[Recenzja] Genesis - "Wind & Wuthering" (1976)



Steve Hackett nie był w Genesis postacią pierwszoplanową - ani jako kompozytor, ani instrumentalista. Jednak to właśnie on, jako pierwszy muzyk klasycznego składu grupy, wydał album solowy. W 1975 roku, korzystając z przerwy w działalności zespołu, spowodowanej poszukiwaniami nowego wokalisty, zarejestrował autorski materiał na longplay zatytułowany "Voyage of the Acolyte" (w nagraniach wspomogli go Phil Collins i Mike Rutherford). Wkład gitarzysty w materiał nagrany parę miesięcy później na album "A Trick of the Tail" był znów niewielki. Ale już podczas kolejnej sesji, której wynikiem jest "Wind & Wuthering", miał mnóstwo pomysłów. Jednak wiele z nich odrzucono w wyniku demokratycznego głosowania (głównie na korzyść kompozycji Tony'ego Banksa). Ostatecznie na album trafiły tylko cztery utwory, których współkompozytorem jest Hackett (przy czym "Unquiet Slumbers for the Sleepers…" i "…In That Quiet Earth" to tak naprawdę jeden utwór, podzielony na dwa, aby gitarzysta aż tak bardzo nie marudził na niewielki udział w tantiemach). Niezadowolenie muzyka doprowadziło wkrótce do kolejnego rozłamu w Genesis.

"Wind & Wuthering" stanowi kontynuację poprzedniego albumu, utrzymaną jednak w bardziej subtelnym, jesiennym klimacie, który dobrze koresponduje z okładką i tytułem. Nie da się ukryć, że główną postacią na tym albumie jest Tony Banks, podpisany jako autor lub współautor sześciu z dziewięciu utworów. Brzmienie wyraźnie zdominowane jest przez jego klawisze - organy, melotron, akustyczne i elektryczne pianino, a także coraz chętniej używane syntezatory. To właśnie na bogatych brzmieniach klawiszy opierają się te najważniejsze, najbardziej reprezentatywne utwory, jak rozbudowane "Eleventh Earl of Mar" (podpisany przez Banksa, Hacketta i Rutherforda), "One for the Vine" i "All in a Mouse's Night" (oba skomponowane przez samego Banksa), a także bardziej piosenkowy, zapowiadający przyszłe dokonania "Afterglow" (kolejna kompozycja Banksa). Mniej udanym fragmentem jest perkusyjno-klawiszowy instrumental "Wot Gorilla?" (podpisany, oczywiście, przez Collinsa i Banksa), będący niezbyt udaną próbą nawiązania do jazz-rocka.

W pozostałych nagraniach udział Hacketta jest zdecydowanie większy. Popisać mógł się zwłaszcza we własnych kompozycjach. Napisany przez niego wspólnie z Collinsem "Blood on the Rooftops" wyróżnia się partiami gitary akustycznej, przywołującymi klimat muzyki dawnej. Jest to całkiem zgrabnie napisana piosenka, jednak klawiszowe tło, szczególnie imitacja smyczków, dodaje zbyt wiele patosu. "Unquiet Slumbers for the Sleepers…", sygnowany wspólnie z Rutherfordem, to instrumentalny duet 12-strunowych gitar akustycznych i nawiedzona partia syntezatora - w sumie nic szczególnego. Kolejny instrumental, "…In That Quiet Earth", to już bardziej energetyczny popis całego składu (i przez cały skład podpisany), z wiodącą rolą gitary Hacketta.

Najbardziej kontrowersyjnym utworem jest natomiast napisany przez Rutherforda "Your Own Special Way" - oparta głównie na akompaniamencie gitary akustycznej, niezwykle smętna i mdła ballada, w refrenie zalatująca muzyką country. Właśnie ten utwór wybrano na singiel promujący album (choć pozornie lepszym wyborem wydawałby się "Afterglow"). Jeszcze bardziej zaskakuje, że stał się umiarkowanym przebojem - był drugim singlem zespołu notowanym w Wielkiej Brytanii (43. miejsce) i pierwszym, który trafił na listy w Stanach (62. miejsce) i Kanadzie (83. miejsce). Na album o wiele lepiej pasowałby  równie łagodny, ale nie tak bezbarwny "Inside and Out" (napisany przez cały zespół), który wraz z innymi odrzutami z sesji "Wind & Wuthering" (banalnymi piosenkami "Match of the Day" i "Pigeons", napisanymi przez Banksa, Collinsa i Rutherforda) trafił na wydaną w następnym roku EPkę "Spot the Pigeon".

