[Recenzja] John Coltrane - "Kulu Sé Mama" (1967)



Album "Kulu Sé Mama" został skompilowany z trzech wcześniej niewydanych utworów, zarejestrowanych w 1965 roku. Nagrania pochodzą z dwóch różnych sesji. Wcześniejsza odbyła się w połowie czerwca - niedługo przed sesją nagraniową "Ascension". Zarejestrowane zostały wówczas  kompozycje "Vigil" i "Welcome", wypełniające stronę B albumu. Tytułowa kompozycja, zajmująca stronę A, została natomiast nagrana w połowie października - nieco ponad miesiąc przed nagraniem "Meditations".

"Kulu Sé Mama" to jedna z najbardziej niesamowitych kompozycji w dorobku Johna Coltrane'a. Saksofonista w tamtym okresie lubił eksperymentować ze składem i nie inaczej jest w przypadku tego utworu. W nagraniu towarzyszyli mu McCoy Tyner, Jimmy Garrison, Pharoah Sanders, basista i klarnecista Donald Garrett, perkusista Frank Butler, oraz niejaki Juno Lewis, będący główną postacią tego utworu - to on go skomponował, zagrał w nim na przeróżnych perkusjonaliach, oraz wystąpił w roli wokalisty. "Kulu Sé Mama" brzmi jak jakiś pierwotny, afrykański rytuał za sprawą plemiennych, polirytmicznych brzmień perkusyjnych i egzotycznego śpiewu w języku entobes*. Elementy te zostały rewelacyjnie zestawione ze spiritualno-freejazzowymi solówkami saksofonów, klarnetu basowego, pianina i kontrabasów, tworząc naprawdę niezwykłą, unikalną całość.

Elvin Jones swoją nieobecność w nagraniu tytułowym z nawiązką nadrabia w "Vigil" - dziesięciominutowym, niesamowicie ekspresyjnym duecie perkusji i saksofonu. Ten utwór to po prostu dwie grane równolegle solówki. Żadnych zapamiętywalnych tematów, pełna improwizacja. Coltrane w tamtym czasie był zafascynowany perkusją i afrykańskimi rytmami, stąd też w jego repertuarze pojawiły się takie utwory, jak właśnie "Vigil" i "Kulu Sé Mama". Muzyk planował nawet poszerzenie koncertowego składu o perkusjonalistę, ale nie zdążył zrealizować tego pomysłu... Dopełniający całości utwór "Welcome" - zarejestrowany w klasycznym kwartecie, bez żadnych dodatkowych muzyków - ma już zupełnie inny charakter, perkusja pełni w nim najbardziej podstawową rolę. To po prostu bardzo melodyjna ballada, o nieco spirytualnym nastroju, z ładnymi partiami Trane'a i McCoya.

"Kulu Sé Mama" należy do najciekawszych pozycji w dyskografii Johna Coltrane'a. Przede wszystkim za sprawą tytułowej kompozycji, która doskonale łączy wyrafinowanie jazzu i pierwotność muzyki afrykańskiej. Utwór odegrał istotną rolę w ukształtowaniu nurtu zwanego spiritual jazzem - nie sposób przecenić jego wpływu na twórczość jego przedstawicieli, z Pharoahem Sandersem i Alice Coltrane na czele. Pozostałe utwory nie są może aż tak przełomowe, lecz trzymają wysoki poziom.

Ocena: 9/10

*Dialekcie używanym w Luizjanie - skąd pochodzi Lewis - przez czarnoskórych mieszkańców, będący mieszanką języków afrykańskich, angielskiego, kreolskiego i francuskiego.



John Coltrane - "Kulu Sé Mama" (1967)

1. Kulu Sé Mama; 2. Vigil; 3. Welcome

Skład: John Coltrane - saksofon; Pharoah Sanders - saksofon i instr. perkusyjne (1); McCoy Tyner - pianino (1,3); Jimmy Garrison - kontrabas (1,3); Juno Lewis - wokal i instr. perkusyjne (1); Donald Garrett - kontrabas i klarnet basowy (1); Frank Butler - perkusja (1); Elvin Jones - perkusja (2,3)
Producent: Bob Thiele i John Coltrane


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Annette Peacock - "I'm the One" (1972)

[Recenzja] Julia Holter - "Aviary" (2018)

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

[Recenzja] Moor Mother - "The Great Bailout" (2024)

[Recenzja] Joni Mitchell - "Song to a Seagull" (1968)