oryginalnie rozmieszczone na dwóch płytach winylowych - zostały ułożone w takiej samej kolejności, jak na koncertowej setliście (zabrakło jednak miejsca dla bisów). Za co uwielbiamy "Made in Japan"? Za niesamowitą energię w "Highway Star" - dopiero tutaj utwór ten zabrzmiał tak, jak powinien, w czym zasługa nie tylko ekspresyjnego wykonania, ale także cięższego brz

[Recenzja] Deep Purple - "Machine Head" (1972)

Obraz
Album "Machine Head" uznawany jest za jedno z największych dokonań Deep Purple i ciężkiego rocka w ogóle. To głównie zasługa jednego utworu - "Smoke on the Water". Najsłynniejszej kompozycji grupy, opartej na jednym z najbardziej rozpoznawalnych riffów wszech czasów. Ritchie Blackmore twierdzi, że ten prosty, składający się ledwie z czterech dźwięków motyw, to po prostu zagrany od tyłu jeden z motywów V Symfonii Beethovena. Muzycy nie od razu jednak dostrzegli jego potencjał. Na pierwszy singiel wytypowali "Never Before" - prostą melodyjną piosenkę, której dziś trochę się wstydzą. Pomysł wydania "Smoke on the Water" na kolejnym singlu początkowo wyśmiali. Ostatecznie utwór trafił na małą płytę czternaście miesięcy po premierze "Machine Head", gdy w sklepach dostępny był już kolejny studyjny longplay zespołu, "Who Do We Think We Are". W Europie singiel przeszedł niemal bez echa, ale w Stanach osiągnął ogromny sukces , do

[Recenzja] Deep Purple - "Fireball" (1971)

Obraz
Muzycy Deep Purple stanęli na przełomie lat 1970/71 przed trudnym zadaniem przygotowania następcy wysoko ocenianego "In Rock". Poprzeczki wprawdzie nie dało się przeskoczyć, jednak zespół i tak nieźle wybrnął z sytuacji, nagrywając nieco inny album - luźniejszy, bardziej różnorodny. Sami jednak nie byli z niego zadowoleni - z wyjątkiem Iana Gillana - przez co dość szybko zrezygnowali z promowania tych utworów na żywo. A szkoda, bo znaczna część tego materiału idealnie nadawała się na koncerty, na czele z bardzo energetycznym "Fireball" - dość wyjątkowym utworze w repertuarze zespołu, bo z solówkami Lorda i Glovera, ale nie Blackmore'a. W mniejszym stopniu dotyczy to także chwytliwego "Demon's Eye" oraz "No No No" i "No One Came", które byłyby dobrym punktem wyjścia do improwizacji. W koncertowym repertuarze dłużej przetrwał tylko "The Mule", kawałek przypominający o psychodelicznej przeszłości grupy. Inne urozmaic