Posty

[Recenzja] Depeche Mode - "Delta Machine" (2013)

Obraz
Zapowiadano album w klimacie "Violator" i "Songs of Faith and Devotion". Nic z tych rzeczy! "Delta Machine" to bezpośrednia kontynuacja trzech poprzednich wydawnictw studyjnych Depeche Mode, a zwłaszcza rozwinięcie brzmienia "Sounds of the Universe", opartego głównie na starych, analogowych syntezatorach. Gitara wciąż jest obecna, ale zwykle mocno wtopiona w elektroniczne dźwięki, przez co czasem trudna do wyłapania. Na albumie dominują jednak przede wszystkim przeróżne, często nietypowe brzmienia syntezatorów. Mam jednak wrażenie, że Martin Gore za bardzo skupił się właśnie na brzmieniu, a nie na samych kompozycjach, które w znacznej części w ogóle nie zapadają w pamięć. Co w przypadku muzyki pop, a do niej przecież należy zaliczyć Depeche Mode, jest sporą wadą. Gore jest autorem dziesięciu z trzynastu utworów, jakie trafiły na podstawowe wydanie albumu. Pozostałe trzy - "Secret to the End", "Broken" i "Should B

[Recenzja] Ten Years After - "Live at the Filmore East 1970" (2001)

Obraz
Bardzo interesujący suplement do dyskografii Ten Years After. "Live at the Fillmore East 1970" to fragmenty dwóch występów, jakie grupa dała 27 i 28 lutego 1970 roku w nowojorskim Fillmore East. Połączone tak, aby odzwierciedlić ówczesną setlistę. Repertuar dość mocno pokrywa się z zarejestrowanym trzy lata później "Recorded Live", ale są tu też utwory, których na tamtym wydawnictwie nie uświadczymy. Szczególnie cieszy obecność kompozycji z albumu "Cricklewood Green", który zespół wówczas promował. Reprezentują go trzy utwory: "Working on the Road", oraz rozbudowane wersje "Love Like a Man" i "50,000 Miles Beneath My Brain", pełne fantastycznych popisów Alvina Lee. Zespół zaprezentował także bardzo dobre, rozimprowizowane wersje "I Woke Up This Morning" i "Spoonful". Jeśli zaś chodzi o powtarzające się utwory - z "Good Morning Little Schoolgirl", "I Can't Keep from Cryin' Sometim

[Recenzja] Ten Years After - "Positive Vibrations" (1974)

Obraz
"Positive Vibrations" to bardzo przekorny tytuł. Ósmy studyjny album Ten Years After powstawał w negatywnej atmosferze narastającego konfliktu między muzykami, co wkrótce miało doprowadzić do rozpadu grupy. Bez wątpienia wpłynęło też na sam album, który jest dość nierówny - zbyt zróżnicowany stylistycznie i pod względem poziomu poszczególnych utworów. Nie brakuje tutaj udanych fragmentów. Dobrze wypadają hardrockowe "Nowhere to Run" i "Look into My Life" - oba przebojowe, z niezłymi riffami i świetnymi solówkami Alvina Lee. Bardzo przyjemnym utworem jest tytułowy "Positive Vibrations", przywodzący na myśl "Little Wing" Jimiego Hendrixa, ale mający też wiele wspólnego z balladami Lynyrd Skynyrd. Ciekawym eksperymentem jest natomiast "It's Getting Harder", kojarzący się z muzyką zydeco. Największą perłą jest jednak rozbudowany "Look Me Straight into the Eyes", z długimi fragmentami instrumentalnymi, pełnym

[Recenzja] Ten Years After - "Recorded Live" (1973)

Obraz
"Recorded Live" to drugi koncertowy album Ten Years After. Muzycy wydali go w odpowiedzi na wysyp nieoficjalnych rejestracji ich występów. W zamyśle miał to być "oficjalny bootleg" (takie określenie pojawia się na okładce) i dlatego też nie dokonywano tu żadnych studyjnych dogrywek czy innych poprawek, a tracklista odzwierciedla występy grupy ze stycznia 1973 roku, podczas trasy promującej album "Rock & Roll Music to the World". Choć trzeba dodać, że jest to kompilacja czterech występów, jakie zespół dał przez cztery wieczory pod rząd w Frankfurcie, Rotterdamie, Amsterdamie i Paryżu. Do nagrań użyto słynnego mobilnego studia Rolling Stonesów, dlatego jakość brzmienia jest wyśmienita, bynajmniej nie bootlegowa. Na żywo zespół wypadał nieporównywalnie lepiej niż w studiu, gdzie muzycy nie potrafili w pełni odtworzyć koncertowej energii. Udowadnia to już pierwsza strona koncertówki, z porywającymi wersjami "One of These Days", "You G

