[Recenzja] Opeth - "Sorceress" (2016)



Jeśli ktoś, choćby pod wpływem okładki, liczył na powrót deathmetalowych elementów do twórczości Opeth, to może poczuć się zawiedziony. "Sorceress" idzie drogą wyznaczoną przez "Heritage" i kontynuowaną na "Pale Communion". Nie ma tu żadnych growli, metalowych riffów ani brutalnych bębnów. Zamiast tego zespół okopał się w estetyce retro-proga. Tradycyjnie nie brakuje nawiązań do przeszłości już w samych tytułach poszczególnych utworów - tym razem podebranych m.in. od Cream ("Strange Brew"), The Moody Blues ("The Seventh Sojourn") czy Wishbone Ash ("Perspehone"). Jest też odniesienie do Jimiego Hendrixa i jego "Voodoo Child (Slight Return)" w "Persephone (Slight Return)", a także wspomnienie wytwórni Chrysalis, dla której nagrywali m.in. Procol Harum, Jethro Tull czy Gentle Giant. Musiały też, jak zwykle, pojawić się nazwy mało znanych grup z przeszłości: The Wilde Flowers - której byli muzycy założyli później zespoły Soft Machine i Caravan - oraz A Fleeting Glance.

Niestety, zawartość "Sorceress" nie ma wiele - jeśli cokolwiek - wspólnego z wymienionymi wykonawcami. To typowy, schematyczny retro-prog, gdzie inspiracje ograniczają się do wybranych elementów stylów kilku popularnych przedstawicieli rocka progresywnego, tym razem z dodatkiem gdzieniegdzie odrobiny hard rocka. W najlepszym wypadku otrzymujemy tu dość zgrabną i przyjemną piosenkę w stylu nieco przypominającym Jethro Tull - "Will O the Wisp", albo wyróżniający się bardziej chwytliwą melodią oraz energetycznym wykonaniem kawałek "Era". Dominują jednak dłuższe formy, jak "Sorceress", "The Wilde Flowers", "Chrysalis" czy najdłuższy "Strange Brew", każdy oparty o dość losowe zmiany motywów, mimo czego dłuższymi fragmentami odnoszę wrażenie, że kompletnie nic się w nich nie dzieje. W zasadzie wszystko sprowadza się tu do typowego dla Opeth przeplatania cięższych segmentów z łagodniejszymi. Przy czym te pierwsze są toporne, pozbawione energii i zaśpiewane w niepasujacy, melancholijny sposób, a drugie, cóż, jak zawsze wypadają zwyczajnie smętnie. Całości dopełniają dwie kolejne ballady, "Sorceress 2" i "The Seventh Sojourn", którym jednak brakuje wyrazistości "Will O the Wisp" lub "Era", a także nic nie wnoszące instrumentalne interludia "Persephone" oraz "Persephone (Slight Return)". Straszne nudy. Z plusów - czasem słychać na tej płycie całkiem przyjemne brzmienia klawiszowe, zaczerpnięte wprost z lat 70.

Problemem "Sorceress", jak i dwóch poprzednich albumów, bynajmniej nie jest sama stylistyka. To dobrze, że zespół po wyczerpaniu wcześniejszej formuły postanowił obrać inny kierunek. Nie rozumiem tylko, czemu muzyka inspirowana rockiem progresywnym - tymi kreatywnymi twórcami sprzed dekad, którzy próbowali poszerzać ramy rocka - musi być tak strasznie wtórna, niecharakterystyczna, nieprzemyślana w formie i uboga w treść, jednorodna pod względem emocji oraz nastroju, a tym samym po prostu cholernie nudna. O ile "Heritage" był przynajmniej czymś nowym w dyskografii Opeth, a "Pale Communion" miał więcej przebłysków, tak "Sorceress" to już w zasadzie niemal tylko popłuczyny po tamtych wydawnictwach. 

Ocena: 4/10

Zaktualizowano: 10.2023



Opeth - "Sorceress" (2016)

1. Persephone; 2. Sorceress; 3. The Wilde Flowers; 4. Will O the Wisp; 5. Chrysalis; 6. Sorceress 2; 7. The Seventh Sojourn; 8. Strange Brew; 9. A Fleeting Glance; 10. Era; 11. Persephone (Slight Return)

Skład: Mikael Åkerfeldt - wokal i gitara; Fredrik Åkesson - gitara; Martín Méndez - gitara basowa; Martin Axenrot - perkusja i instr. perkusyjne; Joakim Svalberg - instr. klawiszowe
Producent: Tom Dalgety


Komentarze

  1. A przewidujesz recenzje nowej płyty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Singli nie dałem rady przesłuchać w całości, więc kiepsko to rokuje.

      Usuń
  2. Single są według mnie przyzwoite.Ale rzeczywiście budzą obawę czy zespół nie popadł już w całkowitą stagnacje.Oczywiście nie ma nic złego w stylizowaniu muzyki na tamte lata,ale trzeba mieć dobry materiał.
    Nic nie zastąpi dobrych kompozycji.Zobaczymy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te kawałki brzmią jak posklejane z przypadkowo dobranych motywów, byle tylko dużo się w nich działo. Oczywiście, to tylko fałszywe wrażenie, bo w poszczególnych fragmentach nie dzieje się nic.

      Usuń
  3. To prawda.Ale mimo wszystko czekam na całą płytę.Poprzednie dwa albumy zawierały dobre kompozycje,choć na płycie 'Sorceress trafiały się kiepskie pomysły i był to album lekko nuzacy.Mam nadzieję, że ten nowy okaże się co najmniej dobry.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i jest w końcu nowy album Opeth wydany w dwóch wersjach językowych. Po kilku przesłuchaniach muszę przyznać, że 'In Cauda Venenum' to jeden z ich najciekawszych albumów.
    Zdecydowanie lepszy niż 'Sorceress'.Brzmi wyjątkowo świeżo i miejscami zaskakująco, ale nadal jest to muzyka inspirowana rockiem lat 70tych.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)