[Recenzja] Deep Purple - "Machine Head" (1972)



Album "Machine Head" uznawany jest za jedno z największych dokonań Deep Purple i ciężkiego rocka w ogóle. To głównie zasługa jednego utworu - "Smoke on the Water". Najsłynniejszej kompozycji grupy, opartej na jednym z najbardziej rozpoznawalnych riffów wszech czasów. Ritchie Blackmore twierdzi, że ten prosty, składający się ledwie z czterech dźwięków motyw, to po prostu zagrany od tyłu jeden z motywów V Symfonii Beethovena. Muzycy nie od razu jednak dostrzegli jego potencjał. Na pierwszy singiel wytypowali "Never Before" - prostą melodyjną piosenkę, której dziś trochę się wstydzą. Pomysł wydania "Smoke on the Water" na kolejnym singlu początkowo wyśmiali. Ostatecznie utwór trafił na małą płytę czternaście miesięcy po premierze "Machine Head", gdy w sklepach dostępny był już kolejny studyjny longplay zespołu, "Who Do We Think We Are". W Europie singiel przeszedł niemal bez echa, ale w Stanach osiągnął ogromny sukces , dochodząc do czwartego miejsca notowania (najlepszy wynik zespołu na tamtejszym rynku od czasu wydanego cztery lata wcześniej "Hush").

Ale "Machine Head" to nie tylko "Smoke on the Water". Znalazło się tutaj także sześć innych utworów, z których połowa na stałe weszła do koncertowego repertuaru Deep Purple. Do nich należy rozpędzony "Highway Star". Jeden z najlepszych utworów zespołu, z rewelacyjnymi solówkami Blackmore'a i Jona Lorda, zdradzającymi inspirację muzyką klasyczną, świetnie zaśpiewany przez Gillana. Przyczepić można się tylko do wygładzonego brzmienia, które nie pasuje do charakteru tej kompozycji. Bardziej pasowałoby surowe brzmienie znane z dwóch poprzednich albumów. Na koncertach utwór zyskał jednak odpowiedni ciężar i właśnie koncertowych wykonań słucha się najlepiej (np. niesamowicie energetycznej wersji z "Made in Japan"). Kolejny klasyk to "Lazy". Rozpoczęty rewelacyjnym organowym popisem Lorda, a po dołączeniu pozostałych muzyków nabierający bluesowego charakteru. Świetnie w takiej stylistyce odnalazł się Gillan (którego partia pojawia się dopiero w drugiej połowie utworu). Wokalista zagrał tutaj także na harmonijce, co jest fajnym urozmaiceniem. Na koniec pojawia się jeszcze fantastyczna solówka Blackmore'a. Szkoda, że zespół nie inspirował się częściej bluesem, bo tutaj dało to wspaniały efekt. Nie można też zapomnieć o bardzo energetycznym i chwytliwym "Space Trackin'". Na koncertach utwór rozrastał się nawet do pół godziny. Moim zdaniem najlepiej wypada jednak w skondensowanej do czterech i pół minuty wersji studyjnej.

Do mniej klasycznych fragmentów albumu zalicza się "Maybe I'm a Leo". Ten utrzymany w średnim tempie utwór nie ma może takiej wyrazistości, jak opisane wyżej kompozycje, jednak jest całkiem przyjemnym wypełniaczem. Natomiast galopujący "Pictures of Home" to już kawałek zdecydowanie niedoceniony, także przez sam zespół, który nie wykonywał go na żywo aż do 1993 roku. A przecież idealnie sprawdziłby się na koncertach, dając przede wszystkim pole do popisu sekcji rytmicznej. Już w wersji studyjnej pojawia się perkusyjny wstęp Iana Paice'a i basowe solo Rogera Glovera. Podczas występów fragmenty te mogłyby zostać ciekawie rozbudowane. Jest jeszcze wspomniany "Never Before". Najbardziej kontrowersyjny fragment longplaya. Bo z jednej strony jest to całkiem przyjemny, melodyjny kawałek. A z drugiej - sami muzycy przyznają, że napisali go z niewłaściwych, a więc czysto merkantylnych pobudek. I te pobudki niestety doskonale słychać w nieco sztampowym refrenie. Największą zbrodnią, jaką muzycy w tamtym czasie muzycy popełnili, było jednak nieumieszczenie na albumie przepięknej, przejmującej ballady "When a Blind Man Cries". Miejsca na winylu było jeszcze dość, jednak Blackmore uznał, że utwór jest zbyt spokojny, przez co nie pasuje do reszty albumu. Utwór oryginalnie został zmarnowany na stronie B singla "Never Before", jednak można go znaleźć także na większości składanek zespołu, oraz na kompaktowych reedycjach "Machine Head". A od czasu odejścia z zespołu Ritchiego, jest chętnie wykonywany przez zespół na żywo.

