Posty

Wyświetlanie postów z 2024

[Recenzja] Merkabah - "Million Miles" (2017)

Obraz
Poznałem tę płytę o kilka miesięcy za późno, by recenzować ją w ramach bieżących wydawnictw. A potem przez kilka lat nie znajdowałem powodu, by ze wszystkich zaległości wybrać właśnie ją. Cały ten czas miałem ją jednak na swojej liście albumów do opisania i miesiąc polskich recenzji to niepowtarzalna okazja, by w końcu to zrobić. "Million Miles" to trzecie pełnowymiarowe wydawnictwo warszawskiego kwartetu Merkabah, łączącego w swojej muzyce inspiracje avant-progiem, jazzem free, post-rockiem oraz metalem. Kapela niespodziewanie rozwiązała się kilka lat temu, odwołując nawet zaplanowane koncerty (i tak by się nie odbyły z powodu pandemii, ale w styczniu 2020 roku nikt tego nie mógł przewidzieć), więc "Million Miles" pozostaje jej ostatnim longplayem. No i fajnie, bo tutaj udało się grupie znaleźć najlepsze proporcje pomiędzy poszczególnymi komponentami jej stylu. Czytaj też:  [Recenzja] Maestro Trytony - "Enoptronia" (1996) Po niezwykle intensywnym, ciężkim

[Recenzja] Maestro Trytony - "Enoptronia" (1996)

Obraz
Jeżeli lata 80. w polskiej muzyce rozrywkowej były czasem niepohamowanego naśladowania zachodnich kapel, to po rozpadzie bloku wschodniego i otwarciu granic z Zachodem nie było już tak łatwo ukrywać braku oryginalności. To wtedy, od początku kolejnej dekady, zaczęła się rozwijać w naszym kraju scena niezależna, a jednym z tego przejawów było powstanie nowego, unikalnego na skalę światową nurtu yass. Nie był to właściwie nowy styl, ale jego przedstawicieli łączyła skłonność do improwizacji oraz mieszania różnych rodzajów muzyki, od jazzu, przez rock, po folk. Jedną z głównych postaci yassowej sceny - a konkretnie jej bydgoskiej frakcji skupionej przy klubie Mózg - był gitarzysta Tomasz Gwinciński. Wraz ze Sławomirem Janickim i Jackiem Buhlem współtworzył Trytony, której debiutancki album był pierwszą płytą yassową. Z czasem jednak Gwinciński postanowił zastąpić pozostałą dwójkę muzykami z kręgów poważki. Tak powstał kwintet Maestro Trytony. Debiutancki album "Enoptronia" (od g

[Recenzja] EABS - "Reflections of Purple Sun" (2024)

Obraz
Najlepszy EABS to ten uwspółcześniający dzieła nieżyjących jazzmanów, jak na debiutanckim "Repetitions" z kompozycjami Krzysztofa Komedy oraz "Discipline of Sun Ra". Ewentualnie ten wdający się w pełnowymiarową współpracę z innym składem, co dotąd zdarzyło się jednak tylko na zeszłorocznym "In Search of a Better Tomorrow" z Jaubi. Najwyraźniej sami muzycy doskonale zdają sobie sprawę, w czym są najlepsi, bo "Reflections of Purple Sun", ich piąty samodzielny album, jest zarazem trzecim opartym na kompozycjach napisanych wiele lat temu przez kogoś zupełnie innego, Tym razem na warsztat także wzięto kompozycje jednego artysty, ale po raz pierwszy pochodzące tylko z jednego albumu. Wybór padł na obchodzący w zeszłym roku swoje pięćdziesięciolecie "Purple Sun" Tomasza Stańki. To płyta stojąca w cieniu fantastycznych wydawnictw trębacza z serii "Polish Jazz" czy tych nagrywanych dla ECM. A moim zdaniem jest to najwybitniejsze dokona

