[Recenzja] The Beatles - "Magical Mystery Tour" (1967)



Po zakończeniu pracy nad albumem "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band", muzycy The Beatles wzięli udział w nakręceniu swojego trzeciego filmu, "Magical Mystery Tour". Film okazał się klapą, lecz pozostało po nim trochę dobrej muzyki. Zgodnie z tradycją, opublikowano ją na tak samo zatytułowanym wydawnictwie. W Wielkiej Brytanii, kilku innych europejskich krajach, Brazylii, Australii i Japonii, ukazało się ono jako podwójna EPki. Było to dość niezwykłe, jak na tamte czasy, wydawnictwo pod względem formy. Dwie siedmiocalowe płyty, z trzema utworami na każdej z nich, zapakowano w 28-stronicową książkę w twardej oprawie. W Stanach z "Magical Mystery Tour" zrobiono standardowy album, wydany na dwunastocalowej płycie. Wszystkie filmowe kawałki zmieściły się na stronie A. Drugą połówkę winyla wypełniło natomiast pięć dodatkowych nagań, pochodzących z trzech singli zespołu, jakie ukazały się na przestrzeni 1967 roku. Od czasu wznowienia dyskografii The Beatles na płytach kompaktowych, co nastąpiło pod koniec lat 80., wszystkie kolejne reedycje "Magical Mystery Tour", bez względu na kraj wydania, opierają się na 11-utworowej trackliście oryginalnego wydania amerykańskiego. 

"Magical Mystery Tour" to kontynuacja psychodelicznych eksperymentów i bogatych aranżacji w stylu "Sierżanta Pieprza", często z udziałem sekcji dętej lub smyczkowej. Wśród filmowych utworów największe wrażenie robią "I Am the Walrus" - jeden z najbardziej surrealistycznych rockowych kawałków lat 60. - a także oniryczno-orientalny "Blue Jay Way" oraz bardzo ładna melodycznie ballada "The Fool on the Hill". Całkiem przyjemnie wypadają także radosny, zdominowany przez dęciaki utwór tytułowy, jak również wodewilowy "Your Mother Should Know". Jedynie "Flying" trudno traktować jako coś więcej, niż instrumentalny - nie licząc głupawych wokaliz - przerywnik. Jeszcze ciekawsza jest jednak część niezwiązana z filmem. Przede wszystkim mamy tu "Strawberry Fields Forever" i "Penny Lane", czyli dwa utwory z sesji "Sierżanta", których pominięcie na tym albumie George Martin uważa za największą pomyłkę w swojej karierze. Faktycznie, oba mogłyby znacząco podnieć poziom tamtego longplaya. Lennonowski "Strawberry Fields Forever" zachwyca psychodelicznym klimatem, tworzonym m.in. za pomocą melotronu, a także dość melancholijną, ale i chwytliwą melodią. Z kolei "Penny Lane" McCartneya to po prostu bardzo zgrabna piosenka, ze świetną melodią i ładnie zaaranżowanymi dęciakami. Utworem podobnego kalibru jest słynny hymn "All You Need Is Love". Także "Hello Goodbye" był sporym przebojem, głównie za sprawą kolejnej przebojowej melodii. Oprócz hitów znalazł się tu także mniej chwytliwy, a zarazem mniej udany "Baby, You're a Rich Man", łączący ciekawe, psychodeliczne zwrotki ze zbyt trywialnym refrenem.

11-utworowa wersja  "Magical Mystery Tour" doskonale sprawdza się jako pełnoprawny album. To bardzo udane rozwinięcie pomysłów z "Sierżanta Pieprza", w dodatku z bardziej zapamiętywanymi utworami. Zdecydowanie jest to moje ulubione wydawnictwo The Beatles zaraz po "Revolver" i "Rubber Soul". 

Ocena: 8/10


Okładka wydania amerykańskiego.

The Beatles - "Magical Mystery Tour" (1967)

UK:
EP1: 1. Magical Mystery Tour; 2. Your Mother Should Know; 3. I Am the Walrus
EP2: 1. The Fool on the Hill; 2. Flying; 3. Blue Jay Way

US:
1. Magical Mystery Tour; 2. The Fool on the Hill; 3. Flying; 4. Blue Jay Way; 5. Your Mother Should Know; 6. I Am the Walrus; 7. Hello, Goodbye; 8. Strawberry Fields Forever; 9. Penny Lane; 10. Baby, You're a Rich Man; 11. All You Need Is Love

