[Recenzja] Mercyful Fate - "Don't Break the Oath" (1984)
Cykl "Ciężkie poniedziałki" #3 Pod pewnym względem jest to album lepszy od debiutu Mercyful Fate. "Melissa" ma brzmienie tylko trochę lepsze od nagrań demo, a "Don't Break the Oath" pod tym względem już niemalże przypomina profesjonalne nagranie. Oczywiście, taka surowa produkcja dla części słuchaczy może być zaletą, zwłaszcza że nieźle pasuje do tego złowieszczego klimatu. Osobiście wolę jednak dobrze zrealizowane płyty, dlatego doceniam ten delikatny postęp. Zwraca tu zresztą uwagę także wzbogacenie brzmienia o instrumenty klawiszowe, które odgrywają istotną rolę w rozbudowanym "The Oath", pokazującym zespół od nieco ambitniejszej strony, pozostając jednak w metalowych ramach. Są jeszcze świetne duety gitary z klawesynem, z zaskoczenia pojawiające się w "Nightmare" oraz "Come to the Sabbath". Takie ciekawe przełamania konwencji przydałyby się w muzyce metalowej znacznie częściej. W innych kwestiach jest to jednak pły