[Recenzja] Half Empty Glasshouse - "The Exit Is Over There!" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 6.05-12.05 Mam wrażenie, że dopiero co recenzowałem debiut Half Empty Glasshouse - album "Restricted Repetitive Behaviour" ukazał się w październiku - a już do odsłuchu udostępnione zostało kolejne wydawnictwo tego nowozelandzkiego projektu. Znów niezwykle interesujące, choć zdecydowanie inne od poprzednika. Pierwsza płyta to udana i fascynująca próba zastosowania techniki dwunastotonowej - dodekafonii - w kompozycjach wywodzących się z noise rocka i post-punku. Tym razem stojący za tym projektem Charlie Jijari postanowił oddać hołd takim twórcom, jak Igor Strawiński, Dmitrij Szostakowicz i Ornette Coleman. Tym, co łączyło całą trójkę, było tworzenie postępowej muzyki, burzącej dotychczasowe zasady. A także reakcja niegotowej na nowe doznania publiczności. Paryska premiera baletu "Święto wiosny" Strawińskiego wywołała zamieszki wśród widzów; wielu z nich opuściło teatr odczuwając zniesmaczenie licznymi dysonansami i pogańską tematyką. Szostakiewicz po

[Recenzja] Reportaż - "Reportaż" (1988)

Obraz
Cykl "Polskie ejtisy" #5 Chociaż polska muzyka lat 80. kojarzy się głownie ze skrajnie merkantylnym rockiem, działały tu także kapele o zdecydowanie mniej komercyjnych aspiracjach. Jeden z tych zespołów, Reportaż, nagrał nawet album dla dużej państwowej wytwórni Tonpress. Takie były czasy - nikt nie przejmował się tym, czy dany album się sprzeda, bo ewentualne straty finansowe obciążały budżet państwa, a nie prywatne kieszenie. Decydenci nie musieli mieć żadnego pojęcia o muzyce, wystarczyło wiedzieć, czego nie życzy sobie ówczesna władza. Z tego względu nie przeszedł oryginalny tytuł longplaya, "Wybór", bo przecież Polacy żadnego prawdziwego wyboru mieć nie mieli. Ale mieli chociaż jakiś wybór co do muzyki i zamiast kolejnej kapeli zrzynającej z The Police czy Talking Heads, mogli sięgnąć po zespół zapatrzony w ruch Rock in Opposition. Co, przynajmniej w teorii, może wydawać się dobrą alternatywą. Grupa Reportaż powstała na początku dekady, w środowisku związanym r

[Recenzja] SBB - "SBB" (1974)

Obraz
Gdybym miał wskazać dwa najlepsze polskie albumy rockowe, byłyby to "Niemen vol. 1" oraz "Niemen vol. 2" Grupy Niemen (w przypadku, gdy tylko jeden, to wybrałbym "Marionetki", czyli zbiorcze wydanie tamtych dwóch). Polski rock nigdy wcześniej ani póżniej nie był tak błyskotliwy i oryginalny. Bo mimo wyraźnych wpływów zachodniego proga, fusion, a nawet XX-wiecznej awangardy, powstał naprawdę unikalny materiał, jako całość nieprzypominający żadnego konkretnego twórcy z kraju czy zagranicy. To zasługa kreatywności nie tylko Czesława Niemena, ale też towarzyszących mu muzyków: trębacza Andrzeja Przybielskiego, kontrabasisty Helmuta Nadolnego, gitarzysty basowego i klawiszowca Józefa Skrzeka, gitarzysty Antymosa Apostolisa oraz perkusisty Jerzego Piotrowskiego. Ostatnia trójka tworzyła wcześniej grupę o wszystko mówiącej nazwie Silesian Blues Band. Po rozstaniu z Grupą Niemen - w zależności od źrodła, po konflikcie z liderem lub z powodu nierównego traktowania