Skład: John Lennon - wokal, gitara, instr. klawiszowe, harmonijka; Paul McCartney - wokal, gitara basowa, instr. klawiszowe, flet; George Harrison - wokal, gitara, instr. klawiszowe, harmonijka; Ringo Starr - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie (według wyd. US): Mal Evans - instr. perkusyjne (1,8); Neil Aspinall - instr. perkusyjne (1);  David Mason - instr. dęte (1,9,11); Elgar Howarth, Roy Copestake, John Wilbraham - instr. dęte (1); Christoper Taylor, Richard Taylor, Jack Ellory - flety (2); Sidney Sax - skrzypce (6,11); Jack Rothstein, Ralph Elman, Andrew McGee, Jack Greene, Louis Stevens, John Jezzard, Jack Richards - skrzypce (6); Brian Martin - wiolonczela (6,11); Lionel Ross, Eldon Fox, Terry Weil - wiolonczele (6); Neill Sanders, Tony Tunstall, Morris Miller - instr. dęte (6); Peggie Allen, Wendy Horan, Pat Whitmore, Jill Utting, June Day, Sylvia King, Irene King, G. Mallen, Fred Lucas, Mike Redway, John O'Neill, F. Dachtler, Allan Grant, D. Griffiths, J. Smith, J. Fraser - dodatkowy wokal (6); Ken Essex, Leo Birnbaum - altówki (7); Tony Fisher, Greg Bowen, Derek Watkins, Stanley Roderick - instr. dęte (8); Peter Halling - wiolonczela (8,11); John Hall, Derek Simpson, Norman Jones - wiolonczele (8); Ray Swinfield, P. Goody, Manny Winters, Dennis Walton - flety (9); Leon Calvert, Freddy Clayton, Bert Courtley, Duncan Campbell, Dick Morgan, Mike Winfield - instr. dęte (9); Frank Clarke - kontrabas (9); Eddie Kramer - wibrafon (10); George Martin - pianino (11); Patrick Halling, Eric Bowie, Jack Holmes - skrzypce (11); Rex Morris, Don Honeywill, Stanley Woods, Evan Watkins, Henry Spain - instr. dęte (11); Jack Emblow - akordeon (11); Mick Jagger, Keith Richards, Marianne Faithfull, Keith Moon, Eric Clapton, Pattie Boyd Harrison, Jane Asher, Mike McCartney, Maureen Starkey, Graham Nash, Rose Eccles Nash, Gary Leeds, Hunter Davies - dodatkowy wokal (11)
Producent: George Martin


Komentarze

  1. Cieszę się, że po czasie doceniłeś ten album :). Jest to idealny następca Sierżanta. Beatlesi nie odpuszczają i po raz kolejny tworzą wspaniałe dzieło. W 1967 roku John po raz ostatni dominował swoim poziomem kompozytorskim. Praktycznie każdy jego utwór z tego roku to ponadczasowy hymn, zaskakujący swoją innowacyjnością. Najlepszy utwór na płycie należy do niego, a jest to - I Am The Walrus. Paul znajduje się pół oczka za nim z genialnymi Your Mother Should Know i Penny Lane. George stworzył tutaj jeden z najbardziej pokręconych utworów w ich dyskografii - Blue Jay Way. Nie jest to jednak album aż tak dobry, jak Pepper, za sprawą niepotrzebnego Flying. Ode mnie dostaje 9/10. Liczę, że powróci recka Past Masters, wtedy będę w 100% zadowolony :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie słucha się tego albumu. Te wszystkie smaczki w tle. Ocena jak najbardziej zasłużona. Jedyne czego żałuję to to, że zespół w utworze tytułowym oraz I Am The Walrus i Strawberry Fields Forever nie zaryzykował i nie poszedł w dłuższą improwizacje. Taki psychodeliczny odjazd myślę, że świetnie by tu się sprawdził.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja odkryłem ten album dopiero niedawno, pod wpływem dopiero co wydanej książki Macieja Hena o beatlemanii w Polsce, albowiem przy niej przesłuchuję stopniowo kolejne albumy. Kiedyś go zlekceważyłem pomiędzy przesławnym Sierżantem (choć go nie lubię bo wkurza mnie jego eklektyzm i jednoczesny brak wyrazistości - poza "A Day in Life", cała reszta mimo fajnych momentów zlewa w jedną magmę) a Białym (który dla odmiany uwielbiam i jego akurat eklektyzm mnie bawi, poza tym jest tu najpiękniejsza piosenka Beatlesów ever). A wracając do sprawy, jak mawiał Borewicz, to MMT z kolei przerzuciło mi w jakiś sposób pomost między Beatlesami a Floydami z ich postbarretowskiego okresu (Ummagumma Atom Heart Mother - Meddle). Razem z wymienionymi wyżej i doskonałym od A do Z Revolverem MMT trafiło do moich ulubionych albumów Żuków.

    OdpowiedzUsuń
  4. Całość brzmi jak zestaw singli wydanych w formie longplaya. Oczywiście perełki ze Strawberry i Penny Lane na czele. Fatalna Blue Jay Way. Jako całość srednio przekonuje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)