Posty

[Recenzja] Chick Corea - "Circulus" (1978)

Obraz
Przed kilkoma dniami, 9 lutego, zmarł jeden z najsłynniejszych jazzmanów, Chick Corea. To postać nieco kontrowersyjna. Z jednej strony znakomity pianista, tworzący swego czasu artystycznie wartościowe rzeczy. Jednocześnie muzyk, który m.in. pod wpływem scjentologii zwrócił się w stronę bardziej komercyjnego grania, miewający skłonności do instrumentalnego onanizmu, do tego nie zawsze wykazujący się dobrym smakiem w kwestii dobru brzmień elektronicznych instrumentów. Corea zostanie zapamiętany przede wszystkim za sprawą współpracy z Milesem Davisem - wystąpił na tych najważniejszych elektrycznych płytach trębacza, czyli "In a Silent Way", "Bitches Brew", "Jack Johnson" i "On the Corner" - a także dzięki własnej grupie Return to Forever, z którą odnosił wielkie sukcesy komercyjne w czasach popularności plastikowego fusion. Nagrał też wiele płyt solowych, z których najbardziej cenione, a przy tym faktycznie warte poznania są dwie: jeszcze stricte a

[Recenzja] Frank Zappa - "Joe's Garage Act I" / "Joe's Garage Act II & III" (1979)

Obraz
Frank Zappa zawsze był płodnym twórcą, jednak pod koniec lat 70. przeszedł sam siebie. W samym 1979 roku opublikował aż pięć albumów, z których drugi i ostatni to wydawnictwa dwupłytowe. Kolejno były to  "Sleep Dirt", "Sheik Yerbouti", "Orchestral Favorites", a także "Joe's Garage Act I" i "Joe's Garage Act II & III". Jak nietrudno się domyślić, dwa ostatnie tworzą całość - rockową operę w trzech aktach (kompaktowe reedycje zawierają cały materiał na dwóch, wydanych razem dyskach). Podobne przedsięwzięcia kojarzą się ze sporą dawką patosu, jednak Zappa podszedł do niego z typowym dla siebie humorem. Wszystkie recenzje "Joe's Garage", jakie udało mi się znaleźć, skupiają się na warstwie tekstowej, będącej satyrą na amerykańskie społeczeństwo i politykę, choć obrywa się też przemysłowi muzycznemu oraz instytucjom religijnym. Zappa wyraża swoją krytykę w sposób prosty, dosadny, nierzadko wulgarny, ale przy tym hum

[Recenzja] Darkside - "Psychic" (2013)

Obraz
W ciągu najbliższych miesięcy - oficjalna data wciąż nie jest znana - powinien ukazać się długo oczekiwany drugi album Darkside. Warto z tej okazji przypomnieć wydany przed ośmiu laty debiutancki "Psychic". Za projektem stoi dwóch amerykańskich muzyków: Nicholas Jaar, obecnie jeden z najsłynniejszych przedstawicieli współczesnej sceny elektronicznej, a także multiinstrumentalista Dave Harrington, w swoich własnych projektach poruszający się na pograniczu ambientu, jazzu i rocka. Połączyła ich chęć stworzenia muzyki, która zachowując nowoczesny charakter będzie wyraźnie odwoływać się do tego, co grano kilka dekad wcześniej. Szyld, pod którym się skryli, zupełnie nie przypadkiem wywołuje skojarzenia ze słynną płytą z pryzmatem na okładce. Duet zadebiutował w 2011 roku udaną eponimiczną EPką, a następnie opublikował - pod zmodyfikowanym szyldem Daftside - płytę z remiksem albumu "Random Access Memories" grupy Daft Punk. W końcu przyszła zaś pora na zaprezentowanie pełn

[Recenzja] Eberhard Weber - "Yellow Fields" (1976)

Obraz
Eberhard Weber to niemiecki basista, którego nazwisko wiele osób z pewnością kojarzy z płyt Kate Bush. Zanim jednak nawiązał współpracę z brytyjską wokalistką, był ważną postacią europejskiej sceny jazzowej. Zaczął jeszcze w latach 60., grając przede wszystkim u boku Wolfganga Daunera. Udzielał się też na płytach innych wykonawców, najczęściej poruszających się po takich stylistykach, jak free jazz czy fusion. Weber został doceniony za specyficzny sposób frazowania oraz tonację. Jego indywidualny styl gry stał się jeszcze bardziej zauważalny, gdy zaczął grać na skonstruowanym przez siebie elektro-akustycznym kontrabasie z dodatkową struną. W latach 70. muzyk związał się z wytwórnią ECM, biorąc udział w nagraniach innych podopiecznych Manfreda Eichera, ale też tworząc pod własnym nazwiskiem. Pozostał aktywny do początku XXI wieku. Po przejściu udaru w 2007 roku nie wrócił już do grania. Prawdopodobnie najbardziej znanym solowym dziełem Webera jest jego debiut, "The Colours of Chloë