"Wind & Wuthering" ogólnie wypada lepiej od swojego poprzednika. Utwory wydają się bardziej przemyślane, pozbawione wysilonego wydłużania. Choć wciąż zdarza się, że zespół przynudza ("Your Own Special Way", "Unquiet Slumbers for the Sleepers…") lub wydaje się nie widzieć, co i jak chce osiągnąć ("Wot Gorilla?"), a ponadto popada w patos (zwłaszcza w "Blood on the Rooftops"). No i ogólnie muzycy sprawiają wrażenie nieco już zmęczonych dotychczasową konwencją, a coraz bardziej pociąga ich bardziej piosenkowe granie ("Your Own Special Way", "Blood on the Rooftops", "Afterglow"). "Wind & Wuthering" broni się przede wszystkim klimatem i zgrabnymi melodiami, poza tym Genesis nigdy nie miał wiele do zaoferowania i ten album tego nie zmienia. Przyjemnie się tego słucha, zwłaszcza jesienią, ale głębszych muzycznych doznań trzeba szukać gdzie indziej.

Ocena: 6/10



Genesis - "Wind & Wuthering" (1976)

1. Eleventh Earl of Mar; 2. One for the Vine; 3. Your Own Special Way; 4. Wot Gorilla?; 5. All in a Mouse's Night; 6. Blood on the Rooftops; 7. Unquiet Slumbers for the Sleepers…; 8. …In That Quiet Earth; 9. Afterglow

Skład: Phil Collins - wokal, perkusja i instr. perkusyjne; Tony Banks - instr. klawiszowe; Steve Hackett - gitara, cytra, zanza; Mike Rutherford - bass, gitara
Producent: David Hentschel i Genesis


Komentarze

  1. Jeden z niedocenionych lecz w mojej opinii najlepszych albumów Genesis z ery post-Gabriela.
    Sięgnąłem po niego wczoraj, dla porównania po pierwszym przesłuchaniu wydanej 3 lata temu płyty Steve Hacketta “Genesis Revisited 2”, która nieukrywam zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Przed jej wysłuchaniem myślałem że to będzie zwykłe “odgrzewanie starego kotleta” lecz spotkało mnie miłe rozczarowanie.

    Hackett w 18 kompozycjach granych z Genesis których jest współautorem pokazuje tam swoje spojrzenie na tą muzykę. Niestety grając w Genesis nie miał zbyt dużego wpływu na końcowy kształt tych utworów, dlatego też w 1996 wydał pierwszą płytę “Genesis Revisited” a w 2012 “Genesis Revisited 2”, na której gościnnie występują między innymi tak znani prog-rockowi muzycy jak John Wetton, Steve Rothery, Steven Wilson, Jakko Jakszyk, Mikael Akerfeldt oraz jako ciekawostka ..Simon Collins, syn Phila!

    Są tam ciekawe wersje aż pięciu utworów z tej płyty, “Eleventh Earl of Mar”, “Unquiet Slumbers for the Sleepers” połączone z “In That Quiet Earth”. Lecz największe wrażenie robi fenomenalnie zaśpiewana przez perkusistę zespołu Gary O’Toole najwspanialsza moim zdaniem nostalgiczna kompozycja Hacketta “Blood on the Rooftops”, oraz zaśpiewane przez ponad 60-letniego Wettona “Afterglow” i to tak, że od tej pory na zawsze będę kojarzył ten utwór z jego wokalem!
    Takich wspaniałych momentów jest na tym dwupłytowym albumie więcej, ale to chyba nie jest dobre miejsce na recenzję tej świetnej płyty.. sorry.. rozpisałem się za długo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuba Jasiński8 czerwca 2016 11:20

