[Artykuł] 50 lat temu... Przełomowy rok 1966
W historii muzyki było kilka wyjątkowych roczników. Pierwszym z nich był rok 1959, który przyniósł kilka jazzowych arcydzieł, mających odmienić oblicze muzyki (m.in. "Kind of Blue" Milesa Davisa, "Time Out" kwartetu Dave'a Brubecka, czy "The Shape of Jazz to Come" Ornette'a Colemana). Jednak pod względem przełomowości żaden rok nie może się równać z 1966. Był to kolejny bardzo dobry rok dla jazzu, ale zarazem pierwszy tak dobry dla muzyki rockowej, która właśnie wtedy przestała być czystą rozrywką, a zaczęła zdradzać artystyczne ambicje.
Tak naprawdę, zmiany zaczęły się już pod koniec 1965 roku, wraz z albumem "Rubber Soul" The Beatles, a nawet pół roku wcześniej, gdy zespół wydał "Help!". Oba albumy pokazały (w różnym stopniu, na "Rubber Soul" zdecydowanie bardziej) większą dojrzałość kompozytorską muzyków, wykorzystanie szerszego instrumentarium, a także inspiracje wykraczające poza rock and roll i rhythm and blues, sięgające muzyki klasycznej czy amerykańskiego folku (wpływ Boba Dylana). Ukoronowaniem tych eksperymentów był wydany już w 1966 roku album "Revolver", który już w całości zachwyca pomysłowymi aranżacjami, bogatym instrumentarium, producenckimi sztuczkami i coraz ciekawszymi inspiracjami, tym razem sięgającymi aż muzyki hindustańskiej
Za Beatlesami wkrótce podążyli inni wykonawcy. Z inspiracji ich eksperymentami, a także wpływów bluesa, folku, jazzu i muzyki indyjskiej (oraz środków odurzających) powstał rock psychodeliczny. Już w 1966 roku styl ten został w pełni zdefiniowany takimi albumami, jak "Revolver", "Fifth Dimension" The Byrds, "The Psychedelic Sounds of the 13th Floor Elevators" 13th Floor Elevators, "Roger the Engineer" The Yardbirds, czy "Da Capo" Love (na tym ostatnim znalazł się pierwszy w historii rocka utwór zajmujący całą jedną stronę płyty winylowej - 19-minutowy "Revelation"). Jeszcze bardziej eksperymentalny charakter ma debiut Franka Zappy i jego Mothers of Invention, zatytułowany "Freak Out!". Nawet The Rolling Stones postanowili nieco poeksperymentować i na albumie "Aftermath" rozszerzyli instrumentarium m.in. o sitar, wibrafon i dulcimer. Nie wypada nie wspomnieć o "Pet Sounds" The Beach Boys, który nie tylko rozwinął dźwiękowe eksperymenty Beatlesów, ale także jest uznawany za pierwszy album koncepcyjny. Dość ważnym wydawnictwem jest też "A Quick One" The Who, z tytułową kompozycją, będącą de facto sześcioma różnymi utworami o spójnej warstwie tekstowej - w późniejszych latach z takiego rozwiązania ochoczo czerpali inni wykonawcy.
Równolegle powstał inny rockowy nurt - blues rock. Za jego twórcę należy uznać Johna Mayalla, który w 1966 roku wydał swój pierwszy studyjny album - sygnowany wspólnie z Erikiem Claptonem "Blues Breakers". Muzycy zaproponowali na nim ekscytujące połączenie bluesowych patentów z rockową energią, które przez kilka kolejnych lat miało inspirować sporą rzeszę muzyków. Choć trzeba odnotować, że zaledwie miesiąc później ukazał się inny album, który równie dobrze połączył te dwa elementy - "East-West" The Butterfield Blues Band, w którym występował świetny gitarzysta Mike Bloomfield. Album przy okazji poszerzył granice blues rocka, dodając także silne wpływy jazzowe i psychodeliczne (w utworach "Work Song" i "East-West"). Jeszcze w tym samym roku Clapton, wspólnie z Jackiem Bruce'em i Gingerem Bakerem, założył trio Cream. Choć wydany w grudniu "Fresh Cream" jest dość zachowawczym połączeniem bluesa i psychodelii, tak kolejne wydawnictwa grupy podłożyły solidne fundamenty pod cięższe odmiany rocka. Tymczasem grupa Monks na albumie "Black Monk Time" wymyśliła punk rock. W 1966 roku wciąż dobrze miała się też muzyka folkowa - Bob Dylan wydał podwójny album "Blonde on Blonde", ponadto ukazały się obiecujące debiuty Roya Harpera ("Sophisticated Beggar"), Tima Buckeya ("Tim Buckley") i folkrockowej grupy Buffalo Springfield ("Buffalo Springfield").
