Posty

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "Godbluff" (1975)

Obraz
W połowie lat 70. czas rocka progresywnego powoli przemijał. Nurt ten wciąż cieszył się uznaniem, lecz formuła takiego grania wyraźnie zaczęła się wyczerpywać. Konsekwencją tego było m.in. rozwiązanie King Crimson, czy odejście Petera Gabriela z Genesis. W 1975 roku ukazały się jedne z ostatnich wybitnych albumów w progresywnym mainstreamie: "Wish You Were Here" Pink Floyd, "Free Hand" Gentle Giant, czy bohater dzisiejszej recenzji. "Godbluff" to tryumfalny powrót Van der Graaf Generator po czteroletniej przerwie wydawniczej (wypełnionej solowymi albumami Petera Hammilla, w których nagrywaniu pomagali pozostali członkowie grupy). Podobnie jak wcześniejsze wydawnictwa zespołu, "Godbluff" nie odniósł sukcesu komercyjnego. Bez wątpienia jest to jednak jedno z największych dzieł nie tylko samego Generatora, lecz całego progresywnego nurtu. Zawarta tutaj muzyka różni się nieco od wcześniejszych albumów zespołu. Wydaje się bardziej mroczna i cię

[Recenzja] Breakout - "70a" (1970)

Obraz
Kika miesięcy po dobrze przyjętym debiucie "Na drugim brzegu tęczy", grupa Breakout opublikowała jego następcę, album "70a". Longplay nagrany został w nieco zmienionym składzie - basistę Michała Muzolfa zastąpił Józef Skrzek, późniejszy założyciel SBB i członek grupy Niemen. Nie wpłynęło to jednak znacząco na graną przez zespół muzykę. Pewna nowość pojawiła się natomiast w warstwie wokalnej. O ile na debiucie wszystkie utwory śpiewała Mira Kubasińska, tak tutaj często wyręcza ją Tadeusz Nalepa. Co wychodzi albumowi zdecydowanie na korzyść. Gitarzysta zaśpiewał w czterech utworach o zdecydowanie bluesrockowym charakterze - "Skąd taki duży deszcz", "Taką drogę", "Piękno" i "Nie znasz jeszcze życia". To zarazem najlepsze fragmenty albumu, ze świetnymi partiami gitary i takąż grą sekcji rytmicznej, a także klimatem, którego nie powstydziłyby się brytyjskie grupy w rodzaju Fleetwood Mac, Free czy Ten Years After. W "Nie

[Recenzja] The United States of America - "The United States of America" (1968)

Obraz
Pod banalną nazwą The United States of America kryje się jedna z najciekawszych i najbardziej nowatorskich grup psychodelicznych. Będąca, wraz z Silver Apples i Fifty Foot Hose, jednym z prekursorów łączenia muzyki rockowej z brzmieniami elektronicznymi. Zespół powstał w 1967 roku z inicjatywy Josepha Byrda - awangardowego kompozytora i klawiszowca, zainteresowanego elektroniką i muzyką konkretną. Do swojego projektu pozyskał wokalistkę Dorothy Moskowitz, basistę Randa Forbesa, perkusistę Craiga Woodsona, klawiszowca Eda Bogasa, oraz grającego na skrzypcach Gordona Marrona. W przeciwieństwie do zdecydowanej większości zespołów rockowych, w składzie zabrakło gitarzysty. Muzycy wydali tylko jeden album, który spotkał się z niezrozumieniem krytyków i słuchaczy, w rezultacie czego grupa się rozpadła. Podobnie jednak jak wiele innych efemerycznych grup z tamtych czasów, została odkryta po latach i stała prawdziwie kultową pozycją. Album zawiera bardzo eksperymentalną i innowacyjną mu

[Recenzja] John Coltrane - "Blue Train" (1958)

Obraz
W kwietniu 1957 roku John Coltrane wyleciał z kwintetu Milesa Davisa. Powodem było jego uzależnienie od heroiny, które przekładało się na mniejsze zaangażowanie w granie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że sam Davis był w tamtym czasie czysty i nie chcąc wracać do nałogu, nie zamierzał przebywać w towarzystwie ćpunów. Coltrane ostatecznie wrócił do kwintetu pod koniec roku (lub, w zależności od źródła, na początku następnego). W międzyczasie zdążył rzucić swoje nałogi, nawiązać owocną współpracę z Theloniousem Monkiem, oraz przygotować dwa solowe wydawnictwa. Debiutancki "Coltrane" (1957) przeszedł bez większego echa, za to następny, "Blue Train", stał się jednym z najsłynniejszych longplayów jazzowych. Album, będący jedynym wydawnictwem Coltrane'a dla słynnej wytwórni Blue Note, jest wynikiem jednodniowej sesji nagraniowej, która odbyła się 15 września 1957 roku. Poza samym Coltranem uczestniczyła w niej także sekcja rytmiczna kwintetu Davisa - basista Pa