[Recenzja] Ten Years After - "Rock & Roll Music to the World" (1972)

Obraz
Pomimo sukcesu - artystycznego i komercyjnego - albumu "A Space in Time", muzycy Ten Years After nie zamierzali iść dalej w obranym na nim kierunku. "Rock & Roll Music to the World" to stylistyczny powrót do korzeni, czyli do bluesa i - zgodnie z tytułem - rock and rolla. To pierwsze bardzo cieszy, drugie już niekoniecznie. Nie mam nic przeciwko rock and rollowi, bo to przecież on jest podstawą muzyki rockowej. Ale tego typu granie było dobre w latach 50. i w pierwszej połowie kolejnej dekady. Na początku lat 70. brzmiało już dość archaicznie. Oczywiście czasem z takich inspiracji wychodziło coś fajnego (najbardziej oczywisty przykład - "Rock and Roll" Led Zeppelin), ale przeważnie były to banalne kawałki, znacznie poniżej kompozytorskich i wykonawczych umiejętności danego wykonawczy. Tak jest niestety w przypadku Ten Years After i tego albumu. A niestety tego typu grania jest tu całkiem sporo - prawie cała druga strona winylowego wydania jest utr

[Recenzja] Ten Years After - "A Space in Time" (1971)

Obraz
Na "A Space in Time" znalazł się największy przebój w karierze Ten Years After - "I'd Love to Change the World". Będący zarazem jednym z fajniejszych utworów w repertuarze grupy. Bardzo energetyczny, z chwytliwą melodią, oraz ciekawym zestawieniem niemal folkowych partii gitary akustycznej i stricte rockowych, porywających solówek Alvina Lee na "elektryku". Niestety, ze względu na obecność tylko jednego gitarzysty w składzie, na żywo utwór wypadał nieco słabiej i pewnie dlatego zespół rzadko wykonywał go podczas koncertów. Za to jako singiel sprawdził się idealnie, nie tylko ze względu na przebojowy charakter - był po prostu doskonałą zapowiedzią "A Space in Time", pokazującą jaką ewolucję przeszedł styl zespołu. Jest to bowiem longplay łagodniejszy, bardziej wyciszony od wcześniejszych wydawnictw Ten Year After. Bardzo dużo tutaj brzmień akustycznych. W "Hard Monkeys", "Once There Was a Time" i "I've Been

[Recenzja] Ten Years After - "Watt" (1970)

Obraz
"Watt" to jeden z mniej popularnych i słabiej ocenianych albumów Ten Years After. Co prawda sprzedawał się równie dobrze, co poprzednie albumy grupy, ale nie przyniósł grupie żadnego przeboju ani koncertowego klasyka. Choć w sumie na brak dobrych utworów nie można narzekać. Świetnie wypada otwieracz - "I'm Coming On" to potężna dawka energii, z niezłą melodią, oraz porywającymi gitarowymi popisami Alvina Lee i intensywnym podkładem rytmicznym. Całkiem niezły jest również "I Say Yeah", także energetyczny, choć nieco lżejszy brzmieniowo (większą rolę odgrywają klawisze Chicka Churchilla), z nieco funkową rytmiką i ocierającą się o jazz częścią instrumentalną. Wpływy jazzowe słychać także w "Going Run" i "She Lies in the Morning". W obu pojawiają się porywające jazzrockowe improwizacje, a drugi z nich ponadto wyróżnia się niesamowicie chwytliwą częścią "piosenkową". To najlepszy fragment całości, ex aequo z "Thi

[Recenzja] Ten Years After - "Cricklewood Green" (1970)

Obraz
"Cricklewood Green" to jeden z największych sukcesów - artystycznych i komercyjnych - Ten Years After. Pod względem stylistycznym album jest bardziej zróżnicowany od swojego poprzednika, "Ssssh", ale zarazem bardziej spójny od "Stonedhenge". Muzykom udało się znaleźć własne brzmienie, dzięki któremu zachowują rozpoznawalność, mimo poruszania się po różnych stylach. Przeważającym elementem oczywiście wciąż jest blues, ale już nie pełni tak dominującej roli, jak na "Ssssh", nie wspominając nawet o debiutanckim "Ten Years After". Longplay rozpoczyna się od dwóch bardzo energetycznych i przebojowych kawałków - "Sugar the Road" i "Working on the Road". Wszystko jest tutaj na właściwym miejscu: ostre, porywające partie gitary Alvina Lee, przyjemne organowe tło Chicka Churchilla, a także ta sprawna gra Leo Lyonsa i Rica Lee. Ciekawostką jest użycie syntezatora we wstępie pierwszego z tych utworów - w chwili wydania t