[Recenzja] My Bloody Valentine - "m b v" (2013)
Po sukcesie "Loveless" oczekiwania względem następnych poczynań My Bloody Valentine były ogromne. Jednak prace nad trzecim albumem coraz bardziej się przedłużały. Przez pięć lat grupa wypuściła jedynie dwie przeróbki cudzych kompozycji. Media muzyczne na zmianę donosiły to o całych godzinach materiału nagranego przez zespół, to sugerowały blokadę twórczą Kevina Shieldsa. On sam przyznawał później, że z zarejestrowanych w tym czasie utworów można by skompilować co najmniej jeden album, jednak nie uważał ich za wartych wydania. Stagnacja najwyraźniej znużyła połowę składu, Debbie Googe i Colma Ó Ciosóiga, którzy w 1996 roku opuścili zespół. Paradoksalnie, właśnie wtedy Shields odzyskał wenę i praca nad nowym albumem ruszyła pełną parą. Gdy jednak w kolejnym roku ze składu wykruszyła się także Bilinda Butcher, projekt umarł naturalną śmiercią. Shields wrócił do zarejestrowanego wówczas materiału niemal dekadę później, w 2006 roku - na dwa lata przed koncertowym powrotem kwartetu