Posty

Wyświetlam posty z etykietą hip-hop

[Recenzja] Little Simz - "Drop 7" (2024)

Obraz
W XXI wieku nastąpiło pewne zatarcie różnic pomiędzy fonograficznymi formatami. Tego samego dnia, gdy Burial wydał 25-minutowego singla, Little Simz opublikowała EPkę o długości niespełna kwadransa. Przynajmniej albumy zazwyczaj pozostają najdłużej grającymi wydawnictwami, czego przykładem kolejna z wczorajszych premier, blisko 80-minutowa płyta Kali Malone. Ta ostatnia jest bez wątpienia największym muzycznym wydarzeniem tygodnia i jeszcze do niej wrócę w odpowiednim czasie. Singli natomiast z zasady nie recenzuję, nawet tych długich, więc Burial musi jeszcze poczekać na pierwszy dedykowany tekst. Za to zignorować nie mogę tego drobiazgu od brytyjskiej raperki, bo mimo krótkiego czasu trwania dzieją się tu ciekawe rzeczy. Czytaj też:  [Recenzja] Little Simz - "Sometimes I Might Be Introvert" (2021) "Drop 7" składa się z siedmiu premierowych utworów - niby sugeruje to już sam tytuł, ale wszystkie poprzednie "Dropy" miały niepowiązaną z tytułami liczbę ście

[Recenzja] Danny Brown - "Quaranta" (2023)

Obraz
Pierwsze zapowiedzi tego albumu pojawiły się trzy lata temu. Już wtedy było wiadomo, że będzie to duchowa kontynuacja  wydanego w 2011 roku "XXX". Tamta płyta powstała z hedonistycznej perspektywy trzydziestolatka, który dopiero co odniósł swoje pierwsze muzyczne sukcesy. Tym razem teksty były pisane z bardziej refleksyjnej perspektywy rozczarowanego czterdziestolatka. Oryginalnie tytuł miał być bardziej bezpośredni i brzmieć "XXXX". Ostatecznie jednak Brown zdecydował się zatytułować płytę "Quaranta", co po włosku znaczy dokładnie to samo, ale kojarzy się też z kwarantanną, a materiał powstawał podczas pierwszych lockdownów związanych z pandemią COVID-19, natomiast w tekstach przewija się temat typowego dla tamtych czasów odizolowania. Drugi w tym roku album Danny'ego Browna, po świetnym "Scaring the Hoes", to płyta równie zwięzła - nie przekracza nawet trzydziestu pięciu minut - ale poza tym kompletnie inna. Poprzednik był efektem pełnoskal

[Recenzja] Łona x Konieczny x Krupa - "TAXI" (2023)

Obraz
Nie spodziewałem się tego, że prawdopodobnie najlepszym polskim albumem tego roku okaże się płyta hip-hopowa. Polski rap, może poza Paktofoniką, nie budził u mnie dotąd pozytywnych skojarzeń, ale też niewiele miałem z nim do czynienia. Pewnie niesłusznie, jeśli trafiają się w nim takie wydawnictwa, jak "TAXI". To ambitne przedsięwzięcie - album koncepcyjny poświęcony pracy na taryfie, a zarazem kondycji całego społeczeństwa oczami taksówkarzy. Twórcy przez ponad dwa lata przygotowali się do stworzenia tego materiału, rozmawiając z kierowcami taxi podczas niezliczonych kursów. Fragmenty tych rozmów pojawiają się zresztą jako sample pomiędzy kolejnymi utworami. Teksty Adama Zielińskiego, lepiej znanego pod pseudonimem Łona, pełne są zasłyszanych anegdot, barwnych opisów pasażerów różnego typu, wspomnień z czasów PRL czy transformacji ustrojowej, ale też nawiązań do współczesności - konkurencji jeżdżącej na aplikacje czy wojny w Ukrainie. Są też, oczywiście, odniesienia do filmó

[Recenzja] Billy Woods & Kenny Segal - "Maps" (2023)