Wiodącym gatunkiem był jednak wciąż jazz. Rok bezsprzecznie należał do Johna Coltrane'a, który wydał jedno ze swoich największych arcydzieł, "Ascension", a także jego udaną kontynuację, "Meditations", oraz koncertówkę "Live at the Village Vanguard Again!". Ogólnie był to mocny rok dla free jazzu - ukazały się wtedy także tak istotne albumy, jak "Mama Too Tight" Archiego Sheppa, "Unit Structures" i "Conquistador!" Cecila Taylora, "Complete Communion" Dona Cherry'ego, "The Magic City" (i kilka innych wydawnictw) Sun Ra, ale też wiele mniej znanych, jak np. "Staying on the Watch" Sonny'ego Simmonsa, "Marion Brown Quartet" Mariona Browna, "Spirits Rejoice" Alberta Aylera, "Sound" Roscoe Mitchell Sextet, czy eponimiczny longplay Sunny'ego Murraya. Ponadto wydany został album "New Thing at Newport" z fragmentami występów Coltrane'a i Sheppa na tytułowym festiwalu.
Skoro o koncertowych wydawnictwach mowa, to trzeba też wspomnieć o "Four & More" Milesa Davisa, "At the Golden Circle Stockholm, Volume One" Ornette'a Colemana, "Right Now: Live at the Jazz Workshop" Charlesa Mingusa, "Live at Monterey" Don Ellis Orchestra, oraz "Recorded Live at the Monterey Jazz Festival" Johna Handy'ego. Ten ostatni album to prawdziwy prekursor nurtu fusion - inspirację nim słychać w późniejszych dokonaniach Davisa, Mahavishnu Orchestra, czy nawet King Crimson. Miles w tym roku nie wydał nic poza wspomnianą koncertówką, ale aktywni byli członkowie jego kwintetu - Wayne Shorter wydał dwa albumy (słynny "Speak No Evil" i bardziej awangardowy "The All Seeing Eye"), po jednym opublikowali Herbie Hancock (jeszcze słynniejszy "Maiden Voyage") i Tony Williams ("Spring"), a Ron Carter był rozrywanym sidemanem, który wystąpił w sumie na kilkunastu wydanych w tym roku albumach (w tym wspomnianych wyżej wydawnictwach Shortera i Hancocka).
Jednym z najważniejszych i najlepszych albumów tego roku jest także "Astigmatic" Krzysztofa Komedy, udowadniający, że nie tylko czarnoskórzy Amerykanie potrafią grać dobry jazz. Innym przykładem może być eponimiczne wydawnictwo kwartetu Zbigniewa Namysłowskiego. Co jak co, ale akurat polski jazz był na światowym poziomie, nawet w tamtych (a raczej: zwłaszcza w tamtych) czasach. Wracając do Stanów, warto też wspomnieć o albumach Joego Hendersona ("Inner Urge", "Mode for Joe"), Lee Morgana ("Search for the New Land"), Jackiego McLeana ("Right Now!"), Larry'ego Younga ("Unity"), Bobby'ego Hutchersona ("Components"), Billa Evansa i Jimiego Halla ("Intermodulation"), Arta Blakeya i jego The Jazz Messengers ("Indestructible"), oraz Dona Friedmana ("Metamorphosis").