    Cześć. Zgadzam się, że to ostatni tak artystowsko-wysmakowany album grupy. Natomiast nie zgadzam się z jego niską oceną. Zabawne, bo kilka lat temu, łącznie z A Trick of the Tail, oceniałem go zdecydowanie gorzej. Dziś myślę inaczej. Jest to najdojrzalsze dzieło Genesis z okresu "progresywnego". Brzmienie, rzeczywiście jest niezwykle malarskie. Za jedyny ewidentny zgrzyt uważam instrumentalny Wot Gorilla - bez niego płyta nic by nie straciła, a tak niepotrzebnie wybija słuchacza z rytmu. W przeciwieństwie do Sztuczki - Wind jest bardziej płynna i w sumie spójna. Nie ma aż takich kontrastów dynamicznych, jak tam. Otwieracz jest świetny, taka bardziej wysmakowana wersja Watcher of the Skies i to klimatyczne zwolnienie; na jego przykładzie wyraźnie widać, od kogo zrzynali Szkoci z Aylesbury. One for the Vine jest utworem równie genialnym, wcale nie nudnym,tylko że nieco spokojniejszym - tu właśnie wiele klimatu robi gitara Hacketta i porywające solo Banksa - już bardzo "nowocześnie" brzmiące. Blood on the Rooftops to bardzo szlachetna, klasycyzująca, z początku brzmiąca nieco folkowo piosenka - następczyni nie mniej pięknej Lamii oraz Ripples, czy nawet Entangled. Jest to po prostu tak bezpretensjonalnie ładna piosenka, bez żadnego niepotrzebnego kombinowania. I ten tekst, który można streścić słowami poety: "niech na całym świecie wojna, byle wieś zaciszna i spokojna". Poza tym pojawia się tutaj kolejny kawałek operetkowy (z podziałem na rolę) - All In Mouse's Night, bardzo sympatyczny, z melodyjnymi pasażami Banksa i Collinsem, który jednak nadmiernie nie teatralizuje interpretacji (w odróżnieniu do poprzednika za mikrofonem). Your Own Special Way - wiele osób go nie lubi, a mi się bardzo podoba, zwłaszcza chórki w tle robione przez Mike'a. Można ten utwór uznać za jakąś zapowiedź przyszłej stylistyki lirycznej skoncentrowanej bardziej na perypetiach damsko-męskich, jak i muzycznej romantycznych ballad, jak Taking It All Too Hard czy In Too Deep chociażby. Zakończenie w postaci 3 połączonych utworów, robi na mnie na pewno lepsze wrażenie niż, dla mnie nieskładne" Los Endos. Trudno wybrać najlepszy utwór z tej płyty, bo są 3 takowe: Eleventh Earl of Mar, One for The Vine i oczywiście Blood on the Rooftops. Pozdrówka Torch

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie kupiłem Wind i po przesłuchaniu muszę zmienić zdanie. Co prawda muzycznie jest trochę słabsza od swoich pięciu poprzedniczek ale bardzo przyjemnie się tego słuchało, naprawdę rewelacyjna atmosfera.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak miło że album się obronił, choć zdawało mi się że poprzednio była siódemka. :)
    Jeden z dwóch moich ulubionych albumów Genesis. Mi tam się podoba "Your Own Special Way", ładny utwór, ale może ja po prostu lubię takie smutnawe rzeczy. Jednak moimi faworytami są "One for the Vine" i "All in a Mouse's Night" czyli z tego co widzę dobre wybory. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Obok Trick of the Tail najlepsza płyta Genesis! Jakim sposobem Collins który tak fatalnie zaśpiewał More Fool Me pokazuje tak świetna formę wokalna? Z tego co wiem klawiszowiec Banks narzucał grupie swoje zdanie. To i podobne względy spowodowały że Hackett miał dość co niestety przyniosło szkodę muzyce Genesis. Koledzy odrzucili jego utwory jak Please Dont Touch które wydał potem solo. Na tym albumie skończył się ciekawy Genesis. Można by go uznać za pożegnanie w wielkim stylu. Utwory na tej płycie płyną jeden po drugim jakby były częściami duzej całości. Z początku nawet wydawało mi się że Special Way to ciag dalszy One For The Vine ;) Brzmienie jakieś takie baśniowe głównie za sprawą klawiszy. Teksty Eleventh Earl of Mar czy All in A Mouses Night też bajkowe. Przepiękna Blood On The Rooftops z klasyczna gitarą Hacketta. Tekst dla mnie mowi o przeladowaniu telewizja. A było to w czasach gdy internet nie istniał a kanałów tv na Zachodzie było chyba kilkanaście. Całość bardzo spójna- nawet Special Way tak bardzo nie odstaje choc to najsłabszy moment płyty.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Soft Machine - "Fifth" (1972)