Posty

Wyświetlam posty z etykietą david crosby

[Recenzja] Crosby, Stills, Nash & Young - "Déjà Vu" (1970)

Obraz
To jeden z najbardziej popularnych albumów amerykańskiego rocka przełomu lat 60. i 70., a zarazem jeden z tych najlepiej go definiujących. W samych Stanach do dziś pokrył się już siedmiokrotną Platyną, a na całym świecie rozszedł w ilości blisko piętnastu milionów egzemplarzy. U podstaw tego sukcesu stało w wcześniejsze przygotowanie gruntu albumem "Crosby, Stills & Nash", nagranym niemal wyłącznie przez tytułowe trio, a także promujące go koncerty, które wymagały poszerzenia składu. Jako pierwszy zaangażowany został perkusista Dallas Taylor, który zagrał już w kilku utworach z debiutu. Następnie zaczęto rozglądać się za odpowiednim klawiszowcem. Muzycy planowali zatrudnić Steve'a Winwooda z Traffic i Blind Faith, jednak management zasugerował Neila Younga - kojarzonego głównie z gitarą, ale potrafiącego grać na różnych instrumentach. Dla zespołu był idealnym wyborem, zwłaszcza że występował już ze Stephenem Stillsem w Buffalo Springfield. Jako ostatni dołączył nastol

[Recenzja] David Crosby - "If I Could Only Remember My Name" (1971)

Obraz
Coś jest we stwierdzeniu, że znani muzycy umierają seriami. Niedługo po Jeffie Becku zawinął się David Crosby. Gimby nie znają - co najwyżej kojarzą jego niepochlebne opinie na temat Van Halena i Iron Maiden - a był to przecież jeden z najważniejszych muzyków pokolenia wczesnych boomerów. Karierę zaczynał w The Byrds, niepozornej grupie, która wynalazła folk rock, jangle pop i psychodelię. To właśnie Crosby, wespół z Gene'em Clarkiem i Jimem McGuinnem, skomponował "Eight Miles High", najprawdopodobniej pierwszy psych-rockowy kawałek, chętnie interpretowany później przez jazzmanów. Drogi artysty i The Byrds rozeszły się niedługo póżniej. Jednym z powodów było odrzucenie przez pozostałych muzyków kompozycji "Triad" z odważnym, jak na tamte czasy, tekstem o miłosnym trójkącie. Kawałek trafił jednak do repertuaru Jefferson Airplane. Crosby tymczasem połączył siły ze Stephenem Stillsem i Grahamem Nashem. Eponimiczny debiut tria przyniósł kolejną słynną kompozycje muz

[Recenzja] Crosby, Stills & Nash - "Crosby, Stills & Nash" (1969)

Obraz
Polska pustynnieje, wysychają rzeki i rośnie ryzyko pożarów. A winni jesteśmy wszyscy. Nie tylko przez bezpośrednie szkodzenie środowisku, ale też złe wybory polityczne. Oczywiście, ocieplenie klimatu to problem globalny, ale w naszym kraju przez ostatnie siedem lat zrobiono bardzo mało dla dobra środowiska, a bardzo dużo dla dalszego uzależniania od kopalnych źródeł energii. Co zresztą - w połączeniu z nagłym, moralnie słusznym, ale fatalnie przygotowanym odcięciem się od surowców z bandyckiego reżimu na wschodzie - doprowadziło do pogłębiającego się kryzysu energetycznego. Zanim jednak nadejdzie bolesna zima, a upały nie są jeszcze tak dotkliwe, jak będą w kolejnych latach, możemy - jak sądzę - poczuć namiastkę kalifornijskiego klimatu. Jeśli sama pogoda nie wystarcza, to w stworzeniu odpowiedniego nastroju z pewnością pomoże debiutancki album tria Crosby, Stills & Nash. Nazwanie zespołu w ten sposób można uznać za megalomanię, jednak muzycy mieli dobry powód - ich nazwiska były