Obraz
Ostatni piątek przyniósł kolejny w tym roku, po "Scaring the Hoes" JPEGMAFII i Danny'ego Browna, mocarny duet hip-hopowy. "Maps" to wspólne dzieło nowojorskiego rapera Billy'ego Woodsa, znanego chociażby ze współpracy z Moor Mother, oraz pochodzącego z Los Angeles producenta Kenny'ego Segala, mającego na koncie m.in. jeden z moich ulubionych albumów hip-hopowych, "Purple Moonlight Pages" R.A.P. Ferreiry. Nie jest to pierwsza współpraca Segala i Woodsa, a następca cenionego wśród krytyków i słuchaczy "Hiding Places" z 2019 roku. "Maps" ma duże szanse powtórzyć ten sukces. Płyta jest świetna, po części dzięki licznym gościom - wśród których pojawiają się m.in. Shabaka Hutchings, Aesop Rock czy wspomniany już Danny Brown - ale przede wszystkim dzięki wspaniałemu flow Woodsa i solidnej produkcji Segala. Na płycie znalazło się siedemnaście krótkich utworów, co nasuwa pewne skojarzenia ze "Scaring the Hoes", jednak tutaj

[Recenzja] JPEGMAFIA x Danny Brown - "Scaring the Hoes" (2023)

Obraz
Okładka może sugerować, że to ścieżka dźwiękowa jakiegoś zapomnianego filmu blaxploitation z lat 70. Ale jest też inna wersja okładki, przeznaczona dla serwisu Bandcamp, bardziej wymowna i na czasie, ze wspólnym zdjęciem Donalda Trumpa oraz Kim Dzong Una. A sama muzyka jest już na wskroś współczesna, choć w warstwie instrumentalnej - i częściowo wokalnej - oparta w całości na samplach. "Scaring the Hoes", od dwóch tygodni okupujący szczyt tegorocznego rankingu Rate Your Music z oceną w okolicach 4/5, to wspólne dzieło dwóch cenionych raperów, Barringtona Hendricksa i Daniela Sewella, lepiej znanych jako JPEGMAFIA i Danny Brown. Wokalnie udzielają się obaj - a w "Kingdom Hearts Key" dołącza do nich jeszcze Marcus "Redveil" Morton - natomiast cała produkcja to już wyłącznie misterna robota Hendricksa przy użyciu samplera Roland SP-404. Niespełna czterdziestominutowy album złożony jest z czternastu krótkich utworów, rzadko trwających powyżej trzech minut, cza

[Recenzja] Little Simz - "NO THANK YOU" (2022)

Obraz
Nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze opublikuje album, który wywróci moją listę ulubionych tegorocznych wydawnictw. Tymczasem niemal zupełnie niespodziewanie - zaanonsowany dosłownie kilka dni przed premierą, bez żadnych poprzedzających singli - ukazał się nowy album brytyjskiej raperki Little Simz. Artystka, za sprawą zeszłorocznego "Sometimes I Might Be Introvert", dołączyła do grona tych twórców, których poczynania uważnie śledzę na bieżąco. "NO THANK YOU", jej piąte wydawnictwo, nie zawodzi pokładanych nadziei. Podobnie, jak przy okazji poprzednika oraz jeszcze wcześniejszego "Grey Area", producentem materiału został Inflo, czyli Dean Josiah Cover. W nagraniach ponownie zaś wzięła udział jego partnerka z projektu Sault, wokalistka Cleo Sol. W obu przypadkach współpraca dała wcześniej znakomite efekty i nie inaczej jest tutaj. "NO THANK YOU" rozwija pomysły z "SIMBI". Także tym razem nie brakuje orkiestracji zrealizowanych często z

[Recenzja] Danger Mouse & Black Thought - "Cheat Codes" (2022)

Obraz
Początki tego projektu sięgają 2005 roku, kiedy Danger Mouse i Black Thought mieli okazję po raz pierwszy ze sobą pracować. O nagraniu razem całego albumu nie było jednak mowy aż do roku 2017. Nagrania jednak się przeciągały, częściowo przez pandemię, ale głównie przez nawał innych zajęć. Danger Mouse, a właściwie Brian Burton, to jeden z najbardziej wziętych obecnie producentów - z jego usług korzystali m.in. Gorillaz, The Black Keys, Beck, U2, Adele, Michael Kiwanuka czy Red Hot Chili Peppers. Ponadto współtworzy indie-rockową grupę Broken Bells, a wcześniej udzielał się w neo-soulowym Gnarls Barkley oraz hip-hopowym duecie z MF Doomem, DANGERDOOM. Z kolei Black Thoughs, czyli Tarik Luqmaan Trotter, to główny MC słynnej hip-hopowej grupy The Roots, w ostatnim czasie chętnie wspierający innych wykonawców, a także nagrywający własne płyty. Rezultatem tych rozciągniętych w czasie sesji jest niespełna czterdziestominutowy album "Cheat Codes". To dwanaście krótkich, lecz starann

