Posty

[Recenzja] Manfred Schoof - "European Echoes" (1969)

Obraz
"European Echoes" to jedno z najsłynniejszych dzieł europejskiej sceny improwizowanej lat 60. ubiegłego wieku. Na albumie, zarejestrowanym w czerwcu 1969 roku pod wodzą niemieckiego trębacza Manfreda Schoofa (którego możecie kojarzyć z recenzowanego tu niegdyś "Jazz Meets India"), wystąpiło w sumie szesnastu prominentnych przedstawicieli owej sceny. Poza samym liderem, byli to m.in. Peter Brötzmann, Evan Parker, Derek Bailey, Enrico Rava, Irène Schweizer, Alexander von Schlippenbach, Paul Rutherford czy Han Bennink, by wymienić tylko tych najbardziej znanych. Rzecz jasna, popularnych w swojej niszy. Zarejestrowana przez nich muzyka wpisuje się w ramy radykalnego europejskiego free jazzu. A właściwie ramy te ostatecznie ukształtował, wespół z wydanym rok wcześniej "Machine Gun" oktetu Brötzmanna (aż sześciu muzyków było zaangażowanych w powstanie obu płyt). Longplay składa się wyłącznie z tytułowego nagrania "European Echoes" - trwającej pół godzi

[Recenzja] Sonic Youth - "Daydream Nation" (1988)

Obraz
"Daydream Nation" okazał się dla Sonic Youth prawdziwym przełomem. Zespół, wcześniej znany wyłącznie w niszy wielbicieli noise rocka, za sprawą tego wydawnictwa z impetem wdarł się do mainstreamu. Kwartet w końcu został doceniony przez szersze grono krytyków muzycznych i prezenterów radiowych, a następnie przez słuchaczy. W przeciwieństwie do swoich poprzedników, album zaistniał na listach sprzedaży. Przynajmniej w Europie (99. miejsce w Wielkiej Brytanii, 91. w Belgii). W Stanach pewną przeszkodą były problemy z dystrybucją, związane z plajtą tamtejszego wydawcy niedługo po premierze. Dziś jednak longplay spotyka się z tak samo wielkim uznaniem po obu stronach Atlantyku, lądując na większości list najlepszych płyt swojej dekady i wszech czasów. Ten sukces wynika w znacznej mierze z przystępności zawartego tu materiału. Muzycy położyli jeszcze większy nacisk na melodie, czasem całkowicie rezygnując z typowego dla siebie zgiełku, czego najlepszym przykładem duży singlowy przeb

[Artykuł] Podsumowanie roku 2020

Obraz
Rok 2020 na długo zapisze się wszystkim w pamięci. I nie będą to raczej miłe wspomnienia. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy nie brakowało jednak także bardziej pozytywnych zdarzeń. Na pewno pod względem muzycznym był to całkiem udany rok. Tym razem w końcu udało mi się być nieco bardziej na bieżąco z premierową muzyką, choć z pewnością i tak więcej dobrego mnie ominęło niż zdołałem przesłuchać. Poniższe podsumowanie nie jest jednak w żadnym wypadku próbą obiektywnego zaprezentowania najważniejszych tegorocznych wydawnictw, a po prostu przypomnieniem i usystematyzowaniem albumów, które zrobiły na mnie najlepsze wrażenie. Tym samym wracam do wcześniejszej formy corocznych podsumowań, sprzed 2017 roku, składających się z rankingu i krótkich opisów konkretnych płyt, zamiast mocno niekompletnych opisów, co działo się w wybranych gatunkach. Tradycyjnie będzie też kilka słów o rozczarowaniach, lista najpopularniejszych postów oraz spis zakupionych albumów. Tekst obejmuje także podsumowanie

[Recenzja] Kult - "Tan" (1989)

Obraz
Niewiele w sumie brakowało, by Kult zakończył działalność jeszcze w latach 80. To właśnie pod koniec tamtej dekady Kazik postanowił wyjechać do Wielkiej Brytanii w celach zarobkowych. Za granicą wytrzymał ledwie trzy miesiące, jednak planował znacznie dłuższy pobyt. A w tej sytuacji zespół, którego dalsze funkcjonowanie bez tak kluczowego muzyka nie miałoby sensu, nie mógłby kontynuować działalności. Dlatego też na początku sierpnia 1988 roku, w warszawskim klubie Remont zorganizowano dwa pożegnalne - jak wtedy sądzono - występy. I właśnie ich fragmenty wypełniły album zatytułowany "Tan" - od utworu z poprzedniego w dyskografii "Spokojnie", który jednak się tutaj nie powtarza. Teoretycznie powinno to być bardzo ciekawe wydawnictwo. Zespół dopiero co wydał swój najlepszy album, wspomniany "Spokojnie". Skład od tamtej pory niemal się nie zmienił, jeśli nie liczyć nowego perkusisty Piotra Falkowskiego. Repertuar też prezentuje się ciekawie. Obok utworów znany

[Recenzja] Mieczysław Kosz - "Reminiscence" (1972)