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

Obraz
Niewątpliwie najbardziej wartościowym wkładem w historię polskiej muzyki rozrywkowej była, obok tych ambitniejszych dokonań Czesława Niemena, seria Polish Jazz. To w jej ramach ukazywały się wybitne albumy takich artystów, jak Krzysztof Komeda, Andrzej Trzaskowski, Zbigniew Namysłowski czy Tomasz Stańko, twórczo rozwijające pomysły zachodnich jazzmanów. Oczywiście, w serii nie brakuje też tytułów mniej znaczących, odtwórczych i spóźnionych. Raczej w tej drugiej kategorii należy umieścić debiut - a zarazem jedyny pełnoprawny album - grupy Polish Jazz Quartet. To naprawdę sprawnie zagrany hard bop, pokazujący kompozytorsko-wykonawczy kunszt kwartetu. Problem w tym, że była połowa lat 60., właściwie już schyłek epoki dominacji jazzu modalnego, post-bopu i free jazzu, zaraz miało się pojawić fusion, a tutaj wszyscy grają tak, jakby wciąż trwała poprzednia dekada. Czytaj też:  [Recenzja] The Andrzej Kurylewicz Quintet - "10 + 8" (1968) Z drugiej strony, eponimiczny album Polish Ja

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

Obraz
Jedną z najlepszych decyzji, jakie podjąłem w trakcie tych dwunastu lat prowadzenia tej strony - dwunasta rocznica wypada dokładnie dzisiaj - było przekonanie się do subskrypcji serwisów oferujących streaming muzyki. Łatwy dostęp do muzyki z każdego miejsca i na każdym urządzeniu niezwykle ułatwia poznawanie nowych płyt oraz pisanie o nich. Za niewielką miesięczną opłatę zyskuje się dostęp do znacznej części istniejącej muzyki. Znacznej, ale nie całej. Czasem trzeba się wspomagać innymi źródłami, a i to nie zawsze jest łatwe. Przykładem może być twórczość grupy Light Coorporation. Jeszcze jakiś czas temu można było zapoznać się z nią na Bandcampie, ale obecnie zostały już tylko pojedyncze nagrania na YouTube i Souncloudzie. Aby przypomnieć sobie i zrecenzować debiutancki "Rare Dialect" musiałem kupić fizyczny egzemplarz, co jest pierwszą taką sytuacją na przestrzeni tych dwunastu lat. Trudno zrozumieć, dlaczego muzyka Light Coorporation niemal całkiem zniknęła z sieci. Raczej

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

Obraz
Beth Gibbons, EABS grający najlepszego Tomasza Stańkę, Half Empty Glasshouse oraz kolejna archiwalna koncertówka Can to te majowe premiery, które na ten moment najbardziej mnie interesują. Poza nowościami w maju zamierzam skupić się na polskiej muzyce - będzie to kolejny specjalny miesiąc po marcowym miesiącu kobiet. Oczywiście, w doborze płyt tygodnia i ogólnie recenzji nowości kryterium krajowe nie obowiązuje, ale starsze tytuły będą wyłącznie z Polski. Muzyczne premiery maja 2024 3 maja: Broadcast -  Spell Blanket: Collected Demos 2006-2009 [archiwalia] The Fall - Slates Live! Gåte - Ulveham Goran Kajfeš Tropiques -  Tell Us  Jan Jelinek -  Social Engineering  Jeremiah Cymerman - Body of Light Kamasi Washington -  Fearless Movement  Matt Mitchell - Illimitable Normil Hawaiians - Empires Into Sand Sunny Day Real Estate - Diary (Live at London Bridge Studio) 10 maja: Chick Corea & Béla Fleck - Remembrance EABS -  Reflections of Purple Sun Half Empty Glasshouse - The Exit Is Over