[Recenzja] Moor Mother - "Jazz Codes" (2022)

Obraz
Pod pseudonimem Moor Mother ukrywa się Camae Ayewa, wokalistka znana m.in. z freejazzowego Irreversible Entanglements. Na swoich solowych płytach eksploruje jednak nieco inne rejony, często kierując się w stronę hip-hopu. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego, zarejestrowanego z udziałem licznych gości albumu "Jazz Codes". To w zasadzie zbiór miniatur - osiemnaście nagrań trwa w sumie niespełna winylowe czterdzieści cztery minuty - za to bardzo dopracowanych. Wszystkie z nich płynnie między sobą przechodzą, tworząc jeden zróżnicowany, choć w pewnym sensie spójny kolaż. Motywem przewodnim całości - nie tylko w tekstach, ale też samej muzyce - wydaje się afroamerykańskie dziedzictwo kulturowe, choć oczywiście nie brakuje społeczno-politycznych nawiązań. Hip-hopowe bity łączą się tutaj z jazzowymi samplami i partiami granymi na żywo. Wśród instrumentalistów goszczących na płycie znaleźli się, oczywiście, muzycy Irreversible Entanglements. Najczęściej słyszymy ekspresyjny sak

[Recenzja] EABS - "2061" (2022)

Obraz
Muzycy EABS wymyślili sobie, że każdy kolejny album będzie w jakiś sposób nawiązywał do poprzedniego. Po debiutanckim "Repetitions", zawierającym nowoczesne aranżacje kompozycji Krzysztofa Komedy, wydali "Slavic Spirits" z autorskim materiałem nawiązującym do czasów, gdy polscy jazzmani - włącznie z Komedą - wplatali motywy kojarzące się muzycznym dziedzictwem naszej słowiańskiej części świata. Nie do końca rozumiem, w jaki sposób z tamtego konceptu wyprowadzono album w hołdzie dla Sun Ra i jego futurystyczno-kosmicznej twórczości. Może chodzi o to, że on również odwoływał się w swojej muzyce do własnego dziedzictwa kulturowego. A przy tym był jednym z nielicznych amerykańskich jazzmanów, jacy odwiedzili nasz kraj w słusznie minionych - choć stopniowo powracających - czasach. Był rok 1986. Polski występ artysty, który twierdził, że pochodzi z Saturna, odbył się kilka miesięcy po tym, jak do Słońca zbliżyła się kometa Halleya. Po raz kolejny takie zbliżenie nastąpi w

[Recenzja] Dälek - "Precipice" (2022)

Obraz
Nowy album Dälek powstawał już od 2019 roku. Prace przerwał jednak wybuch pandemii. Przez kolejne miesiące świat pogrążał się w coraz większym chaosie, a Will Brooks i Mike Manteca - lepiej znani jako MC Dälek i DJ Mike Mare - poczuli, że przygotowane przez nich utwory nie są ani odpowiednio ciężkie, ani wystarczająco gniewne, jak na obecne czasy. Postanowili więc w znacznym stopniu przebudować nagrania, nadając im zupełnie innego charakteru. I prawdopodobnie właśnie dzięki temu powstał najlepszy longplay zespołu od dawna. Zapewne od czasu "Absence". Po tamtym wydawnictwie grupa popadła w pewną stagnację i jakby złagodniała. Tutaj znów słychać wiele kreatywności w warstwie instrumentalnej, a Brooks na pełnym wkurwie wyrzuca z siebie agresywne, choć bynajmniej nie prostackie wersy. To idealna muzyka na dzisiejsze czasy. Mimo że powstała z perspektywy Amerykanów, stanowi także adekwatne tło do sytuacji w naszym regionie, gdy wciąż wisi nad nami widmo pandemii i nie zawsze przem

[Recenzja] King Gizzard and the Lizard Wizard - "Omnium Gatherum" (2022)

