Posty

Wyświetlam posty z etykietą john cale

[Recenzja] John Cale - "Mercy" (2023)

Obraz
Trochę bez związku z recenzowaną płytą, wypadałoby chyba wspomnieć o niedawnej śmierci Jeffa Becka. Jednego z najwspanialszych gitarzystów ery klasycznego rocka, którego prawdziwym przekleństwem był brak zdolności kompozytorskich i brak szczęścia do dobrych kompozytorów w swoim otoczeniu. W jego dorobku najbardziej lśnią interpretacje cudzych utworów, a najlepszym albumem pozostał ten wypełniony samymi przeróbkami, czyli debiutancki "Truth". Po latach 70. dodatkowo stracił kontakt z muzyczną rzeczywistością, zamykając się w swojej niszy. Podobny los podzieliło wielu innych przedstawicieli tamtego pokolenia. Byli też jednak tacy rockmani, którym udało się odnaleźć w kolejnych dekadach i nawet u schyłku kariery kreatywnie czerpać z nowych muzycznych trendów. Musi tu paść nazwisko Davida Bowie, który w wieku 69 lat, na dwa dni przed śmiercią, wydał "Blackstar", jeden ze swoich najwybitniejszych oraz najbardziej ambitnych albumów, czerpiący co najlepsze z XXI-wiecznych