Tak naprawdę, zmiany zaczęły się już pod koniec 1965 roku, wraz z albumem "Rubber Soul" The Beatles, a nawet pół roku wcześniej, gdy zespół wydał "Help!". Oba albumy pokazały (w różnym stopniu, na "Rubber Soul" zdecydowanie bardziej) większą dojrzałość kompozytorską muzyków, wykorzystanie szerszego instrumentarium, a także inspiracje wykraczające poza rock and roll i rhythm and blues, sięgające muzyki klasycznej czy amerykańskiego folku (wpływ Boba Dylana). Ukoronowaniem tych eksperymentów był wydany już w 1966 roku album "Revolver", który już w całości zachwyca pomysłowymi aranżacjami, bogatym instrumentarium, producenckimi sztuczkami i coraz ciekawszymi inspiracjami, tym razem sięgającymi aż muzyki hindustańskiej
Za Beatlesami wkrótce podążyli inni wykonawcy. Z inspiracji ich eksperymentami, a także wpływów bluesa, folku, jazzu i muzyki indyjskiej (oraz środków odurzających) powstał rock psychodeliczny. Już w 1966 roku styl ten został w pełni zdefiniowany takimi albumami, jak "Revolver", "Fifth Dimension" The Byrds, "The Psychedelic Sounds of the 13th Floor Elevators" 13th Floor Elevators, "Roger the Engineer" The Yardbirds, czy "Da Capo" Love (na tym ostatnim znalazł się pierwszy w historii rocka utwór zajmujący całą jedną stronę płyty winylowej - 19-minutowy "Revelation"). Jeszcze bardziej eksperymentalny charakter ma debiut Franka Zappy i jego Mothers of Invention, zatytułowany "Freak Out!". Nawet The Rolling Stones postanowili nieco poeksperymentować i na albumie "Aftermath" rozszerzyli instrumentarium m.in. o sitar, wibrafon i dulcimer. Nie wypada nie wspomnieć o "Pet Sounds" The Beach Boys, który nie tylko rozwinął dźwiękowe eksperymenty Beatlesów, ale także jest uznawany za pierwszy album koncepcyjny. Dość ważnym wydawnictwem jest też "A Quick One" The Who, z tytułową kompozycją, będącą de facto sześcioma różnymi utworami o spójnej warstwie tekstowej - w późniejszych latach z takiego rozwiązania ochoczo czerpali inni wykonawcy.
The Beatles w New Delhi (lipiec 1966). |
Równolegle powstał inny rockowy nurt - blues rock. Za jego twórcę należy uznać Johna Mayalla, który w 1966 roku wydał swój pierwszy studyjny album - sygnowany wspólnie z Erikiem Claptonem "Blues Breakers". Muzycy zaproponowali na nim ekscytujące połączenie bluesowych patentów z rockową energią, które przez kilka kolejnych lat miało inspirować sporą rzeszę muzyków. Choć trzeba odnotować, że zaledwie miesiąc później ukazał się inny album, który równie dobrze połączył te dwa elementy - "East-West" The Butterfield Blues Band, w którym występował świetny gitarzysta Mike Bloomfield. Album przy okazji poszerzył granice blues rocka, dodając także silne wpływy jazzowe i psychodeliczne (w utworach "Work Song" i "East-West"). Jeszcze w tym samym roku Clapton, wspólnie z Jackiem Bruce'em i Gingerem Bakerem, założył trio Cream. Choć wydany w grudniu "Fresh Cream" jest dość zachowawczym połączeniem bluesa i psychodelii, tak kolejne wydawnictwa grupy podłożyły solidne fundamenty pod cięższe odmiany rocka. Tymczasem grupa Monks na albumie "Black Monk Time" wymyśliła punk rock. W 1966 roku wciąż dobrze miała się też muzyka folkowa - Bob Dylan wydał podwójny album "Blonde on Blonde", ponadto ukazały się obiecujące debiuty Roya Harpera ("Sophisticated Beggar"), Tima Buckeya ("Tim Buckley") i folkrockowej grupy Buffalo Springfield ("Buffalo Springfield").
