Posty

Wyświetlam posty z etykietą jazz

[Recenzja] EABS - "Reflections of Purple Sun" (2024)

Obraz
Najlepszy EABS to ten uwspółcześniający dzieła nieżyjących jazzmanów, jak na debiutanckim "Repetitions" z kompozycjami Krzysztofa Komedy oraz "Discipline of Sun Ra". Ewentualnie ten wdający się w pełnowymiarową współpracę z innym składem, co dotąd zdarzyło się jednak tylko na zeszłorocznym "In Search of a Better Tomorrow" z Jaubi. Najwyraźniej sami muzycy doskonale zdają sobie sprawę, w czym są najlepsi, bo "Reflections of Purple Sun", ich piąty samodzielny album, jest zarazem trzecim opartym na kompozycjach napisanych wiele lat temu przez kogoś zupełnie innego, Tym razem na warsztat także wzięto kompozycje jednego artysty, ale po raz pierwszy pochodzące tylko z jednego albumu. Wybór padł na obchodzący w zeszłym roku swoje pięćdziesięciolecie "Purple Sun" Tomasza Stańki. To płyta stojąca w cieniu fantastycznych wydawnictw trębacza z serii "Polish Jazz" czy tych nagrywanych dla ECM. A moim zdaniem jest to najwybitniejsze dokona

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

Obraz
Niewątpliwie najbardziej wartościowym wkładem w historię polskiej muzyki rozrywkowej była, obok tych ambitniejszych dokonań Czesława Niemena, seria Polish Jazz. To w jej ramach ukazywały się wybitne albumy takich artystów, jak Krzysztof Komeda, Andrzej Trzaskowski, Zbigniew Namysłowski czy Tomasz Stańko, twórczo rozwijające pomysły zachodnich jazzmanów. Oczywiście, w serii nie brakuje też tytułów mniej znaczących, odtwórczych i spóźnionych. Raczej w tej drugiej kategorii należy umieścić debiut - a zarazem jedyny pełnoprawny album - grupy Polish Jazz Quartet. To naprawdę sprawnie zagrany hard bop, pokazujący kompozytorsko-wykonawczy kunszt kwartetu. Problem w tym, że była połowa lat 60., właściwie już schyłek epoki dominacji jazzu modalnego, post-bopu i free jazzu, zaraz miało się pojawić fusion, a tutaj wszyscy grają tak, jakby wciąż trwała poprzednia dekada. Czytaj też:  [Recenzja] The Andrzej Kurylewicz Quintet - "10 + 8" (1968) Z drugiej strony, eponimiczny album Polish Ja

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 22.04-28.04 Aby być na bieżąco z tym, co dziś dzieje się w muzyce i wyłowić te najciekawsze tytuły do zrecenzowana, przesłuchuję naprawdę spore ilości nowości. Większość z nich okazuje się płytami jednorazowego użytku, które nie zaciekawiają mnie na tyle, by dać im kolejną szansę. Jednym z takich albumów był "Ghosted" z 2022 roku, efekt współpracy australijskiego gitarzysty Orena Ambarchi - znanego m.in. z występów na płytach Sun O))), Tima Heckera, Richarda Pinhasa czy szwedzkiego tria Fire! - oraz sekcji rytmicznej tego ostatniego, basisty Johana Berthlinga i Andreasa Werliina. Nie tak znów rzadko trafiam jednak na wydawnictwa bardziej charakterystyczne, którym postanawiam poświęcić więcej uwagi. I takim albumem okazał się "Ghosted II". To w sumie taki Fire!, tylko z gitarą Ambarchiego zamiast saksofonu Matsa Gustafssona. Berthling i Werliin robią tu w sumie to samo, co tak świetnie wychodzi im na płytach macierzystego tria, czyli tworzą hipnotyczne

[Recenzja] Mary Lou Williams - "Mary Lou Williams" (1964)

Obraz
Mary Lou Williams to postać dziś już nieco zapomniana, a bardzo istotna. Była jedną z pierwszych kobiet - może nawet pierwszą instrumentalistką - którym udało się odnieść prawdziwy sukces w jazzie. Williams zyskała uznanie zarówno jako pianistka, jak i kompozytorka oraz aranżerka. W trakcie trwającej ponad pół wieku kariery jej muzyka stale ewoluowała, równolegle ze zmianami, jakie na przestrzeni dziesięcioleci zachodziły w jazzie. Prowadziło to do zarzutów, że nie wyrobiła sobie własnego stylu. Ona sama, jak najbardziej słusznie, uznawała to za komplement, choć jednocześnie dodawała: każdy, kto ma uszy, może mnie bez trudu zidentyfikować   [1] . Williams była muzycznym samoukiem. Zarobkowo na pianinie grała już w wieku sześciu lat, aby pomóc w utrzymaniu dziesięciorga swojego rodzeństwa. Zawodową muzyczką została jeszcze w latach 20., około piętnastego roku życia. Grywała jako solistka, udzielała się w zespołach i tworzyła aranżacje dla innych. Jednak jej kariera nabrała rozpędu dopie

