[Recenzja] Pink Floyd - "The Dark Side of the Moon: Live at Wembley Empire Pool, London, 1974" (2023)
50 lat temu, a dokładnie 1 marca 1973 roku, ukazała się jedna z najpopularniejszych i chyba po prostu najlepszych płyt rockowych, "The Dark Side of the Moon" Pink Floyd. Doniosłości tego wydarzenia nie zepsuł nawet Roger Waters, który swoimi wypowiedziami - nie tylko coraz bardziej prorosyjską narracją na temat wojny w Ukrainie, ale też próbami deprecjonowania pozostałych muzyków zespołu - usilnie stara się zohydzić siebie i wszystko, co z nim związane. Podobno szykuje się do wydania własnej wersji albumu, co tylko potwierdza, że żaden z niego artysta, a jedynie typowy podstarzały rockman, żerujący na dokonaniach sprzed pół wieku. Oryginalny "The Dark Side of the Moon" pozostaje jednak imponującym osiągnięciem muzycznym, które nie byłoby możliwe bez wkładu całego zespołu. Jak należało się spodziewać, okrągłą rocznicę wykorzystano do wypuszczenia kolejnego remastera, oczywiście w kilku różnych wariantach. Co ciekawe, cały bonusowy materiał równolegle opublikowano tak