"Machine Head" to klasyczna pozycja w dyskografii Deep Purple, otoczona przez fanów prawdziwym kultem. Zdecydowanie jednak nie należy do moich faworytów - nie podoba mi się jej wygładzone brzmienie, ani niektóre zawarte tutaj kompozycje (przy jednoczesnym braku "When a Blind Man Cries"). Słychać, że zespołowi bardzo spodobał się sukces i nie chcąc go stracić, nagrał materiał o bardziej przystępnym i komercyjnym charakterze. Ale z drugiej strony, jest to jednak jeden z lepszych albumów zespołu (w pierwszej piątce bym go nie umieścił, ale w dziesiątce - jak najbardziej), na którym znalazło się kilka naprawdę świetnych kompozycji. To nie tylko ograny na wszelkie możliwe sposoby "Smoke on the Water".

Ocena: 7/10



Deep Purple - "Machine Head" (1972)

1. Highway Star; 2. Maybe I'm a Leo; 3. Pictures of Home; 4. Never Before; 5. Smoke on the Water; 6. Lazy; 7. Space Truckin'

Skład: Ian Gillan - wokal; Ritchie Blackmore - gitara; Jon Lord - instr. klawiszowe; Roger Glover - gitara basowa; Ian Paice - perkusja
Producent: Deep Purple


Komentarze

  1. "When The Blind Man Cries" wg Blackmore'a niby nie pasowało do reszty albumu, ale ballady na debiucie Rainbow to już mu nie przeszkadzały :D Po mojemu chciał po prostu utrzeć Lordowi nosa, zwłaszcza że ten drugi, z tego co wiem, bardzo lubił "Pictures Of Home" i chyba z racji fochów Ritchiego nie był on w tamtych czasach grany na koncertach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blackmore to straszny nudziarz - zobacz jak mało różnią się setlisty Deep Purple i Rainbow na poszczególnych trasach. Setlisty tras promujących "Rising" i "Long Live Rock'n'Roll" różniły się jednym utworem. Purple dopiero po jego odejściu zaczęli odgrywać na żywo niektóre stare kawałki, bo Rysiek wolał w kółko grać to samo.

      Usuń
  2. Tak ta płyta jest wygładzona komercyjnie, brak jej brudu 'In Rock'. Słychać w utworach, tą dosłownie chirurgiczną dokładność. Ba, słucham sobie remastera CD na słuchawkach i dosłownie słyszalne są pogłosy dźwięku odbijającego się od ścian studia. Ale nie zmienia to mojego zdania, że to zacne utwory. A dodatkowo na tym remasterze mam 'When a blind man cries', dlatego dla mnie 8. Lubię na tej płycie grę Lorda i Glovera, a Gillan w sile wieku śpiewa świetnie.
    Gdyby ten album miał brud 'In Rock' to by była jak dla mnie 9.

    OdpowiedzUsuń
  3. Highway Star wymiata, jednak wygładzone brzmienie naprawdę psuje wrażenia z tego albumu (o dziwo to brzmienie nie przeszkadza tak w "When a Blind Man Cries")
    Jakby ten album miał nie tak wygładzonego brzmienia to zyskałby w Twoich oczach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie. Niespecjalnie pasujące tu brzmienie to jedno, ale i same kompozycje w większości mnie nie przekonują. A akurat te, co najbardziej mi się podobają są też na "Made in Japan" ("Highway Star", "Lazy", "Space Truckin'"). Z kolei "When a Blind Man Cries", który trochę by podniósł poziom, jest tylko na niektórych wydaniach. To w ogóle jest problem całej dyskografii Deep Purple. Albumy bronią się co najwyżej pojedynczymi kawałkami. Nawet na tych najlepszych nie brakuje wypełniaczy.

      Usuń
  4. Mój chyba ich ulubiony album. Nigdy jakoś nie umiałem przekonać się do Deep Purple w pełni bo bardziej gustowałem w innej muzyce a za "Łebka" to poza może pojedyńczymi utworami totalnie byli dla mnie niszowi ale no jest to raczej muzyka dla dojrzałego słuchacza i z wiekiem coraz bardziej doceniam ich twórczość, utwory takie jak Highway Star z Machine Head, Fireball, Gypsy Kiss podchodzą już nawet pod Speed/Thrash Metal progresywny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Deep Purple i ten konkretny album to bardzo popularna i przystępna muzyka, dlatego nie potrzeba żadnej dojrzalości, żeby tego słuchać. To jest taka muzyka, której zaczyna się słychać w wieku nastoletnim - choć niekoniecznie pasująca do gustów większości dzisiejszych nastolatków. Za wyjątkiem tych siedzących w rocku, których gusta kształtują stare dziady z "Teraz Rocka" i podobnych mediów. Tak więc faktycznie dziś średnia wieku słuchaczy Deep Purple jest wysoka, ale nie na to za wiele wspólnego z ich dojrzałością muzyczną :).

