[Recenzja] Sun Ra - "Space Is the Place" (1973)
Gdybym miał wskazać najlepsze płyty Sun Ra dla początkujących słuchaczy, wybrałbym "Space Is the Place" i trochę późniejszy "Lanquidity". Nie przypadkiem to właśnie te pozycje z jego bogatej dyskografii cieszą się największą popularnością. A przynajmniej tak sugeruje baza serwisu Rate Your Music. Oba wydawnictwa, choć całkiem inne, pokazują bardziej przystępne oblicze twórczości tego ekscentrycznego jazzmana. Zawierają muzykę o całkiem sporych walorach rozrywkowych, nie schodząc jednak z wysokiego poziomu artystycznego. "Space Is the Place" to być może najpełniejsze i najciekawsze dzieło zaliczane do estetyki afrofuturyzmu, zresztą stworzonej przez samego Sun Ra. To album z jednej strony głęboko odwołujący się do korzeni czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych, a jednocześnie inkorporujący elementy science fiction. Wystarczy spojrzeć na okładkę, która oczywiście wywołuje skojarzenia ze starożytnym Egiptem, ale ma też w sobie coś kosmicznego . Tytuło