Posty

Wyświetlam posty z etykietą techno

[Recenzja] Autechre - "Tri Repetae" (1995)

Obraz
Ze wszystkich brakujących tu recenzji tej zapewne brakowało najbardziej. Przynajmniej jeśli za kryterium mam brać własne oceny. "Tri Repetae" to nie tylko najwyżej oceniany przeze mnie album Autechre, ale tez ścisła czołówka wydawnictw swojej dekady. Trudno o lepszy początek nowego, nieregularnego cyklu recenzji, w którym zamierzam skupić się na ambitniejszej elektronice lat 90. i kolejnych. Szczególnie tej z nurtu IDM, inteligentnej muzyki tanecznej, co jest nazwą o tyle kuriozalną, że to raczej takie techno do słuchania w domu niż do robienia za tło na klubową imprezę. Przed "Tri Repetae" duet Seana Bootha i Roba Browna dorobił się kilku EPek oraz dwóch albumów, "Incunabula" i "Amber" - naprawdę udanych, niewątpliwie lepszych na początek ze względu na wiekszą przystępność, ale to na swoim trzecim longplayu Brytyjczycy zaprezentowali niezwykle oryginalne, całkowicie własne podejście do muzyki. Czytaj też:  [Recenzja] Autechre - "SIGN"

[Recenzja] King Gizzard and the Lizard Wizard - "The Silver Cord" (2023)

Obraz
Zeszłoroczny październik przyniósł aż trzy nowe albumy King Gizzard & the Lizard Wizard. Tym razem ukazuje się tylko jeden. I zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, "The Silver Cord" to przeciwieństwo, a zarazem dopełnienie, opublikowanego w czerwcu "PetroDragonic Apocalypse". Oba wydawnictwa są jak yin i yang: poprzedni utrzymany w metalowej stylistyce, najnowszy - zarejestrowany wyłącznie przy pomocy przeróżnych instrumentów klawiszowych, syntezatorów, elektronicznych bębnów i automatów perkusyjnych. Wciąż aktualne pozostaje pytanie, kiedy muzycy znajdują czas nie tylko na nagrywanie takich ilości muzyki, ale też dokonywanie tych wszystkich przewrotów stylistycznych. Wiadomo, że podstawę "The Silver Cord" stanowią nagrania ze stycznia tego roku w australijskim studiu zespołu. Liczne nakładki rejestrowano natomiast od marca do lipca w busach, hotelach i na lotniskach podczas trasy po Stanach i Europie, w tym także w Polsce. Całość zmiksowano w Australii

[Recenzja] Föllakzoid - "V" (2023)

Obraz
Föllakzoid to rzadki, może unikalny na skalę światową, przykład retro-rockowej grupy, która po wydaniu kilku płyt zmieniła styl na zdecydowanie bardziej nowoczesny. Zespół powstał w 2007 roku w Chile, a w pierwotnym składzie znaleźli się gitarzyści Domingo García-Huidobro i Francisco Zenteno, basista Juan Pablo Rodríguez, bębniarz Diego Lorca oraz wokalista Gonzalo Laguna. Po wydaniu eponimicznego debiutu miejsce Zenteno i Laguny zajął klawiszowiec Alfredo Thiermann, który ze składu odszedł równie szybko, pomiędzy albumami "II" i "III". Na tamtym etapie twórczość Föllakzoid kierowała się wyraźnie w stronę space rocka w stylu Hawkwind, a zwłaszcza krautrocka z okolic NEU! czy Can. Trzeba przyznać, że to nieco ciekawiej niż u typowych pogrobowców klasycznego rocka, ale wciąż wtórnie i anachronicznie. Przełom nastąpił wraz z wydaną w 2019 roku płytą "I". Zgodnie z tytułem było to nowe otwarcie. Dotychczas muzycy po prostu nagrywali swoje wspólne jamy i wydawa

[Recenzja] Underworld - "Second Toughest in the Infants" (1996)