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

Obraz
Aż trudno uwierzyć, że przy tylu jazzowych archiwaliach, ile ukazuje się każdego roku, do tej pory nie było żadnego wydawnictwa Alice Coltrane. To w końcu jedna z niewielu instrumentalistek w tym gatunku, którym w ubiegłym wieku udało się zrobić całkiem imponującą karierę. Na pewno pomogło w tym nazwisko i granie u boku słynnego męża, ale to po jego śmierci nagrała swoje najbardziej znaczące dzieła. Twórczo rozwinęła na nich koncepcje Trane'a, jeszcze silniej zanurzając się w muzyce Dalekiego Wschodu. Fantastycznym uzupełnieniem tych pierwszych prób znalezienia własnego stylu jest właśnie wydany nakładem Impulse! materiał koncertowy. "The Carnegie Hall Concert" to zapis występu z 21 lutego 1971 roku w tytułowej nowojorskiej sali, zorganizowanego na rzecz Integral Yoga Institute hinduskiego guru Swamiego Satchidanandy. Koncert zbiegł się z premierą albumu "Journey in Satchidanda" - pierwszego, na którym Alice, dotychczas znana przede wszystkim jako pianistka, ucz

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 11.03-17.03 Karnatacka wokalistka i fisharmonistka Amirtha Kidambi może być wam znana ze współpracy z Mary Halvorson w ramach projektu Code Girl, albo z występu na "Brass" Moor Mother i Billy'ego Woodsa. Może być też znana z własnego zespołu Elder Ones, zwłaszcza że opisywałem tu już jego poprzednią płytę "From Untruth", wydaną niemal dokładnie pięć lat temu. Od tamtego czasu dość mocno zmienił się skład. U boku Kidambi pozostał jedynie saksofonista Matt Nelson. Na "New Monuments" towarzyszy im nowa sekcja rytmiczna, z kontrabasistką Evą Lawitts i perkusistą Jasonem Nazary, a dodatkowo skład wzmocnił wiolonczelista Lester St. Louis. Istotną rolę w brzmieniu grupy odgrywają też syntezatory i elektroniczne efekty, za które odpowiada cały kwintet. Czytaj też:  [Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "From Untruth" (2019) Muzyka Elder Ones to współczesny jazz z mocno zaangażowanymi tekstami Kidambi. Pod tytułem płyty kryje si

[Recenzja] Fire! - "Testament" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 23.02-29.02 Jeśli można być czegoś pewnym w fonograficznym roku kalendarzowym, to nowego albumu - a przynajmniej koncertówki czy EPki - tria Fire! lub jego rozbudowanego wcielenia Fire! Orchestra. W zeszłym roku pod tym drugim szyldem ukazał się monumentalny "Echoes", w którego nagraniu uczestniczyło ponad czterdziestu muzyków. Tym razem skład został ograniczony do absolutnego minimum. Na płycie słychać wyłącznie barytonowy saks - i sporadyczne pokrzykiwania - Matsa Gustafssona, bas Johana Berthlinga oraz bębny Andreasa Werliina. Żadnej elektroniki, fletów czy grających na dodatkowych instrumentach gości, co dotąd było na płytach Fire! normą. Cały materiał zarejestrowano w trakcie dwóch dni, prosto na analogową taśmę, bez żadnych dogrywek i żmudnych miksów. Wszystko to zgodnie ze szkołą Steve'a Albiniego, w którego studiu i z którego pomocą album powstawał. Czytaj też:  [Recenzja] Fire! Orchestra - "Echoes" (2023) W takiej surowej wersji trio wypa

[Recenzja] Vijay Iyer / Linda May Han Oh / Tyshawn Sorey - "Compassion" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 2.02-8.02 Nowojorski pianista i kompozytor Vijay Iyer na swoim najnowszym albumie ponownie łączy siły z basistką Lindą May Han Oh oraz perkusistą Tyshawnem Soreyem. Trio już w 2021 roku wydało dobrze przyjęty "Uneasy". Podobnie, jak tamtą płyta, "Compassion" ukazał się nakładem kultowego ECM. To już ósma płyta Iyera dla tej zasłużonej wytwórni w trwającej od trochę ponad dekadę współpracy. Na repertuar składają się zarówno własne kompozycje pianisty, jak i interpretacje cudzych utworów. "Overjoyed" napisał Stevie Wonder, ale bezpośrednią inspiracją była wersja Chicka Corei - to hołd dla tego muzyka, zmarłego niemal dokładnie trzy lata przed premierą tej płyty. "Nonaah" pochodzi z kolei z repertuaru saksofonisty Roscoe Mitchella, z którym Iyer miał okazję nagrywać i uważa za swojego mentora. Na płycie znalazł się też "Free Spirits" Johna Stubblefielda - saksofonisty znanego choćby z występu w "Calypso Frelimo" Mi