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

Obraz
Jakiś czas temu w serwisie Rate Your Music pojawiła się podstrona z nadchodzącymi wydawnictwami, a na niej dodatkowa sekcja z płytami aktualnie najczęściej słuchanymi przez użytkowników. Poza najbardziej hajpowanymi premierami, można natrafić tam na tytuły mniej oczywiste, za którymi często stoją początkujący twórcy. W ostatnim czasie jedną z takich płyt znikąd był właśnie  "Lancé esto al otro lado del mar", dzieło kompletnych debiutantów: argentyńskiego gitarzysty Cristóbala Avendaño oraz hiszpańskiej wokalistki Silvii Moreno. Bardzo ascetyczny, nagrany w warunkach lo-fi album niespodziewanie dołączył do moich ulubionych tegorocznych wydawnictw. Cała, trwająca trzy kwadranse płyta jest właściwie taka sama. Istotną rolę odgrywa tu poezja Moreno w języku hiszpańskim, najczęściej przez nią recytowana, rzadziej śpiewana, jak w "Hidden Track" czy fragmentach  "XVII - Distancia". Zdarzają się też w pełni ( "Introducción", "XII - Espera II")

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 22.04-28.04 Aby być na bieżąco z tym, co dziś dzieje się w muzyce i wyłowić te najciekawsze tytuły do zrecenzowana, przesłuchuję naprawdę spore ilości nowości. Większość z nich okazuje się płytami jednorazowego użytku, które nie zaciekawiają mnie na tyle, by dać im kolejną szansę. Jednym z takich albumów był "Ghosted" z 2022 roku, efekt współpracy australijskiego gitarzysty Orena Ambarchi - znanego m.in. z występów na płytach Sun O))), Tima Heckera, Richarda Pinhasa czy szwedzkiego tria Fire! - oraz sekcji rytmicznej tego ostatniego, basisty Johana Berthlinga i Andreasa Werliina. Nie tak znów rzadko trafiam jednak na wydawnictwa bardziej charakterystyczne, którym postanawiam poświęcić więcej uwagi. I takim albumem okazał się "Ghosted II". To w sumie taki Fire!, tylko z gitarą Ambarchiego zamiast saksofonu Matsa Gustafssona. Berthling i Werliin robią tu w sumie to samo, co tak świetnie wychodzi im na płytach macierzystego tria, czyli tworzą hipnotyczne

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

Obraz
Maruja, wraz z Leather.head i Ugly, to ci przedstawiciele sceny Windmill, z którymi wiążę największe nadzieje, że zbliżą się kiedyś do poziomu tych największych grup: black midi, Squid oraz najbliższego im stylistycznie Black Country, New Road. Nic nie wskazuje jednak na to, by w najbliższym czasie miały pojawić się pełnowymiarowe albumy tych grup. Póki co publikują swoją muzykę w formie singli i EPek. Kwartet Maruja właśnie opublikował swój drugi minialbum, następcę "Knocknarea", który recenzowałem niemal dokładnie rok temu. Czytaj też:  [Recenzja] Maruja - "Knocknarea" (2023) Podobnie, jak w przypadku niedawnego EP Ugly, "Connla's Well" nie przynosi wiele premierowego materiału. Trzy kawałki wyszły już na singlach, a czwarty - "Resisting Resistance" - był grany na koncertach. Repertuaru dopełnia jedynie półtoraminutowe intro o tytule tożsamym z wydawnictwem. To intrygujące wprowadzenie, z jazzującym saksofonem na quasi-ambientowym czy, jak

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

Obraz
Jeśli nowy album takiego  zespołu nie dostaje w "Teraz Rocku" kompletu gwiazdek, to coś musi być na rzeczy. Teoretycznie wszystko jest tu jednak na miejscu. Pearl Jam na "Dark Matter" uparcie trzyma się stylistyki dziaderskiego rocka, ale wróciła tu energia - może z wyjątkiem coraz bardziej niedomagającego wokalnie Veddera - i radość z grania, jakich nie było chyba aż od czasu "Backspacer" sprzed lat piętnastu, a i wcześniej już zdarzało się jej brakować. Ta zmiana jest zapewne zasługą dość spontanicznego podejścia do prac nad płytą - pisanie materiału i nagranie go zajęło ponoć około miesiąca. W całym tym procesie wspierał grupę młody producent, kompozytor (współautor wszystkich kawałków) oraz multiinstrumentalista Andrew Watt - w ostatnim czasie główny specjalista od reanimowania podstarzałych gwiazd rocka,  vide  zeszłoroczne albumy The Rolling Stones i Iggy'ego Popa. Tyle tylko, że sam entuzjazm, jaki pojawił się podczas sesji, to trochę za mało, ż

