[Recenzja] Duster - "Together" (2022)

Duster - Together


Początek kwietnia przyniósł dość niespodziewanie, niemal bez zapowiedzi, premierę nowego albumu Duster. Brak promocji nie powinien jednak w przypadku tej grupy dziwić. To zasłużony przedstawiciel niezalu, któremu nigdy nie udało się przebić do głównego nurtu, ale też chyba nigdy specjalnie o to nie zabiegał. Wydane jeszcze pod koniec ubiegłego stulecia albumy "Stratosphere" i "Contemporary Movement" zyskały swój kultowy status dopiero wtedy, gdy zespół zawiesił działalność, a stało się to za sprawą rozwoju serwisów internetowych, których użytkownicy mogli dzielić się ze sobą takimi odkryciami. Ten nagły wzrost zainteresowania poskutkował nie tylko wznowieniem dotychczasowego dorobku - pierwotnie wydanego w tak małym nakładzie, że egzemplarze osiągały na aukcjach gargantuiczne ceny - ale także zupełnie nowym, eponimicznym albumem z 2019 roku. W trzy lata później śpiewający multiinstrumentaliści Canaan Amber i Clay Parton - jeszcze do niedawna wspierani przez perkusistę Jasona Albertiniego - prezentują swój czwarty album.

Na "Together" - wbrew temu, co sugeruje tytuł otwierającego płytę "New Directions" - duet pozostaje wierny dotychczasowej stylistyce, będącej wypadkową nurtów slowcore i shoegaze. Z tego pierwszego muzycy zaczerpnęli wolne tempa, smutny nastrój oraz subtelniejsze brzmienie większości utworów. Dzięki wpływom drugiego muzyka często brzmi onirycznie, a czasem też bardziej hałaśliwie. O ile wspomniany "New Directions", "Time Glitch", "Teeth" czy "Drifter" nie byłoby trudno wyobrazić sobie w repertuarze Red House Painters, Codeine lub wczesnego Low, to takim "Escalator" i "Making Room" bliżej do My Bloody Valentine. Czasem dochodzi też do większej syntezy tych inspiracji, czego przykładem "N", "Sad Boys" albo miniaturowy "Moonroam". Pewnym urozmaiceniem okazują się wykorzystanie elektronicznych bębnów lub automatu perkusyjnego w "Retrograde" i "Sleepyhead", a zwłaszcza bardziej zniekształcone brzmienie "Feel No Joy", które przywołuje odległe reminiscencje ostatnich dokonań Low. Trudno jednak uznać te próby odświeżenia stylu za rewolucyjne. To tylko drobne smaczki, które w ogólnym rozrachunku niewiele zmieniają.

I w sumie niczego więcej nie należało się spodziewać. Duster nigdy nie był awangardą swojego nurtu. Nadrabiał udanym klimatem, przyjemnym brzmieniem i pełnymi uroku, melodyjnymi wokalami, które z trudem przebijały się spod warstwy instrumentalnej, dając całkiem ciekawy efekt. Na "Together" niewiele się w tych kwestiach zmieniło. Byłbym wręcz skłonny uznać ten album za najlepszy od czasu "Stratosphere" pod względem nastroju, kompozycji czy brzmienia. Wielbiciele wcześniejszych dokonań Kalifornijczyków, a także innych wspomnianych wyżej twórców, powinni być z tego materiału zadowoleni.

Ocena: 7/10



Duster - "Together" (2022)

1. New Directions; 2. Retrograde; 3. N; 4. Time Glitch; 5. Teeth; 6. Escalator; 7. Familiar Fields; 8. Moonroam; 9. Sleepyhead; 10. Making Room; 11. Drifter; 12. Feel No Joy; 13. Sad Boys

Skład: Canaan Amber - wokal, instrumenty; Clay Parton - wokal, instrumenty
Producent: -


Komentarze

  1. Kurde, myślałem, że może zdecydujesz się na recenzję Stratosphere. No cóż, trudno, a recka fajna jak zwykle, na dniach sprawdzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jakiś przegląd dyskografii w przyszłości zrobię, bo faktycznie "Stratosphere" zasługuje na trochę więcej niż tutejsze wzmianki.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Recenzja] SBB - "SBB" (1974)

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Gentle Giant - "In a Glass House" (1973)