Blues Breakers: John Mayall, Eric Clapton i John McVie. |
Wiodącym gatunkiem był jednak wciąż jazz. Rok bezsprzecznie należał do Johna Coltrane'a, który wydał jedno ze swoich największych arcydzieł, "Ascension", a także jego udaną kontynuację, "Meditations", oraz koncertówkę "Live at the Village Vanguard Again!". Ogólnie był to mocny rok dla free jazzu - ukazały się wtedy także tak istotne albumy, jak "Mama Too Tight" Archiego Sheppa, "Unit Structures" i "Conquistador!" Cecila Taylora, "Complete Communion" Dona Cherry'ego, "The Magic City" (i kilka innych wydawnictw) Sun Ra, ale też wiele mniej znanych, jak np. "Staying on the Watch" Sonny'ego Simmonsa, "Marion Brown Quartet" Mariona Browna, "Spirits Rejoice" Alberta Aylera, "Sound" Roscoe Mitchell Sextet, czy eponimiczny longplay Sunny'ego Murraya. Ponadto wydany został album "New Thing at Newport" z fragmentami występów Coltrane'a i Sheppa na tytułowym festiwalu.
John Coltrane w Van Gelder Studio. |
Skoro o koncertowych wydawnictwach mowa, to trzeba też wspomnieć o "Four & More" Milesa Davisa, "At the Golden Circle Stockholm, Volume One" Ornette'a Colemana, "Right Now: Live at the Jazz Workshop" Charlesa Mingusa, "Live at Monterey" Don Ellis Orchestra, oraz "Recorded Live at the Monterey Jazz Festival" Johna Handy'ego. Ten ostatni album to prawdziwy prekursor nurtu fusion - inspirację nim słychać w późniejszych dokonaniach Davisa, Mahavishnu Orchestra, czy nawet King Crimson. Miles w tym roku nie wydał nic poza wspomnianą koncertówką, ale aktywni byli członkowie jego kwintetu - Wayne Shorter wydał dwa albumy (słynny "Speak No Evil" i bardziej awangardowy "The All Seeing Eye"), po jednym opublikowali Herbie Hancock (jeszcze słynniejszy "Maiden Voyage") i Tony Williams ("Spring"), a Ron Carter był rozrywanym sidemanem, który wystąpił w sumie na kilkunastu wydanych w tym roku albumach (w tym wspomnianych wyżej wydawnictwach Shortera i Hancocka).
Herbie Hancock. |
Jednym z najważniejszych i najlepszych albumów tego roku jest także "Astigmatic" Krzysztofa Komedy, udowadniający, że nie tylko czarnoskórzy Amerykanie potrafią grać dobry jazz. Innym przykładem może być eponimiczne wydawnictwo kwartetu Zbigniewa Namysłowskiego. Co jak co, ale akurat polski jazz był na światowym poziomie, nawet w tamtych (a raczej: zwłaszcza w tamtych) czasach. Wracając do Stanów, warto też wspomnieć o albumach Joego Hendersona ("Inner Urge", "Mode for Joe"), Lee Morgana ("Search for the New Land"), Jackiego McLeana ("Right Now!"), Larry'ego Younga ("Unity"), Bobby'ego Hutchersona ("Components"), Billa Evansa i Jimiego Halla ("Intermodulation"), Arta Blakeya i jego The Jazz Messengers ("Indestructible"), oraz Dona Friedmana ("Metamorphosis").
*
Albumy z 1966 roku, które trzeba znać:
- The 13th Floor Elevators - The Psychedelic Sounds of The 13th Floor Elevators
- Albert Ayler, Don Cherry i inni - New York Eye and Ear Control
- Albert Ayler Quintet - Spirits Rejoice
- Andrew Hill - Smokestack
- Anthony Williams - Spring
- Art Blakey & The Jazz Messengers - Indestructible
- The Beach Boys - Pet Sounds
- The Beatles - Revolver
- Bert Jansch - Jack Orion
- Bill Evans & Jim Hall - Intermodulation
- Bob Dylan - Blonde on Blonde
- Bobby Hutcherson - Components
- Buffalo Springfield - Buffalo Springfield
- The Butterfield Blues Band - East-West
- The Byrds - Fifth Dimension
- Cecil Taylor - Conquistador!