[Recenzja] Roger Waters - "Is This the Life We Really Want?" (2017)

Obraz
Is This the Album We Really Want? Nigdy dotąd nie dawałem swoim recenzjom tytułów, jednak w tym wypadku nie mogłem się temu oprzeć. Trzeba mieć sporo tupetu - a tego, jak wiadomo, Rogerowi Watersowi nigdy nie brakowało - by po dwudziestu pięciu latach milczenia wrócić z takim albumem, jak "Is This the Life We Really Want?". Nie było to rzecz jasna całkowite milczenie, gdyż w międzyczasie Waters podjął się napisania własnej opery, "Ça Ira" (przedsięwzięcie to skończyło się, oczywiście, totalną katastrofą), a także zagrał niezliczoną ilość tras koncertowych, na których odgrywał głównie utwory z repertuaru Pink Floyd. W tym roku mija natomiast dokładnie ćwierć wieku, odkąd ukazał się jego poprzedni album z całkowicie premierowym, rockowym materiałem - "Amused of Death". Jego następca zapowiadany był tak długo, że już dawno można było zwątpić, że kiedykolwiek zostanie wydany. Rzeczywiste nagrania ciągnęły się od 2010 roku. Efekt tej siedmioletniej sesji

[Recenzja] The Allman Brothers Band - "Seven Turns" (1990)

Obraz
Dwudziestolecie powstania The Allman Brothers Band, wypadające w 1989 roku, okazało się dobrym pretekstem do reaktywacji zespołu. Grupa zawiesiła działalność siedem lat wcześniej, z powodu konfliktu z ówczesnym wydawcą, wymuszającym na muzykach bardziej komercyjne brzmienie (czego efektem były najgorsze w dyskografii albumy "Reach for the Sky" i "Brothers of the Road" z początku lat 80.). W składzie reaktywowanego zespołu, oprócz czterech muzyków oryginalnego składu - Gregga Allmana, Dickeya Bettsa, Jaia Johansona i Butcha Trucksa - znalazło się także trzech nowych członków: gitarzysta Warren Haynes, klawiszowiec Johnny Neel (obaj występowali wcześniej w Dickey Betts Band), oraz basista Allen Woody. Sukces jubileuszowej trasy zachęcił grupę do zarejestrowania nowego materiału. Krótka sesja nagraniowa, pod okiem sprawdzonego producenta Toma Dowda, zaowocowała albumem "Seven Turns". Dzięki świeżej krwi, zespół odzyskał dawną energię i wrócił na właści

[Recenzja] King Crimson - "Epitaph" (1997)

Obraz
Przez blisko trzy dekady od powstania King Crimson, koncertowa dyskografia zespołu prezentowała się bardzo skromnie. Solidnie udokumentowane zostały tylko występy składu, w którym Robertowi Frippowi towarzyszyli John Wetton, Bill Bruford i David Cross (najpierw albumem "USA", później obszernym, 4-płytowym boksem "The Great Deceiver"). Poza tym, był jeszcze album "Earthbound" - fatalnej jakości rejestracja z czasów "Islands". I to wszystko. Sytuacja zaczęła się zmieniać w drugiej połowie lat 90. - koncertowe poczynania zespołu zaczęły być dokumentowane na bieżąco, a ponadto zaczęto publikować wydawnictwa z materiałem archiwalnym. Pierwszy album tego drugiego typu to wydany na początku 1997 roku "Epitaph", zawierający nagrania z 1969 roku, dokonane w oryginalnym składzie King Crimson, który wraz z Frippem tworzyli Greg Lake, Ian McDonald i Michael Giles. Dwupłytowe wydawnictwo rozpoczynają fragmenty radiowych sesji dla radia BB

[Recenzja] Miles Davis - "'Round About Midnight" (1957)

Obraz
Jednym z najbardziej przełomowych momentów w karierze Milesa Davisa, był występ na Newport Jazz Festival w lipcu 1955 roku. Wszyscy uznali go zgodnie za triumfalny powrót muzyka do formy, po kilku latach zmagania się z narkotykowym nałogiem (do którego, jak się z czasem okazało, wielokrotnie wracał). Porywające wykonanie kompozycji Theloniousa Monka "'Round Midnight" przeszło do historii jazzu, stając się równie ikonicznym momentem, jak np. występ Jimiego Hendrixa na Monterey dla historii rocka. Prasa rozpływała się w zachwytach. Pod wrażeniem byli także przedstawiciele Columbia Records, którzy z miejsca zaproponowali Davisowi podpisanie lukratywnego kontraktu. Propozycja była nie do odrzucenia i została przyjęta. Następnie Miles postanowił skompletować stały zespół. Tak narodził się Miles Davis Quintet, w którego pierwszym składzie znaleźli się: pianista Red Garland, basista Paul Chambers, perkusista Philly Joe Jones, oraz saksofonista Sonny Rollins, którego szybko