[Recenzja] Yes - "Drama" (1980)



Przełom dekad okazał się trudnym okresem dla Yes. Prace nad następcą "Tormato" doprowadziły do podziału zespołu na dwie frakcje. Jon Anderson i Rick Wakeman proponowali materiał o nieco lżejszym charakterze, zorientowanym na folk, podczas gdy Chris Squire, Steve Howe i Alan White optowali za cięższym brzmieniem i powrotem do bardziej złożonej muzyki. Wzajemne blokowanie swoich pomysłów zakończyło się opuszczeniem składu przez obrażonych Andersona i Wakemana. Odejście tego pierwszego oznaczało stratę w jednej chwili rozpoznawalnego frontmana i głównego pomysłodawcy materiału. Nic więc dziwnego, że gdy pozostała trójka zabrała się za kontynuowanie prac nad nowym albumem, szło im to bardzo opornie.

Z pomocą przyszedł management zespołu, który w tamtym czasie zarządzał także synthpopowym duetem The Buggles. Trevor Horn i Geoff Downes właśnie wydali swój debiutancki album "The Age of Plastic", poprzedzony ogromnie popularnym singlem "Video Killed the Radio Star". Za pośrednictwem menadżera Briana Lane'a doszło do połączenia obu składów, które zadziałało całkiem sprawnie. Nowi muzycy wnieśli do Yes trochę świeżych pomysłów, podczas gdy pozostali członkowie zadbali o to, by nie zabrakło typowych dla grupy elementów. Zaangażowano nawet dwóch dawnych współpracowników, nieobecnych od czasu "Relayer": producenta Eddiego Offorda (który zrezygnował w trakcie sesji) i grafika Rogera Deana. A jednak ostateczny efekt pozostawia mieszane odczucia.

Rozpoczynające "Dramę" nagranie "Machine Messiah" to z jednej strony zaskakująco ciężki, wręcz metalowy riff, a z drugiej - typowe dla grupy rozwiązania melodyczne i aranżacyjne. Horn usilnie stara się imitować barwę głosu i sposób śpiewania Andersona, jednak dzięki silnemu wsparciu wokalnemu Squire'a i Howe'a brzmi to całkiem przekonująco. Utwór wydaje się jednak trochę na siłę zagmatwany, jakby sama mnogość motywów - a nie ich jakość i dopasowanie - miała nadać mu wartości. Znacznie prostszym nagraniem jest "White Car" - to zaledwie półtoraminutowa miniatura, która powstała przypadkiem, podczas testowania przez Downesa syntezatora. Później dograno wokal Horna i w ciągu jednego popołudnia kawałek był gotowy. Szkoda, że nie rozwinięto tego w pełnoprawny utwór, bo ma potencjał na coś więcej, niż zapychacz służący do wyrównania długości stron płyty winylowej. Bardziej piosenkowe oblicze zespołu pokazuje natomiast "Does It Really Happen?". Partie wokalne są strasznie banalnie, ale jest tu też fajna, nieco nowofalowa linia basu i ogólnie nowocześniejsze brzmienie (dziś już wprawdzie mocno przestarzałe).

Połączenie typowych dla zespołu rozwiązań z nowocześniejszymi wpływami i brzmieniem (m.in. za sprawą wykorzystania wokodera), najciekawiej wyszło w "Into the Lens" - kolejnym rozbudowanym utworze, w którym jednak poszczególne części składają się w całkiem sensowną, spójną całość. Do tego jeszcze z całkiem zgrabnymi, chwytliwymi melodiami. Horn i Downes skomponowali ten utwór jeszcze przed dołączeniem do Yes, jednak tutejsza wersja została znacznie przearanżowana (duet nagrał później tę kompozycję w oryginalnym kształcie, pod tytułem "I Am a Camera", na drugi album Buggles, "Adventures in Modern Recording"). Warto też wspomnieć, że własnie z tego utworu pochodzi najbardziej znany w Polsce motyw Yes - wykorzystany jako dżingiel przez Program Trzeci Polskiego Radia...  Na albumie znajdują się jeszcze dwa mniej udane kawałki: prostszy "Run Through the Light" i bardziej rozbudowany "Tempus Fugit", oba zupełnie niecharakterystyczne, z wyjątkiem fajnych linii basu (w pierwszym kawałku wyjątkowo odpowiada za nią Horn).

"Drama" nie jest może dramatycznie słabym albumem, ale pozostawia sporo do życzenia. Całość nagrywana była zbyt pośpiesznie - sesja zajęła niespełna trzy miesiące, a zaczęła się natychmiast po zaangażowaniu nowych muzyków, zanim skład zdążył się zgrać. Trevor Horn i Geoff Downes wnieśli trochę dobrych pomysłów i odświeżyli brzmienie zespołu, jednak same utwory są często nie najlepiej przemyślane, a w większości powstały jeszcze w czasach największego kryzysu, jaki do tamtej pory dotknął zespół - tuż przed lub tuż po odejściu Jona Andersona. Znamienne jest to, że najlepszy utwór został przyniesiony przez nowych muzyków... Album sprzedawał się dobrze (2. miejsce w Wielkiej Brytanii, 18. w Stanach), a występy nowego składu zostały przyjęte pozytywnie. Jednak po powrocie z trasy Squire, White i Horn podjęli decyzję o odejściu, a Howe i Downes nie zdecydowali się na kontynuowanie działalności pod szyldem Yes z innymi muzykami. 

Ocena: 6/10



Yes - "Drama" (1980)

1. Machine Messiah; 2. White Car; 3. Does It Really Happen?; 4. Into the Lens; 5. Run Through the Light; 6. Tempus Fugit

Skład: Trevor Horn - wokal, gitara basowa (5); Steve Howe - gitara, mandolina (5), dodatkowy wokal; Geoff Downes - instr. klawiszowe, wokoder; Chris Squire - gitara basowa, pianino (5), dodatkowy wokal; Alan White - perkusja i instr. perkusyjne, dodatkowy wokal
Producent: Yes i Eddie Offord


Komentarze

  1. Wiedziałem że zasługuję na wyższą ocenę. Czyli 6/10, otwieracz najlepszy fajny ciężki riff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem podobnie w czerwcu (2019) kiedy miałem ten album na telefonie, czułem, że to 5/10 to za nisko, nawet dałem tu komentarz w tej sprawie.

      Usuń
  2. W sumie szkoda ze nie poszli dalej tym tropem. Utwory o cięższym i bardziej zwartym rytmie oraz Pan Howe grał w sposób bardzo zdyscyplinowany, bez nerwowych "rwanych" i chwilami kakofonicznych solówek. Nawet Horn dawał jakoś radę jako wokalista. Niestety większość kompozycji jest średnia. Wyróżnia się zdecydowanie Machine Messiah. Niestety potem były skadinad sympatyczne cyferki a potem slaby Big Generator....nie mówiąc o jeszcze słabszym ABWH gdzie nie pomógł powrót mistrza Wakemana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z uwagi na powiązania tego składu z The Buggles (które było wtedy połową Yes, można powiedzieć), ciekawie byłoby przeczytać Pańską recenzję znacznie bardziej innowacyjnego albumu, jakim był wtedy "The Age of Plastic", wg mnie jeden z korzeni nowofalowego art-popu. W kategorii artystycznego synthpopu także warto wysoko stoi również "Lexicon of Love" ABC, który również został wyprodukowany przez Horna

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)