[Recenzja] Black Sabbath - "Heaven and Hell" (1980)
Po rozstaniu z Ozzym Osbourne'em, instrumentaliści Black Sabbath postanowili zatrudnić na jego miejsce Ronniego Jamesa Dio, który właśnie rozstał się z grupą Rainbow. Wokalistę o zupełnie innej barwie i szerszej skali głosu, co musiało wpłynąć na zmianę samej muzyki. Muzycy postanowili nawiązać do aktualnych trendów i porzucić swój eklektyczny hardrockowy styl na rzecz jednowymiarowego heavy metalu. Pierwsze, co zwraca uwagę po włączeniu płyty, to naprawdę dobre brzmienie. Kilka poprzednich albumów grupy pozostawiało pod tym względem wiele do życzenia. Tym razem jednak zespół zatrudnił do produkcji fachowca - Martina Bircha, znanego m.in. ze współpracy z Deep Purple, Rainbow, ale też Fleetwood Mac i Wishbone Ash (a później Iron Maiden). Choć Birchowi czasem zdarzały się różne wpadki (np. niesłyszalny bas na "Rising" Rainbow), tym razem trudno do czegokolwiek się przyczepić. Zachwyca szczególnie uwypuklony w miksie bas... Choć to akurat nieco dzieło przypadku - po