[Recenzja] Iggy Pop - "Every Loser" (2023)
Pierwszy premierowy piątek w nowym roku przyniósł album, o którym będzie się wiele pisać i dyskutować. Jakby nie patrzeć, Iggy Pop to bardzo zasłużony muzyk. Jego dokonania z grupą The Stooges już w latach 60. antycypowały estetykę punk rocka, a solowy debiut "The Idiot" o włos wyprzedził twórców post-punkowych i nowofalowych. Fakt, że ten ostatni powstał przy znacznej pomocy Davida Bowie, który jego nagrywanie prawdopodobnie traktował jako rodzaj próby generalnej przed własną Trylogią Berlińską . Skoro już mowa o Bowiem, to stanowi on przykład artysty, który do końca pozostał kreatywny. W podeszłym wieku, stojąc już jedną nogą w grobie, stworzył jeden ze swoich najbardziej ambitnych albumów. Iggy Pop, rówieśnik Bowiego, nie miał nigdy aspiracji stworzenia dzieła na miarę "Blackstar", ale w ostatnich latach udawało mu się utrzymać nienajgorszy poziom, publikując dojrzałe albumy "Post Pop Depression" i "Free". Na "Every Loser" obiera inn