[Recenzja] Larry Coryell - "Barefoot Boy" (1971)
Okładka tego albumu nie obiecuje wiele. Skład też nie jest już tak gwiazdorski, jak na poprzednim dziele Larry'ego Coryella, "Spaces", nie licząc Roya Haynesa na bębnach. Jednak to naprawdę świetny materiał, bijący na głowę wcześniejsze dokonania gitarzysty. "Barefoot Boy" zarejestrowano w nowojorskim studiu Jimiego Hendrixa Electric Ladyland, pod nadzorem inżyniera dźwięku Eddiego Kramera, który zresztą ściśle z Hendrixem współpracował. Mocno przesterowane brzmienie gitary Coryella nie pozostawia wątpliwości, że był to celowy wybór. Ogólnie mamy tu raczej do czynienia z bardziej jazzową stroną fusion. Jednak niewykluczone, że rockowi ortodoksi też znajdą tu coś dla siebie. Na pewno powinni spróbować, aby przekonać się, jak finezyjna może być gra na gitarze. Longplay znakomicie otwiera rozbudowana do dwunastu minut interpretacja "Gypsy Queen" Gábora Szabó. Tutaj lider pokazuje swoje najbardziej hendrixowskie oblicze, zarówno gdy jedynie akompaniuje typ