[Recenzja] Lee Morgan - "Live at the Lighthouse" (1971)
"Live at the Lighthouse" okazał się ostatnim albumem Lee Morgana, a zarazem jedynym koncertowym, wydanym za jego życia. Trudno o lepsze zwieńczenie kariery. Materiał został zarejestrowany w lipcu 1970 roku podczas serii występów trębacza w nocnym klubie Lighthouse Café w kalifornijskim Hermosa Beach. Na oryginalne wydanie złożyły się zaledwie cztery nagrania - po jednym na każdą stronę dwóch płyt winylowych - natomiast kompaktowe wznowienia oraz streaming zawierają osiem dodatkowych kompozycji, wydłużając album do trzech godzin. W zeszłym roku wyszedł jeszcze obszerniejszy zestaw "The Complete Live at the Lighthouse", który na ośmiu płytach CD lub dwunastu winylach kompiluje cały zarejestrowany materiał, w sumie siedem i pół godziny muzyki. W tej recenzji chciałbym jednak skupić się na pierwotnym wydaniu, które w skondensowany sposób podsumowuje występy kwintetu Morgana w Lighthouse. Trębaczowi podczas tych koncertów towarzyszył zespół złożony z pianisty Harolda Mab