- Cecil Taylor - Unit Structures
- Cream - Fresh Cream
- Charles Mingus - Right Now: Live at the Jazz Workshop
- Dexter Gordon - Gettin' Around
- Donald Byrd - Free Form
- Don Cherry - Complete Communion
- Don Ellis Orchestra - Live at Monterey!
- Don Friedman - Metamorphosis
- Donovan - Sunshine Superman
- Ennio Morricone - Il buono, il brutto, il cattivo
- Eric Dolphy - Here and There
- Henry Grimes Trio - The Call
- Herbie Hancock - Maiden Voyage
- Jackie McLean - Right Now!
- Joe Henderson - Inner Urge
- Joe Henderson - Mode for Joe
- John Coltrane - Ascension
- John Coltrane - Live at the Village Vanguard Again!
- John Coltrane - Meditations
- John Coltrane / Archie Shepp - New Thing at Newport
- John Coltrane & Don Cherry - The Avant-Garde
- John Handy - Recorded Live at the Monterey Jazz Festival
- John Mayall with Eric Clapton - Blues Breakers
- Komeda Quintet - Astigmatic
- Larry Young - Unity
- Lee Morgan - Search for the New Land
- Love - Da Capo
- Marion Brown - Marion Brown Quartet
- Miles Davis - 'Four' & More: Recorded Live in Concert
- Monks - Black Monk Time
- The Mothers of Invention - Freak Out!
- The Ornette Coleman Trio - At the "Golden Circle" Stockholm, Volume One / Volume Two
- The Rolling Stones - Aftermath
- Roscoe Mitchell Sextet - Sound
- Roy Harper - The Sophisticated Beggar
- Simon & Garfunkel - Sound of Silence
- Sonny Simmons - Staying on the Watch
- Sunny Murray - Sunny Murray
- Sun Ra and His Solar Arkestra - The Magic City
- Sun Ra and His Solar Arkestra - The Heliocentric Worlds of Sun Ra, Volume 2
- Sun Ra and His Solar Arkestra - Other Planes of There
- Tim Buckley - Tim Buckley
- Tim Hardin - Tim Hardin 1
- Wayne Shorter - The All Seeing Eye
- Wayne Shorter - Speak No Evil
- The Who - A Quick One
- Yardbirds - Yardbirds [Roger the Engineer]
- Yusef Lateef - Psychicemotus
- Zbigniew Namysłowski Quartet - Zbigniew Namysłowski Quartet
- v/a - What's Shakin'
Moje subiektywne Top 25 roku 1966:
- John Coltrane - Ascension
- Komeda Quintet - Astigmatic
- The Butterfield Blues Band - East-West
- The Byrds - Fifth Dimension
- John Handy - Recorded Live at the Monterey Jazz Festival
- John Mayall with Eric Clapton - Blues Breakers
- The Beatles - Revolver
- Wayne Shorter - The All Seeing Eye
- Lee Morgan - Search for the New Land
- Cecil Taylor - Unit Structures
- Bobby Hutcherson - Components
- Anthony Williams - Spring
- Bob Dylan - Blonde on Blonde
- The 13th Floor Elevators - The Psychedelic Sounds of The 13th Floor Elevators
- Zbigniew Namysłowski Quartet - Zbigniew Namysłowski Quartet
- Herbie Hancock - Maiden Voyage
- The Mothers of Invention - Freak Out!