[Recenzja] Mary Halvorson - "Cloudward" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 19.01-25.01 Mary Halvorson znów dowozi. Amerykańska gitarzystka ma już na koncie kilka bardzo udanych płyt, które stawiają ją w gronie najciekawszych współczesnych twórców jazzowych. Mowa choćby o takich tytułach, jak "Code Girl", "Artlessly Falling" (z gościnnym występem samego Roberta Wyatta) czy duet "Amaryllis" / "Belladonna" sprzed niespełna dwóch lat. Na najnowszej "Cloudward" powraca zresztą sekstet z tej przedostatniej, co samo w sobie było już pewną przesłanką co do jakości. Tym razem Halvorson, wibrafonistka Patricia Brennan, trębacz Adam O'Farrill, puzonista Jacob Garchik, basista Nick Dunston i perkusista Tomas Fujiwara sprawiają wrażenie jeszcze lepiej zgranego zespołu, w którym - pomimo jasno określonej liderki - panuje pełne równouprawnienie. Czytaj też:  [Recenzja] Mary Halvorson - "Amaryllis & Belladonna" (2022) Doskonale obrazuje to już melodyjny otwieracz albumu, "The Gate",

[Recenzja] Steve Lehman & Orchestre National de Jazz - "Ex Machina" (2023)

Obraz
Steve Lehman należy do wąskiego grona najbardziej kreatywnych postaci dzisiejszego jazzu. Amerykański saksofonista i kompozytor poszukuje nowych sposobów na odświeżenie gatunku. Jego najnowsze dzieło - nagrane ze stałymi współpracownikami, trębaczem Jonathanem Finlaysonem i wibrafonistą Chrisem Dingmanem, a także 15-osobową Orchestre National de Jazz - nie przypadkiem nosi tytuł "Ex Machina". Zdaje się on nawiązywać przede wszystkim do procesu komponowania muzyki na płytę, w który - obok tradycyjnych metod - zaangażowano nowoczesne narzędzie Dicy2, oparte na uczeniu maszynowym. Nie przypadkiem jednak tytuł przywołuje skojarzenia także z kompozycją "Tempus Ex Machina" spektralnego kompozytora Gérarda Griseya. To nie pierwszy raz, gdy Lehman przenosi założenia spektralizmu -  jak budowanie melodii z alikwotów pojedynczego tonu podstawowego - do kompozycji i improwizacji jazzowych, ale być może najbardziej jak dotąd imponujący. Siedemdziesięciominutowy album, prezentuj

[Recenzja] Tomasz Stańko Quintet - "Wooden Music II" (2023)

Obraz
Pierwsza, zeszłoroczna odsłona "Wooden Music" kwintetu Tomasza Stańki uzupełniła pewną lukę w dyskografii trębacza. Dzięki "Wooden Music II" wiedza o tym okresie jego twórczości staje się jeszcze pełniejsza. Na początek małe przypomnienie. W pierwszej połowie lat 70. muzykom kwintetu - oprócz lidera byli to Janusz Muniak, Zbigniew Seifert, Bronisław Suchanek oraz Janusz Stefański - udało się otrzymać wizy, dzięki którym mogli przez kilkanaście miesięcy koncertować i nagrywać w wolnej części Europy. W tym okresie Seifert zdecydował się porzucić saksofon na rzecz skrzypiec, co skłoniło Stańkę do wymyślenia koncepcji tzw. wooden music. Pokrótce - chodziło nie tylko o brzmienie oparte głównie na  instrumentach drewnianych, lecz całą filozofię, zgodnie z którą występy zespołu miały się opierać nie na przygotowanym wcześniej materiale, lecz kompletnych improwizacjach. Czytaj też:  [Recenzja] Tomasz Stańko Quintet - "Wooden Music I" (2022) Z inicjatywy rozgłośni

[Recenzja] Carla Bley and Paul Haines - "Escalator Over the Hill" (1971)