      Usuń
    2. No raczej jest to w odbiorze trudniejsza muzyka od Metallici, System of a Down, Slipknota, Disturbed, Korn czy Iron Maiden czyli zespołów od których większość nastolatków zaczyna słuchać muzyki Rock/Metal, przynajmniej ja tak miałem w wieku 17-18 lat, że więcej przekatowałem Metallici, System of a Down, Iron Maiden, Disturbed czy Korn niż właśnie Deep Purple gdzie jedyne utwory jakie wtedy od nich naprawde lubiłem to był Perfect Strangers, Highway Stars, Fireball i Smoke on The Water.

      Usuń
    3. Ujmę to tak: w latach 70. Deep Purple to była muzyka dla dokładnie tego samego typu odbiorcy, który w późniejszych dekadach zaczynał od słuchania wykonawców, których wymieniłeś. Jedyna ewentualna trudność dla współczesnych nastolatków to zupełnie niedzisiejsze brzmienie klasycznych dokonań DP. Jeżeli natomiast chodzi o najnowsze dokonania zespołu, no to jest to po prostu muzyka grana przez starych ludzi dla ich rówieśników, ale tych, którzy zatrzymali się na etapie słuchania prostego rocka. No może "Made in Japan" czy "Concerto for Group and Orchestra" są trudniejsze dla początkujących słuchaczy, ale raczej mało kto sięga najpierw po koncertówki.

      Deep Purple to nie Can, Captain Beefheart, Frank Zappa, Gentle Giant, Henry Cow, King Crimson (szczególnie w wydaniu koncertowym), Magma, Soft Machine, Van der Graaf Generator czy z innej beczki Ornette Coleman, Anthony Braxton, Peter Brotzmann lub John Coltrane z freejazzowego okresu. Taka muzyka faktycznie jest trudna, ponieważ wymaga znacznie większego osłuchania, żeby w ogóle zrozumieć o co w niej chodzi, a także dużej otwartości, aby docenić muzykę kompletnie inną od tego, co proponuje mainstream. Deep Purple to natomiast ścisły mainstream, tyle że taki sprzed paru dekad.

      Usuń
    4. Powiedzmy sobie wprost no. Deep Purple się brzydko po prostu zestarzał, kiedy w latach 80tych były już zespoły grające Thrash jak Metallica, Megadeth, Slayer, Anthrax, Exodus, Testament, Overkill i Death Angel Deep Purple grali dalej w swoim stylu i już wtedy jak na tamte lata trąciło to mychą a obecnie nie tyle trąci mychą co katakumbami i rozkładem, jasne to legednarna kapela i ww zespoły czerpały też inspiracje ale no jak ww zespoły dalej nagrywaja i modyfikują Thrash i nie brzmi to nawet dziś jakoś archaicznie to takie Deep Purple no niestety już tak i jest to jednak muzyka trudniejsza w odbiorze i typowa dla jak to młodzi mawają "Boomerów" aczkolwiek ja tam lubię parę albumów bo technicznie taki Machine Head, Fireball czy Perfect Strangers są świetne

      Usuń
    5. Mam taką teorię, że słuchanie głównie / wyłącznie metalu robi krzywdę w ten sposób, że taki słuchacz oczekuje od wszystkiego jednakowego brzmienia. A przecież w każdej dekadzie - w każdym razie odkąd pojawił się w miarę sensowny sprzęt do nagrywania, czyli na pewno już w latach 50. - muzyka mogła brzmieć na wiele różnych sposobów. Deep Purple z lat 70. ma klasycznie rockowe brzmienie, które naprawdę może podobać się także współcześnie i niezliczonym osobom - w tym i mnie - faktycznie się podoba. O archaiczności można by mówić wtedy, gdyby w tamtej dekadzie mieli brzmienie np. lat 20. Ale takie było ówczesne brzmienie takiej muzyki. Co prawda część tych płyt nie jest za dobrze wyprodukowana. "In Rock" wyszedł trochę za surowy, prawie jak demo, a z kolei "Machine Head" zanadto wygładzony, ale do "Fireball", "Made in Japan", a zwłaszcza "Come Taste the Band" nie mogę się pod tym względem przyczepić.