Obraz
Pojawienie się na ścieżce dźwiękowej "Trainspotting" Danny'ego Boyle'a kawałków "Born Slippy.NUXX" i remiksu "Dark & Long", pomogło grupie Underworld zdobyć ogólnoświatową rozpoznawalność. Zyskał na tym, pod względem komercyjnym, wydany w tym samym czasie album "Second Toughest in the Infants". I chociaż na drugiej płycie drugiego składu grupy nie ma żadnego z filmowych nagrań, to są na nim znacznie ciekawsze rzeczy. Przede wszystkim dwa pierwsze utwory, trwające nieco ponad kwadrans każdy. Trio znakomicie rozwija tu pomysł znany już z "Mmm… Skyscraper I Love You" ze swojego poprzedniego "Dubnobasswithmyheadman". Ich konstrukcja przypomina najlepsze czasy rocka progresywnego - składają się z różnych segmentów, połączonych w spójną całość - natomiast stylistycznie i brzmieniowo utrzymane są w dominujących w połowie lat 90. elektronicznych nurtach, z naciskiem na techno i house, choć wokalne i gitarowe partie Karla H

[Recenzja] Underworld - "Dubnobasswithmyheadman" (1994)

Obraz
Jeszcze nieco ponad dwa lata temu, aby umieścić Underworld w jakimś kontekście, należałoby pewnie wspomnieć o dwóch remiksach zrobionych dla Depeche Mode oraz współpracy frontmana grupy, Karla Hyda'e z Brianem Eno. Dziś jednak Underworld może być postrzegany przede wszystkim jako zespół ojca basistki i od niedawna głównej wokalistki Black Country, New Road - Tyler Hyde. No, przynajmniej przez tych, którzy niespecjalnie orientują się w muzyce lat 90., gdy był to jeden z czołowych przedstawicieli progresywnego house'u i techno. Zespół zaczynał jednak jeszcze w poprzedniej dekadzie, kiedy jako kwintet wydał dwie bardzo przeciętne, nieco też spóźnione płyty w stylistyce synthpopu i nowej fali. Od samego początku współtworzyli go klawiszowiec Rick Smith oraz pełniący rolę śpiewającego gitarzysty Hyde. Po odejściu pozostałych muzyków oryginalnego składu, nawiązali współpracę z Darrenem Emersonem, udzielającym się dotąd jako klubowy DJ. Pod jego wpływem grupa - przez krótki czas używa

[Recenzja] Coil - "Love's Secret Domain" (1991)

Obraz
Trudno o lepszy album na dzień św. Walentego, patrona cierpiących na choroby psychiczne i zakochanych. Szaleństwo na "Love's Secret Domain" silnie obawia się w samej muzyce, dalekiej od powszechnie rozumianej  normalności . Miłość pojawia się natomiast w tytule - choć jego akronim odsyła do psychodelików, które w studiu pojawiały się w ogromnych ilościach - a także między tworzącymi duet Johnem Balance'em i Peterem Christophersonem, którzy byli parą także prywatnie. O sesji nagraniowej albumu krążą legendy, związane głównie z narkotykowymi wizjami muzyków i innych osób, jakie przewinęły się przez studio. A wśród licznych gości znaleźli się tym razem m.in. Steven Stapleton z Nurse with Wound, odpowiadający za pełną okultystycznych i seksualnych odniesień okładkę, wokaliści Marc Almond z Soft Cell - stały bywalec na płytach Coil - oraz Annie Anxiety Bandez, perkusista Charles Hayward z Quiet Sun, Gong, This Heat i Camberwell Now, grający na gitarze flamenco Juan Ramirez

[Recenzja] SVLBRD - "Somber" / Warmth - "The Night" (2022)

Obraz
Co łączy ze sobą te dwa albumy? Zarówno pod szyldem SVLBRD, jak i Warmth, kryje się ta sama osoba - Agustín Mena, hiszpański producent, a zarazem założyciel niezależnych wytwórni skupionych na muzyce elektronicznej, Archive oraz Faint. Jako twórca jest bardzo aktywny, wydając nawet po kilka albumów rocznie. Tylko w maju tego roku pojawiły się nowe wydawnictwa jego obu projektów. Początek miesiąca przyniósł premierę "Somber", natomiast już po czterech tygodniach ukazał się "The Night". Niewątpliwie łączy je ze sobą więcej niż to, że powstały z inicjatywy tego samego człowieka. Tym czymś jest przede wszystkim klimat, bynajmniej nie mający wiele wspólnego z ojczyzną autora. O wiele lepszym tropem okazują się okładki obu płyt, a także nazwa SVLBRD, odnosząca się do archipelagu Svalbard na Oceanie Arktycznym. Słyszymy tu elektroniczne pejzaże, które byłyby doskonałą ścieżką dźwiękową podczas spacerów w chłodny wieczór lub noc. gdzieś po oddalonych od cywilizacji pustkow