Obraz
Zmarła Carla Bley - pianistka, ale przede wszystkim kompozytorka, związana ze środowiskiem jazzowej awangardy, choć mająca na koncie także współprace z rockowymi twórcami. Karierę zaczynała, jeszcze jako Carla Borg, w późnych latach 50., pisząc utwory dla George’a Russella, Jimmy'ego Giuffre, Dona Ellisa czy swojego pierwszego męża, Paula Bleya. W połowie lat 60. związała się jednak prywatnie i zawodowo z Michaelem Mantlerem - jej drugim mężem - m.in. stając się jednym z filarów freejazzowej supergrupy  The Jazz Composer's Orchestra. W tym też okresie zrealizowała swoje najbardziej imponujące dzieło, trzypłytowy album "Escalator Over the Hill", nagrywany na przestrzeni czterech lat, z udziałem ponad pięćdziesięciu muzyków. Zalążkiem całego projektu był tekst groteskowej opery, napisany przez Paula Hainesa, autora kojarzonego raczej z esejów na okładkach jazzowych płyt. Jego praca zainteresowała jednak Carlę Bley na tyle, że postanowiła poświecić kilka lat życia na jej

[Recenzja] Matana Roberts - "Coin Coin Chapter Five: In the Garden" (2023)

Obraz
To już piąta z zaplanowanych dwunastu części cyklu "Coin Coin". Rozpoczynający tę serię "Gens de Couleur Libres" z 2011 roku uczynił z Matany Roberts jedną z najważniejszych postaci współczesnego jazzu. Nagrany w dużym składzie album sięga po freejazzową wściekłość, ale też uduchowiony nastrój spiritual jazzu i uzupełnia to zaangażowanym śpiewem, melodeklamacjami, a nawet krzykiem liderki. Matana przetarła szlak dla twórców w rodzaju Irreversible Entanglements, choć już na długo przed nią ważne dla afroamerykańskiej społeczności tematy poruszał chociażby Max Roach na przełomowym "We Insist!". Kolejna część cyklu, "Mississippi Moonchile" z 2013 roku, została zarejestrowana w mniejszym składzie i przyniosła nieco bardziej wyciszony materiał. "River Run Thee" (2015) Roberts przygotowała już samodzielnie, a płyta ma dość eksperymentalny charakter za sprawą wykorzystania syntezatorów czy nagrań terenowych. Wydany po nieco dłuższej przerwie &

[Recenzja] Kalia Vandever - "We Fell in Turn" (2023)

Obraz
Puzon nie wydaje się instrumentem najłatwiejszym ani najbardziej atrakcyjnym do grania solo. Próby takie podejmowali jednak różni muzycy, jak chociażby George Lewis, Albert Mangelsdorf, Paul Rutherford, Conny Bauer czy Samuel Blaser. Poza stricte jazzowym graniem - choć nie całkiem od niego odchodząc - zastosowanie dla puzonu znalazła Kalia Vandever na swoim trzecim albumie. Jeszcze na zeszłorocznym "Regrowth" - nagranym z udziałem pełnej sekcji rytmicznej: z basem, perkusją, pianinem i gitarą - młoda Amerykanka proponowała przyjemny, ale raczej zachowawczy i nieodkrywczy jazz. Tym razem dodatkowych instrumentalistów zastąpiła odpowiednia obróbka partii liderki, a efekt bliższy jest stylistyki ambient. Nie jest to jednak eksperymentalne granie w stylu Kali Malone (na przetworzone organy) czy Brìghde Chaimbeul (dudy). "We Fell in Turn" przynosi muzykę zdecydowanie bardziej komunikatywną, utrzymaną w delikatnym, pastoralnym nastroju, dobrze korespondującym z pastelową

[Recenzja] Irreversible Entanglements - "Protect Your Light" (2023)

Obraz
Choć Irreversible Entanglements debiutuje tą płytą w pomarańczowo-białych barwach Impulse Records! - jednej z największych i najbardziej renomowanych wytwórni jazzowych - to założenia projektu się nie zmieniają. "Protect Your Light" pozostaje wyrazem buntu w stopniu nie mniejszym niż w czasach, gdy piątka muzyków zebrała się po raz pierwszy, aby wspólnie wziąć udział w jednym z licznych protestów przeciwko brutalności amerykańskiej policji. Od tamtej pory minęło już osiem lat, a współuczestnictwo w manifestacji przerodziło się we wspólne muzykowanie, którego efektem jest już czwarty album pod tym mało przyjaznym, ale jak się okazuje całkiem trafnym szyldem. Nie tylko skład pozostaje niezmienny, ale też stylistyka - to wciąż granie zakorzenione w jazzowej awangardzie sprzed ponad półwiecza, z naciskiem na twórczość Art Ensemble of Chicago czy Sun Ra, uzupełnione poezją stojącej na czele kwintetu Camae Ayewy, czyli Moor Mother. Czytaj też:  [Recenzja] Irreversible Entanglements