[Recenzja] Roy Harper - "Folkjokeopus" (1969)
Chociaż tytuł "Folkjokeopus" został zainspirowany przez sklep płytowy z Minneapolis o tym właśnie szyldzie, dość dobrze oddaje charakter zawartej tu muzyki. A przynajmniej niektórych kawałków. Część materiału prezentuje bowiem bardziej humorystyczne oblicze Roya Harpera. "Sgt. Sunshine" to w sumie spodziewana po nagraniu o takim tytule parodia psychodelicznych Beatlesów. Odnotować trzeba pierwszy wokalny duet lidera, który dzieli obowiązki z Jane Scrivener. Psychodelicznie, choć raczej w stylu wczesnego Pink Floyd, wypada także frywolny "Exercising Some Control". Zarówno tutaj, jak i w "Manana", pojawia się barowe pianino Nicky'ego Hopkinsa. Z kolei w "She's the One" i mediewalnym "Composer of Life" artysta wchodzi w wyjątkowo wysokie rejestry wokalne, co daje - zapewne zamierzony - komiczny efekt. Ale album ma też poważniejsze oblicze. "In the Time of Water" to intrygujące połączenie hindustańskich wpły