Obraz
W historii polskiego jazzu nie brakuje wybitnych muzyków. Krzysztof Komeda, Tomasz Stańko, Andrzej Trzaskowski, Zbigniew Namysłowski, Jerzy Milian... To dopiero początek długiej listy. Choć możemy jako naród być z nich dumni, o ich twórczości stosunkowo niewiele się dziś mówi. Sytuacja ta wydaje się jednak powoli zmieniać. W zeszłym roku do kin trafił film "Ikar. Legenda Mietka Kosza" w reżyserii Macieja Pieprzycy, będący, o ile mi wiadomo, pierwszą fabularną biografią polskiego muzyka jazzowego. Dlaczego tego zaszczytu dostąpił akurat Mieczysław Kosz, muzyk rzadko wymieniany jednym tchem z wcześniej wspomnianymi? Nie da się ukryć, że jego życiorys doskonale nadawał się do przedstawienia na dużym ekranie. Kosz to postać tragiczna. Jeszcze w dzieciństwie stracił wzrok, a w wieku 29 lat jego obiecująca kariera została brutalnie przerwana, gdy muzyk wypadł z okna. Nie wiadomo, czy jego śmierć była nieszczęśliwym wypadkiem, czy samobójstwem. Mieczysław Kosz to klasycznie wyszkolo

[Recenzja] Magma - "Zëss (Le Jour Du Néant)" (2019)

Obraz
Reaktywowana w XXI wieku Magma nie tylko tworzyła nową muzykę, ale też często dokonywała recyklingu archiwalnego materiału. Kompozycje stworzone jeszcze w pierwszym okresie działalności, które z różnych względów nie doczekały się wówczas pełnoprawnych wersji, zyskały nowe życie. Przez lata do takich wielkich nieobecnych należał utwór "Zëss" (w kompletnej wersji trwający blisko czterdzieści minut). Grupa prezentowała go na koncertach już w latach 80. i 90. Jedno z wykonań trafiło nawet na album "Les Voix (Concert 1992 Douarnenez)", jednak jest to zapis dość specyficznego koncertu. Zespół zagrał właściwie akustycznie, częściowo nawet bez perkusji, która zawsze odgrywała ogromną rolę w brzmieniu Magmy. Nie dziwi zatem, że Christian Vander postanowił w końcu zaprezentować ten utwór jak należy, nagrywając go z pełnym - a wręcz znacznie rozszerzonym - składzie. Oprócz muzyków tworzących zespół przez kilka ostatnich lat, czyli Christiana i Stelli Vanderów, basisty Philippe

[Recenzja] David Bowie - "Station to Station" (1976)

Obraz
"Station to Station" to przejściowy album w karierze Davida Bowie. On sam niewiele pamięta z okresu tworzenia tego materiału. Artysta był wówczas poważnie uzależniony od kokainy, co istotnie wpływało na jego stan psychiczny i wygląd zewnętrzny. W tamtym czasie stworzył swoje ostatnie słynne alter-ego, powszechnie znane jako The Thin White Duke. Najbardziej ze wszystkich kontrowersyjne, ze względu na na zainteresowania tej postaci okultyzmem i... nazizmem. Po latach Bowie tłumaczył się, że była to tylko kreacja artystyczna, stworzona pod wpływem narkotyków. Jego nowy wizerunek docenił natomiast brytyjski reżyser Nicolas Roeg, który zaproponował muzykowi główną rolę w filmie "Człowiek, który spadł na ziemię". Był to jego pierwszy poważny występ aktorski. Kadr z filmu trafił na okładkę albumu "Station to Station". Znalazły się na nim utwory, które Bowie tworzył z myślą o jego ścieżce dźwiękowej. Nie udało się jednak dogadać z reżyserem, w wyniku czego rzeczyw

[Recenzja] Sun Ra - "Space Is the Place" (1973)

Obraz
Gdybym miał wskazać najlepsze płyty Sun Ra dla początkujących słuchaczy, wybrałbym "Space Is the Place" i trochę późniejszy "Lanquidity". Nie przypadkiem to właśnie te pozycje z jego bogatej dyskografii cieszą się największą popularnością. A przynajmniej tak sugeruje baza serwisu Rate Your Music. Oba wydawnictwa, choć całkiem inne, pokazują bardziej przystępne oblicze twórczości tego ekscentrycznego jazzmana. Zawierają muzykę o całkiem sporych walorach rozrywkowych, nie schodząc jednak z wysokiego poziomu artystycznego. "Space Is the Place" to być może najpełniejsze i najciekawsze dzieło zaliczane do estetyki afrofuturyzmu, zresztą stworzonej przez samego Sun Ra. To album z jednej strony głęboko odwołujący się do korzeni czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych, a jednocześnie inkorporujący elementy science fiction. Wystarczy spojrzeć na okładkę, która oczywiście wywołuje skojarzenia ze starożytnym Egiptem, ale ma też w sobie coś kosmicznego . Tytuło