      Natomiast abstrahując od brzmienia, to była muzyka grana przez młodych ludzi dla ówczesnych nastolatków czy dwudziestoparolatków i nie ma w niej nic boomerskiego. Może i dziś tego słuchać bez zażenowania mając te kilkanaście lat - ja słuchałem i nie byłem w tym osamotniony. Dopiero po reaktywacji w latach 80. zaczęli grać coraz bardziej dziadowsko - niby dalej w tej młodzieżowej stylistyce, ale z coraz większą zadyszką i w taki sposób, że jest to muzyka dla coraz starszych osób, którym przypomina ona o latach młodości. Ale słuchanie dad rocka z sentymentu nie ma nic wspólnego z dojrzałością muzyczną, a jedynie z zaawansowanym wiekiem. Sięganie dziś po te klasyczne, młodzieńcze dokonania Deep Purple przez starszych lub młodszych słuchaczy też nie świadczy o dojrzałości muzycznej, bo to naprawdę nie jest trudna muzyka.

      Usuń
    6. No nie jest trudna, Jethro Tull czy King Crimson są o wiele trudniejsze, natomiast dzisiejsze Purple no są smętne po prostu, ostatni chyba taki album na poziomie jaki mi się podoba to Perfect Strangers, mam jeszcze Whoosh ale po przesłuchaniu go uznaje ten album jedynie do Chillowania bez zagłębiania się w niego bardziej aczkolwiek czy jest jakiś tragiczny? No nie, czuć dalej ducha lat 70tych i końca 60tych ale czuć starość na nim i chłód.

      Usuń
  5. Ocena sugeruje jednak pierwszą piątkę - mówimy o studyjniakach rzecz jasna.

    CTTB, InR, BURN, Eponim, Fireball, ten. Tylko dwa pierwsze mają więcej niż 7.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tym gorzej świadczy o tym zespole, jeśli taki album łapie się do TOP 5.

      Usuń
    2. Jaki "Taki"? Piszesz jakby to był jakiś kiepski album. A moim zdaniem to najbardziej użytkowy z ich albumów. Krótki, hit za hitem, produkcja odpowiednia dla nowicjuszy.

      Usuń
    3. No nie jest kiepski, ale też pod żadnym względem także użytkowym, nawet nie zbliża się do wybitności.

      Usuń
  6. O dziwo mogę słuchać Smoke On The Water podczas słuchania tego albumu, mimo że od dekad mordowało go radio (teraz być może przestało?). Baaaardzo lubię Never Before i nawet nagrałem cover ;) jedyny nieco slabszy kawałek to dla mnie Maybe Im a Leo - trochę mnie śmieszy początkowy riff. Highway, Lazy i Space Truckin to wymiatacze które chyba nigdy mi się nie znudza. Wygładzone brzmienie jakoś zbytnio mi nie przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przecież Deep Purple to doskonały zespół! Potrafią nawet zagrać jazz! Tak doskonałego wykonania nie udźwignął by nawet skład z Bitches Brew

    https://www.youtube.com/watch?v=XnSRt6HYt8k

    [ironia mode - ON]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale pamiętasz, że już publikowałeś ten żart pod inną recenzją?

      To nagranie z linka - gdzie muzycy grają i wyglądają jak zespół weselny próbujący zagrać po jazzowemu - to krindż okrutny, ale nie ma co aż tak cisnąć beki z tych Purpli pod recenzją płyty z lat 70. Bo jednak wtedy coś sobą reprezentowali. Na żywo - pomijając solówki Paice'a - była to jedna z najlepszych wówczas grup rockowych, zwłaszcza gdy nie brać pod uwagę ambitniejszych form rocka. Studyjne płyty cierpią przez często kiepską produkcję i bardzo nierówny poziom kompozycji, ale ogółem trudno o coś lepszego w hard rocku - tylko Led Zeppelin, Black Sabbath i może jakieś pojedyncze płyty innych zespołów.

      Usuń
    2. Właśnie nie byłem pewny, ale zdawało mi się że mogłem już to wyciągać pod jakąs recenzją :D

      Wiem że to słabe, to chyba właśnie jest przykład kotletowego smooth jazzu.

      Machine Head lubię za treściwość. Krótka i nie ma tu autentycznie słabego utworu.

      Usuń
    3. Pewnie płyta Lucifer's Friend jest lepsza od większości wydawnictw DP plus jakieś z tej serii o NKR

      Ty za to ciśniesz z Pajca pod wieloma recenzjami :P

      Gdzie zniknęła recenzja Spłuczki?

      Usuń
    4. To nie była recenzja, tylko żart i jako tekst nie trzymał poziomu, jaki chciałbym prezentować.

      Debiuty Lucifer's Friend, T2, High Tide i może Night Sun są na poziomie co lepszych Purpli, Sabbathów i Zeppelinów, poza tymi dziesiątkowymi. Na pewno ciekawsze od "Machine Head".

      Pejs był wystarczająco dobry do grania takiej muzyki, no ale solówek to mieć nie powinien.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)