[Recenzja] Rush - "Exit...Stage Left" (1981)



"Exit...Stage Left", drugi album koncertowy Rush, podobnie jak poprzedni "All the World's a Stage", stanowi swego rodzaju zakończenie i podsumowanie pewnego etapu. Repertuar obejmuje głównie utwory z albumów "A Farewell to Kings", "Hemispheres", "Pernament Waves" i "Moving Pictures", na których zespół wypracował swój własny, dojrzały styl, będący połączeniem rocka progresywnego, hard rocka i new wave. Oprócz największych przebojów z tego okresu ("The Spirit of Radio", "Closer to the Heart", "Freewill", "Tom Sawyer"), znalazły się tutaj także nieco bardziej rozbudowane formy ("Jacob's Ladder", "Xanadu", "La Villa Stangniato"). Do pełni szczęścia zabrakło w sumie tylko "Limelight", choć co ciekawe, jest obecny na zatytułowanym tak samo, jak ten album, wideo. Znalazły się tu za to dwa starsze kawałki, sprzed 1977 roku: "Beneath, Between & Behind" i - co szczególnie cieszy - "A Passage to Bangkok". Jeśli jednak ktoś posiada pierwsze wydanie CD, to tego ostatniego utworu tam nie znajdzie.

Nagrania pochodzą głównie z występu w Montrealu, 27 marca 1981 roku. Wyjątek stanowią cztery utwory z drugiej strony winylowego wydania ("A Passage to Bangkok", "Closer to the Heart", "Beneath, Between & Behind", "Jacob's Ladder"), które zarejestrowano w dniach 10-11 czerwca 1980 roku w Glasgow. Wykonania, niestety, nie odbiegają znacząco od studyjnych pierwowzorów. Zespół wciąż stara się jak najwierniej odtworzyć oryginały. Choć zdarzają się pewne urozmaicenia, jak całkiem udana perkusyjna solówka Neila Pearta w "YYZ", czy klasycyzujący popis Alexa Lifesona na gitarze akustycznej - "Broon's Bane", stanowiący wstęp do "The Trees". Warto też zwrócić uwagę na brzmienie "Red Barchetta", które w tej wersji jest jeszcze bardziej new-wave'owe. Poza tym, różnice są raczej minimalne. W przeciwieństwie do "All the World's a Stage" nie mam jednak wrażenia, że zespół na żywo wypada gorzej.

"Exit...Stage Left" to raczej album skierowany do najwierniejszych fanów Rush, którzy muszą mieć wszystko, co zespół wydał. Jest także niezłym wyborem dla osób, które koniecznie chciałyby posiadać tylko jedno wydawnictwo grupy. Dla wszystkich pozostałych będzie wyłącxnie ciekawostką, której nie trzeba znać. Jednak wykonanie i repertuar są na tyle dobre, że ocena musi być wysoka.

Ocena: 8/10



Rush - "Exit...Stage Left" (1981)

LP1: 1. The Spirit of Radio; 2. Red Barchetta; 3. YYZ; 4. A Passage to Bangkok; 5. Closer to the Heart; 6. Beneath, Between & Behind; 7. Jacob's Ladder
LP2: 1. Broon's Bane; 2. The Trees; 3. Xanadu; 4. Freewill; 5. Tom Sawyer; 6. La Villa Strangiato

Skład: Geddy Lee - wokal, gitara basowa, syntezatory; Alex Lifeson - gitara, syntezatory; Neil Peart - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Terry Brown


Komentarze

  1. Wcześniejsze studyjne płyty Rush trochę mnie nudzą więc Exit jest świetny jako Rush w pigułce bo to takie takie the best of tym bardziej że utwory nie odbiegają od studyjnych i trudno się dziwić po tym jak w 93 roku Geddy Lee przyznał się że płyta była dogrywana w studio (a to nie dziwne bo Thin Lizzy na Dangerous czy Judas Priest na Unleshed...). Jedyną płytą Rush która mi wchodzi od początku do końca to Grace Under Pressure.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w swojej kolekcji ten album i GUP... i jakoś nie czuję potrzeby by mieć więcej.

    Neil P. to chyba jedyny perkusista z rockowych kręgów którego solowych popisów nigdy nie skrytykowałeś. Nawet Gingerowi Bakerowi dostało się za Toad ;) To już coś.

    Myślisz, że ciekawy mógłby być kawałek dający się określić jako "bitwa" perkusistów? Opierałby się wyłącznie na interakcjach dwóch perkusistów, grających w różnym stylu, jeden bardziej rockowo i mocno (chociaż ciężko byłoby tu pewnie uniknąć monotonii, cięzko o dobrego rock bębniarza), drugi wyrafinowanie, bazując na innych środkach wyrazu. Nie byłaby to już solówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że coś takiego może już istnieć.

      Nie skrytykowałem tez wielu innych rockowych bębniarzy. Jest lub było wśród nic wielu świetnych muzyków.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)