- Don Cherry - Complete Communion
- Love - Da Capo
- Monks - Black Monk Time
- Sun Ra and His Solar Arkestra - The Magic City
- Sonny Simmons - Staying on the Watch
- Henry Grimes Trio - The Call
- John Coltrane - Meditations
- The Rolling Stones - Aftermath
Dodałbym z pewnością Monks - Black Monk Time, bo to jeden z pierwszych albumów z rockiem eksperymentalnym w historii. I świetna muzyka, tak poza tym. No i jazz: Coltrane, Davis, Don Cherry, John Handy, Herbie Hancock, Krzysztof Komeda (!) i wielu innych wydało wówczas sporo błyskotliwych albumów, z których przynajmniej część miała niebagatelny wpływ na późniejsze dokonania artystów rockowych.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zrozumiałem, że trochę w błąd wprowadziłem tym tytułem, bo ten tekst od samego początku miał pokazywać jak zmieniła się w tym roku muzyka rockowa - i dlatego zostały w nim opisane wyłącznie rockowe albumy ( i dwa bardziej folkowe, ale jednak o rock zahaczające).
UsuńTak - pomijając wyliczanie grających już wówczas grup/band'ów - to z pewnością przełomowy rok z powszechnym komunikatem - TERAZ MY !
OdpowiedzUsuńZrecenzujesz pozostałe płytki o których tam wspominasz?
OdpowiedzUsuńPewnie tak, ale nie w najbliższym czasie.
UsuńŚwietny rok dla rocka, świetny blog dla jego słuchaczy.
OdpowiedzUsuńCzy stosunkowo niska pozycja "Revolvera" w rankingu (za dwoma albumami 9/10) oznacza, że nie jest to już dla Ciebie płyta na maksymalną ocenę?
OdpowiedzUsuńNiekoniecznie. "Revolver" ma maksymalną ocenę także z przyczyn obiektywnych, a nie tylko subiektywnych. "Blues Breakers" i "Fifth Dimension" to także bardzo ważne i wpływowe albumy, ale niestety nie w całości - na pierwszym oprócz wyprzedzającego swój czas grania jest też trochę archaicznego bluesa, a na drugim oprócz nowatorskich eksperymentów są też zwyczajne kawałki folkowe. I to mnie powstrzymuje przed daniem im najwyższej oceny. Co nie zmienia faktu, że obecnie słucham ich z większą przyjemnością, niż "Revolvera".
UsuńCzyli aby album miał 10, każdy utwór na nim musi być genialny albo bardzo dobry? Dla mnie na "Revolverze" też jest kilka może nie przeciętnych, ale tylko fajnych fragmentów, np. "Good day sunshine" albo "I want to tell you". W ogóle, oprócz paru arcydzieł proga i jazz rocka, trudno znaleźć taki ideał.
UsuńNie jest to regułą. Też uważam, ze na "Revolver" są też utwory tylko dobre, ale każdy ma jakiś fajny, nietypowy smaczek, który czyni go czymś wyjątkowym, zwłaszcza jak na 1966 rok.
UsuńPrzed chwilą zakończyłem prowadzić na forum ani o rocku ani o metalu plebiscyt na najlepszy album tego roku. Wyniki tak wyglądają: link.
Podoba mi się ta lista. Widać, że użytkownicy są dobrze osłuchani i nie głosują tylko na najpopularniejsze płyty. Tak jak w tym plebiscycie zwyciężył jeden z faworytów (choć "Revolver" poza 10 to jednak zaskoczenie), tak muszę się przyznać, że z szybko przejrzanych przeze mnie pozostałych lat o wielu czołowych miejscach jeszcze nie słyszałem.
UsuńBo to jest forum, którego użytkownicy słuchają głównie jazzu i awangardy. Dlatego 11. pozycja "Revolver" i cztery inne niejazzowe albumy w pierwszej dwudziestce to i tak dobry wynik.
UsuńWarto się zalogować na to forum?
UsuńJest jeszcze aktywne czy raczej dość martwe?
Chyba nikt tam już się nie udziela. Lepiej zarejestrować się na Muzycznych Dinozaurach.
UsuńKurdebele, szkoda trochę bo wyglądało dość ciekawie
Usuń