[Recenzja] The Rolling Stones - "Dirty Work" (1986)
Do "Dirty Work" przyległa łatka najsłabszego albumu The Rolling Stones. O ile z tym można jeszcze polemizować - zespół dołował już od dłuższego czasu, a kolejne dekady nie były lepsze - tak trudno zaprzeczać, że to jedno z najmniej ciekawych wydawnictw tej zasłużonej grupy. Zawartej tu muzyce z pewnością nie przysłużył się wciąż trwający konflikt między dwoma najważniejszymi muzykami, Keithem Richardem i Mickiem Jaggerem. Wręcz doszło do jego zaostrzenia, gdy ten drugi postanowił przygotować solowy debiut, "She's the Boss". Nagrania zbiegły się z sesją Stonesów, więc wokalista przez większą część czasu był nieobecny w studiu, a swoje partie nagrał na samym końcu, do już gotowych ścieżek instrumentalnych. Jego głos nie brzmi tu zresztą najlepiej. Pojawiły się też problemy z dotąd spokojnym Charliem Wattsem, który coraz bardziej pogrążał się w uzależnieniu od heroiny i alkoholu. W rezultacie na sesje zaproszono wielu muzyków sesyjnych. Co jednak ciekawe, powie