[Recenzja] Grand Funk Railroad - "Grand Funk" (1969)
Swego czasu Grand Funk Railroad był w ścisłej czołówce najgłośniej i najbardziej energetycznie grających zespołów amerykańskich. Wiąże się z tym pewna anegdota. W październiku 1969 roku trio rozgrzewało publiczność przed występem Led Zeppelin. Reakcja publiczności na tak intensywną muzykę była do tego stopnia entuzjastyczna, że Peter Grant, menadżer Zeppów, odłączył grupie prąd i wyrzucił ją z reszty trasy. Wszystko z obawy, że Amerykanie przyćmią jego podopiecznych. Ale przecież sceniczna energia i odkręcone na maksa przestery to nie wszystko. Brytyjczycy oferowali także dobrze napisane utwory - fakt, częściowo podprowadzone innym twórcom - a także starannie dopracowane aranżacje. W przypadku Grand Funk było po tym względem zdecydowanie gorzej. Na debiutanckim "On Time" kompozycje można nazwać szczątkowymi i, eufemistycznie, mało atrakcyjnymi. Jego następca wypada pod tym względem podobnie. Główna różnica między dwiema płytami tria z 1969 roku to brzmienie. Na "Gran