[Recenzja] Black Country, New Road - "For the First Time" (2021)

Obraz
"For the First Time" to jeden z najbardziej wyczekiwanych rockowych debiutów ostatnich lat. Brytyjski septet zwrócił na siebie uwagę słuchaczy i krytyków już dwa lata temu. Dwa świetne single, "Athens, France" oraz "Sunglasses", a także porywające występy (nierzadko w towarzystwie innej obiecującej młodej grupy, black midi), wywołały ogromny entuzjazm. Internetowy magazyn Quietus ogłosił Black Country, New Road najlepszym zespołem na świecie . Takie deklaracje mediów należy traktować z dużym dystansem, jednak grupa faktycznie wyróżnia się na tle obecnej sceny rockowej. Jej twórczość można w uproszczeniu określić jako post-punk z wpływami jazzu oraz muzyki klezmerskiej. Uwagę zwracają całkiem wysokie umiejętności oraz dojrzałość instrumentalistów - trzech dziewczyn i czterech chłopaków - którzy na zdjęciach wyglądają na bardzo młodych. Bynajmniej nie są zupełnymi debiutantami. Część muzyków aktywnie działa w innych projektach, a większość składu współtworzy

[Recenzja] Steven Wilson - "The Future Bites" (2021)

Obraz
"The Future Bites" to kolejna próba Stevena Wilsona odcięcia się od etykiety rocka progresywnego, która niegdyś niesłusznie do niego przylgnęła. Pomimo tego wielu recenzentów wciąż uparcie przypisuje Wilsonowi progresywność. Jednak już nie w znaczeniu muzyki przypominającej prog-rock sprzed półwiecza, a w tym prawidłowym, oznaczającym rozwój. Nijak ma się to do zawartości tego albumu. Trudno nazwać rozwojem zwyczajną zamianę jednego stylu na inny. Tym bardziej, że to już drugie z rzędu wydawnictwo Wilsona w tym stylu, powielające patenty z wydanego cztery lata temu "To the Bone". A przecież już wcześniej zdarzało mu się zbliżać się do takiego grania. Co więcej, wbrew swojemu tytułowi "The Future Bites" bynajmniej nie brzmi jak potencjalna muzyka przyszłości, lecz stanowi nostalgiczny powrót do estetyki popu lat 80., jedynie z bardziej współczesnym brzmieniem. W końcu w przeciwieństwie do innych pogrobowców, były lider Porcupine Tree nigdy nie starał się o

[Recenzja] Zbigniew Namysłowski - "Winobranie" (1973)

Obraz
"Winobranie" to jeden z najsłynniejszych albumów jazzu polskiego. Na różnych listach zajmuje miejsce w okolicach podium, przeważnie ustępując jedynie słynnemu na całym świecie "Astigmatic" Krzysztofa Komedy. Czy słusznie? Przyznaję, że po pierwszym odsłuchu, kilka lat temu, pozostawił mnie raczej obojętnym. Najwyraźniej nie miałem wtedy jeszcze wystarczającej wiedzy, by należycie docenić ten longplay. A jest to bez wątpienia bardzo interesująca i oryginalna pozycja, wyróżniająca się nie tylko na krajowej scenie. Zbigniew Namysłowski niezwykle kreatywnie rozwinął tu swoje koncepcje z poprzedniego, starszego o całe siedem lat albumu "Zbigniew Namysłowski Quartet". Mam na myśli przede wszystkim eksperymenty z nietypowym metrum oraz wyraźnie odniesienia do muzycznego folkloru, tym razem nie tylko słowiańskiego, ale też bałkańskiego ("Gogoszary") czy indyjskiego ("Taj Mahal). Album charakteryzuje bardzo rozbudowane instrumentarium. Lider tym raze

[Recenzja] Univers Zero - "Heatwave" (1986)

Obraz
Ostatni album Univers Zero przed kilkunastoletnią przerwą w działalności przynosi zdecydowanie najłatwiejszy w odbiorze materiał, jaki do tamtej pory zaprezentował zespół. Oczywiście, wciąż trudno tutaj mówić o komunikatywności na miarę bardziej mainstreamowych odmian rocka progresywnego. Jeśli na "Heatwave" słychać jakieś podobieństwa do głównego nurtu proga, to wyłącznie w kwestii brzmieniowej. Zdecydowanie bardziej prominentną rolę odgrywają tu syntezatory i gitara elektryczna, nierzadko spychające na dalszy plan instrumenty dęte oraz smyczkowe. Był to zapewne efekt kolejnych zmian składu, który na tym albumie zdaje się być wypadkową poprzednich wcieleń zespołu. U boku Daniela Denisa pozostali Jean-Luc Plouvier, Dirk Descheemaeker i Christian Genet, którzy zadebiutowali na poprzednim w dyskografii "Uzed", a Andy Kirk i Patrick Hanappier wrócili po kilkuletniej przerwie. Ponadto, status pełnoprawnego członka zyskał współpracujący z grupą już wcześniej Michel Delor