Posty

Wyświetlam posty z etykietą monks

[Recenzja] Monks - "Black Monk Time" (1966)

Obraz
Nie milkną echa skandalu na białostockiej diecezji. No bo kto to widział, żeby ksiądz napastował kobietę i to w dodatku dorosłą? Problemu z celibatem oraz hipokryzją nie mieli na szczęście muzycy grupy Monks. Bo tak naprawdę nie byli to wcale mnisi, a amerykańscy żołnierze stacjonujący w Zachodnim Berlinie, którzy postanowili zastąpić mundury habitami i grać obsceniczną muzykę (przynajmniej pod względem instrumentalnym, bo teksty skupiają się na antywojennym przekazie). W połowie lat 60. musiało to budzić niemałe oburzenie w konserwatywnych środowiskach. Swoją drogą chciałbym zobaczyć, jak dziś podobny numer odwalają chociażby żołnierze z polskich baz NATO. Bo niby mamy różnych prowokatorów na krajowej scenie, ale muzycznie nie ma o czym mówić. A Monks nie dość, że prowokowali, to jeszcze nagrali jeden z najbardziej wizjonerskich albumów lat 60. "Black Monk Time", jedyne pełnowymiarowe wydawnictwo grupy, można z dzisiejszej perspektywy uznać za jedną z najważniejszych płyt ta