[Recenzja] Cybotron - "Enter" (1983)

Obraz
Detroit to miasto o długiej muzycznej historii. Od połowy poprzedniego wieku działały tam kolejno silne sceny muzyki bluesowej, jazzowej, soulowej, rockowej, aż w końcu, od początku lat 80., elektronicznej. To właśnie tam, za sprawą czarnoskórej młodzieży, narodziło się techno, czerpiąc inspiracje zarówno z europejskiego synthpopu, jak i afroamerykańskiego electro, będącego w zasadzie uwspółcześnioną wersją funku. Niegdyś dobrze prosperujące miasto przemysłowe, wówczas popadające w coraz większą ruinę, pełne opuszczonych fabryk, było idealnym miejscem do tworzenia muzyki o tak zdehumanizowanym, futurystycznym charakterze. Wśród najważniejszych prekursorów techno, a zarazem najbardziej reprezentatywnych dla jego odmiany z Detroiht, niewątpliwie należy wymienić grupę Cybotron. Do jej powstania doszło w 1980 roku z inicjatywy Juana Atkinsa - jednego z tzw. trójki z Belleville - oraz Richarda Davisa (nie mylić z wybitnym basistą jazzowym), do których wkrótce dołączył gitarzysta John Housel

[Recenzja] GAS - "Der Lange Marsch" (2021)

Obraz
Jeden z najważniejszych współczesnych twórców muzyki elektronicznej, pochodzący z Kolonii producent Wolfgang Voigt, ma na koncie niezliczoną ilość płyt, opublikowanych pod ponad trzydziestoma różnymi nazwami. Tym najważniejszym projektem, który przyniósł mu największe uznanie i w ramach którego osiągnął najwyższe wyżyny artystyczne, niewątpliwie należy uznać GAS. W tym roku minęło dokładnie ćwierć wieku, odkąd Voigt wydał pierwszy, eponimiczny album pod tym szyldem. Już tam artysta próbował połączyć ze sobą nurty ambient i minimal techno. Z dość jeszcze przeciętnym efektem. Prawdziwym sukcesem, przede wszystkim na polu artystycznym, okazał się wydany dwa lata później "Zauberberg". To właśnie tamten album wytyczył ścieżkę dla kolejnych wydawnictw GAS. Zarówno jeśli chodzi o okładkę - od tamtej pory wszystkie płyty projektu opatrzone są zdjęciem lasu, z umieszczoną na środku nazwą projektu - jak i charakter samej muzyki. Opisując ją bardziej technicznie, stanowi połączenie ambi

[Recenzja] Depeche Mode - "Remixes 81-04" (2004)

Obraz
Remiksy odgrywają bardzo istotną rolę w twórczości Depeche Mode. Początkowo w ich tworzenie zaangażowani byli przede wszystkim muzycy zespołu oraz ich najbliższe otoczenie, jak Daniel Milller, Mark "Flood" Ellis czy inni producenci. Z czasem coraz chętniej do przygotowywania alternatywnych wersji angażowano twórców z zewnątrz, często istotnych postaci sceny elektronicznej, jak DJ Shadow, Brian Eno, Underworld, Portishead czy LFO. Zaczęło się już na bardzo wczesnym etapie kariery, od zrobienia dłuższej wersji hitu "Just Can't Get Enough (Schizo Mix)", przeznaczonej na dwunastocalową wersję trzeciego singla grupy. Od tamtej pory ilość remiksów na małych płytkach tylko rosła, często do wręcz kuriozalnych rozmiarów. Do najbardziej dojmujących przykładów należy singiel "I Feel You", który w najbardziej obszernej wersji trwa kilka minut dłużej od promowanego nim albumu "Songs of Faith and Devotion". Przez lata uzbierało się zatem całkiem sporo tych