[Recenzja] Rory Gallagher - "Jinx" (1982)
Przez całe lata 70. Rory Gallagher wydawał albumy niemal każdego roku. Czasem i dwa. Znacznie skromniej prezentuje się dorobek Irlandczyka z kolejnej dekady, obejmujący zaledwie trzy wydawnictwa, w tym jedno koncertowe. To już ten czas, gdy muzyk coraz bardziej pogrążał się w alkoholowym nałogu, co wyraźnie wpływało na jego kreatywność. Zresztą już druga połowa lat 70. była pod tym względem nieco słabsza. Gallagher zakończył tamtą dekadę albumami "Photo-Finish" i "Top Priority", dość dalekimi od ideału, ale przynajmniej w jakiś sposób odświeżającymi jego dyskografię. Natomiast "Jinx", wydany trzy lata po poprzednim studyjnym materiale, to wyraźny krok wstecz. Nie pomogła kolejna zmiana na stanowisku perkusisty - nowym bębniarzem został Brendan O'Neill - ani udział kilku dodatkowych muzyków. I tak nie mieli żadnego wpływu na całokształt. "Jinx" spokojnie mógłby ukazać się gdzieś pomiędzy "Against the Grain" i "Calling Card&q