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 15.04-21.04 Tydzień z aż dwiema dużymi premierami, na których skupiły się media - nowej, nudnej Taylor Swift i maksymalnie bezpiecznym, ale lepszym od moich przewidywań "Dark Matter" Pearl Jam - jednak najciekawsze rzeczy dzieją się oczywiście poza mainstreamem. "Spectra Vol. 2" kwintetu ||ALA|MEDA|| przypomina mi, jak dobry może być współczesny polski niezal. Pod szyldem Alameda - zapisywanym na różne sposoby, przeważnie z dodatkiem cyfr wskazujących na aktualną liczbę członków - działały do tej pory różne efemeryczne projekty Jakuba Ziołka. Towarzyszący mu muzycy oraz stylistyka zmieniały się z płyty na płytę. Tym razem otrzymujemy jednak bezpośrednią kontynuację "Spectra Vol. 1" sprzed dwóch lat, nagraną w tym samym składzie, co poprzednio. Po takim tytule należało się tego zresztą spodziewać. Niewykluczone, że po latach poszukiwań Ziołek znalazł odpowiednią dla siebie niszę, która w dodatku nie jest licznie reprezentowana na polskiej sce

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

Obraz
Tytuł ósmego albumu Present - ukazującego się po piętnastoletniej przerwie wydawniczej - bardzo wyraźnie podkreśla, że to jeszcze nie koniec. Najprawdopodobnie to jednak właśnie koniec, biorąc pod uwagę, że w trakcie prac nad materiałem zmarł Roger Trigaux - gitarzysta, klawiszowiec i główny kompozytor grupy. To on pod koniec lat 70., gdy po nagraniu dwóch płyt z Univers Zero opuścił tamten zespół, założył Present i przez kolejne dziesięciolecia niestrudzenie stał na jego czele, pomimo braku komercyjnych sukcesów, o jakie zresztą grupy z kręgu Rock In Opposition wcale nie zabiegały. W nagraniach, oprócz Trigaux, udział wzięło wiele znaczących postaci sceny avant-progowej, jak perkusista Dave Kerman (5uu's, Thinking Plague, U Totem), gitarzysta François Mignot (Scherzoo) czy klawiszowiec Pierre Chevalier (Aranis, Univers Zero). Nie trudno więc zgadnąć, w jakim stylu utrzymany jest "This Is NOT the End". To rock progresywny w tej najbardziej awangardowej odmianie, przy czym

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

Obraz
Cykl "Ciężkie poniedziałki" S02E05 Od tego albumu zaczyna się ten właściwy Death. Na "Human" zespół jeszcze bardziej niż dotychczas komplikuje swoją muzykę, czego efektem jest płyta niezwykle, jak na ówczesny metal ekstremalny, błyskotliwa. Pomogła w tym niewątpliwie kolejna zmiana składu, jaka nastąpiła tuż po pierwszych przymiarkach do nagrania tego longplaya. Dążący do absolutnej perfekcji Chuck Shuldiner, nie po raz pierwszy i nie ostani, skonfliktował się z pozostałymi muzykami, w rezultacie czego musiał stworzyć zespół od podstaw. Propozycję dołączenia do Death przyjęli gitarzysta Paul Masvidal i perkusista Sean Reinert - obaj z właśnie formułującego się Cynic - a także Steve Di Giorgio, wcześniej basista Sadus i Autopsy. Ten ostatni nie dotrwał jednak do końca prac nad albumem i część partii basu w "Cosmic Sea" dograł już jego następca, Scott Carino. Di Giorgio wrócił do zespołu w 1993 roku. Nie ma sensu udawać, że na "Human" nie chodzi gł