Obraz
Nie ukrywam, że czuję się już znudzony  tematycznymi albumami King Gizzard and the Lizard Wizard, na których zespół kolejno próbuje sił w różnych stylach. Mam wrażenie, że dla muzyków ważniejsze jest, by poszczególne utwory wpisywały się w dany schemat, niż ich jakość. A może po prostu ta stylistyczna jednorodność sprawia, że trudniej mi odróżnić od siebie i docenić poszczególne kompozycje. Problem ten nie dotyczy jednak najnowszego wydawnictwa australijskiej grupy. "Omnium Gatherum" - dwudziesty trzeci album w całej studyjnej dyskografii, a trzeci tylko w tym roku (po "Butterfly 3001" z remiksami utworów z zeszłorocznego "Butterfly 3000", a także inspirowanym progresywną elektroniką, IDM-em i techno "Made in Timeland") - zbiera utwory napisane na przestrzeni kilku ostatnich lat, których stylistyczny rozrzut jest niesamowity. Ten eklektyzm działa wszakże zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść wydawnictwa. Plusem jest niewątpliwie to, że utwory

[Recenzja] Dälek - "Absence" (2005)

Obraz
Hip-hop należy do gatunków, do których przekonałem się zdecydowanie najpóźniej. Wciąż nie jest to muzyka, której słuchałam regularnie, jednak stopniowo przybywa płyt, do których z przyjemnością wracam. Jedną z nich jest niewątpliwie "Absence", trzeci album Dälek - czwarty licząc kolaborację z Faust - który tak po prawdzie mogę nazwać swoją ulubioną płytą hip-hopową. Poprzednie, także bardzo przeze mnie cenione, wydawnictwa tego składu były próbą znalezienia swojego stylu, raz bardziej, raz mniej przekonującą. Na "Absence" styl tria wyraźnie okrzepł, utwory stały się bardziej homogeniczne, co mogłoby też być wadą, jednak ta stylistyczna konsekwencja daje tu znakomity efekt, mogąc naprawdę przytłoczyć słuchacza. Muzycy przyznają, że okres, w którym powstawał ten materiał, był dla nich bardzo trudny. Przełożyło się to na charakter muzyki, która brzmi znacznie mroczniej, ale też bardziej intensywnie i gęsto w porównaniu z wcześniejszymi dokonaniami. Pomysł na kolejne ut

[Recenzja] Injury Reserve - "By the Time I Get to Phoenix" (2021)

Obraz
O tym albumie musiało być głośno. Nie tylko dlatego, że zawsze tak się dzieje, gdy umiera muzyk odpowiedzialny za dany projekt. Injury Reserve zaledwie dwa lata wcześniej zwrócili na siebie uwagę eponimicznym debiutem, który ukazywał amerykańskie trio jako obiecującą nadzieję niezależnego hip-hopu. W zeszłym roku, z nieujawnionych powodów, zmarł jeden z tworzących grupę raperów, Jordan Groggs, profesjonalnie znany jako Stepa J. Groggs. Zdążył jednak zarejestrować jeszcze kilka partii, które pozostała dwójka - raper Ritchie with a T (wł. Nathaniel Ritchie) i producent Parker Corey - wykorzystała na swoim tegorocznym dziele, "By the Time I Get to Phoenix". Tytuł zasugerował ponoć zmarły muzyk w jednej z ostatnich rozmów z resztą składu, zainspirowany jednym z utworów Isaaca Hayesa. Zapewne gdyby nie śmierć Groggsa, o Injury Reserve wiedziałoby dziś trochę mniej osób. Jednak nawet wtedy drugi album tria - oczywiście gdyby przybrał taki sam kształt, a przecież strata jednego z mu

[Recenzja] Faust vs. Dälek - "Derbe Respect, Alder" (2004)

Obraz
Współpraca rockowego zespołu ze składem hip-hopowym, jak pokazały liczne przykłady, to przepis na katastrofę. No chyba, że tym pierwszym będzie jeden z największych wizjonerów lat 70., krautrockowa legenda Faust, a drugim - jeden z najbardziej kreatywnych przedstawicieli niezależnego hip-hopu, grupa Dälek. Cieszy, że po tylu latach muzycy Faust - choć z pierwotnego składu pozostali jedynie klawiszowiec Hans Joachim Irmler i perkusista Werner Diermaier - okazali się otwarci na zupełnie nowe muzyczne idee. Praca nad "Derbe Respect, Alder" wyglądała w ten sposób, że najpierw Niemcy zarejestrowali swoje partie instrumentalne, a następnie Amerykanie dokonali ich obróbki. Na warsztat trafił też starszy utwór "T-Electronique", wydany pierwotnie na albumie "Ravvivando" z 1999 roku. Typowo hip-hopowa produkcja oraz pojawiający się w wielu utworach rap sprawiają, że siłą rzeczy ostateczny efekt siłą rzeczy wydaje się bliższy dokonań Dälek. Szczególnie nowa wersja &q

[Recenzja] Madvillain - "Madvillainy" (2004)

Obraz
Współpraca kalifornijskiego producenta Otisa Jacksona Jr. oraz nowojorskiego rapera Daniela Dumile'a - lepiej znanych pod pseudonimami Madlib i MF Doom - to jedna z najlepszych rzeczy, jakie przytrafiły się w hip-hopie. Mało brakowało, a w ogóle by do niej nie doszło. Madlib od jakiegoś czasu marzył o nagraniu płyty z Doomem. Ten drugi chętnie na to przystał po usłyszeniu przykładowych podkładów stworzonych przez producenta, o którym wcześniej nawet nie słyszał. Problemem była jednak podróż na drugie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, która zdawała się przewyższać finansowe możliwości Dumile'a. Na szczęście udało mu się zebrać niezbędne środki i wspólne nagrania mogły dojść do skutku. Wkrótce jednak pojawiła się kolejna przeszkoda. Część nagranego materiału wyciekła do sieci, przez co obaj artyści zwątpili w sens projektu i zajęli innymi sprawami. Dopiero pozytywne opinie osób, które zapoznały się z przeciekami, zachęciły ich do dalszej pracy. Sygnowany szyldem Madvillain album &qu

[Recenzja] Little Simz - "Sometimes I Might Be Introvert" (2021)

Obraz
Wydany przed dwoma laty album "Gray Area" zwrócił uwagę świata na młodą brytyjską raperkę Simbiatu Abisolę Abiolę Ajikawo, lepiej znaną pod pseudonimem Little Simz. Jednak z perspektywy czasu tamten longplay wydaje się jedynie skromną zapowiedzią tego, co artystka zaproponowała na tegorocznym, czwartym w dyskografii "Sometimes I Might Be Introvert". To przede wszystkim o wiele bardziej potężna produkcja, nad którą czuwał niejaki Inflo, a właściwie Dean Josiah Cover. W projekt zaangażowano mnóstwo instrumentalistów, dodatkowych wokalistów, a nawet orkiestrę, która nadaje rozmachu w dużej części utworów. Do minimum ograniczone zostały natomiast typowe dla hip-hopu sample. To zresztą jedno z tych wydawnictw, których nie są się przypisać wyłącznie do jednego gatunku. Materiału jest tutaj dość sporo. Nawet jeśli pominąć orkiestrowo-narracyjne interludia, zostaje czternaście pełnowymiarowych nagrań. Ta nieco ponad godzina muzyki mija jednak zaskakująco szybko. Poszczególn

[Recenzja] Dälek - "From Filthy Tongue of Gods and Griots" (2002)

Obraz
"From Filthy Tongue of Gods and Griots" to album, dzięki któremu grupa Dälek zyskała nieco większą rozpoznawalność. Tym właśnie wydawnictwem zespół zadebiutował w nieco większej wytwórni Ipeac Recordings, założonej przez Mike'a Pattona z Faith No More. Nie wiązało się to jednak z żadnymi ustępstwami. Muzycy zachowali swoją bezkompromisową postawę, unikając rozwiązań typowych dla ówczesnego mainstreamu hip-hopowego. A jednak nie udało się tutaj przebić wydanego cztery lata wcześniej debiutu. Mam wrażenie, że tym razem to ilość zwyciężyła nad jakością. Zupełnie odwrotnie niż poprzednio. Całość jest niemal dwadzieścia minut dłuższa, zawiera sześć nagrań więcej, ale nie każde z nich okazuje się wystarczająco dopracowane. W rezultacie mamy tutaj zarówno jedne z najlepszych nagrań Dälek, jak i jedne z najmniej udanych. Zacznę od tego, co tutaj nie wyszło. Zastrzeżenia mam przede wszystkim do najbardziej eksperymentalnego "Black Smoke Rises". Sama koncepcja nie wydaje