Posty

[Recenzja] Sun Ra and His Astro Infinity Arkestra - "Atlantis" (1969)

Obraz
Album "Atlantis" pierwotnie ukazał się w 1969 roku, w niskim nakładzie wypuszczonym przez własną wytwórnię Saturn. Znalazło się na nim pięć utworów, których tytuły zostały zainspirowane nazwami fikcyjnych lub rzeczywistych miejsc na świecie. Cztery lata później longplay został uwzględniony w serii reedycji wybranych dokonań Sun Ra i Arkestry, dokonanych przez prestiżową Impulse! Records. W tej wersji zyskał zupełnie nową okładkę, a chociaż spis utworów wygląda tak samo, to pod tytułem "Yucatan" kryje się całkowicie inny utwór. Nie alternatywne podejście do tego samego tematu, ale zupełnie inna kompozycja (o ile w tym przypadku można w ogóle mówić o kompozycjach, gdyż są to raczej improwizacje). Oba nagrania pojawiły się na kompaktowej reedycji Evidence z 1993 roku. Po raz kolejny zmieniono też okładkę, tym razem na nawiązującą do oryginalnego projektu, ale utrzymaną w fioletowo-żółtej kolorystyce. Pierwsza strona albumu powstawała w latach 1967-69 w nowojorsk

[Recenzja] Faust - "Faust IV" (1973)

Obraz
Album "So Far", choć znacznie przystępniejszy od eponimicznego debiutu Faust, pod względem komercyjnym podzielił los swojego poprzednika. Przedstawiciele wytwórni Polydor wymówili wówczas grupie kontrakt. Jednak Uwe Nettelbeck szybko znalazł dla swoich podopiecznych nowego wydawcę, uderzając do właśnie utworzonej brytyjskiej Virgin Records. Faust był jednym z pierwszych wykonawców w jej katalogu, obok Mike'a Oldfielda, Gong, Henry Cow oraz swoich rodaków z Tangerine Dream. Zgodnie z umową, jaką Nettelbeck zawarł z wytwórnią, producent dostarczył przygotowany przez siebie kolaż różnych ścinków, które pozostały po wcześniejszych sesjach zespołu. "The Faust Tapes", jak nazwano ten album, sprzedawano w cenie zwykłego singla, który w zależności od źródła rozszedł się w ilości pomiędzy 60 a 100 tysięcy sztuk. Ze względu na swoją cenę longplay został usunięty z oficjalnego brytyjskiego notowania, jednak osiągnął swój cel - przedstawił Faust brytyjskiej publiczno

[Recenzja] The Band - "Music from Big Pink" (1968)

Obraz
The Band. Niezwykle prosta i celna nazwa dla grupy muzycznej. Początkowo muzycy używali szyldu The Hawks. Gdy jednak zostali zaproszeni do współpracy przez Boba Dylana, powszechnie zaczęto nazywać ich po prostu  zespołem . Nawet na plakatach promujących koncerty można było przeczytać szyld Bob Dylan and the Band. W skład zespołu wchodzili gitarzysta Robbie Robertson, klawiszowcy Richard Manuel i Garth Hudson, basista Rick Danko oraz perkusista Levon Helm. Od września 1965 do maja 1966 intensywnie koncertowali z Dylanem, pomagając mu odtworzyć elektryczną muzykę z albumów "Bring It All Back Home" i "Highway 61 Revisited". Kiedy jednak Bob przystąpił do nagrywania kolejnego albumu, "Blonde on Blonde", z muzyków The Band towarzyszył mu jedynie Robertson. Promująca to wydawnictwo trasa koncertowa nie doszła do skutku. Oficjalnie z powodu wypadku motocyklowego Dylana, choć istnieje wiele wątpliwości, czy takie wydarzenie w ogóle miało miejsce. Faktem jest,

[Recenzja] Dexter Gordon - "Go" (1962)

Obraz
Dexter Gordon to chyba jedyny jazzman nominowany do Oscara nie za muzykę, ale za występ aktorski. W 1986 roku, u schyłku swojej kariery, saksofonista zagrał główną rolę w filmie "Round Midnight" Bertranda Taverniera (tym samym, za który wspomnianą nagrodę, ale za ścieżkę dźwiękową, zgarnął Herbie Hancock). Gordon wcielił się w postać jazzmana mieszkającego w Paryżu i zmagającego się z uzależnieniem od alkoholu. Historia jest ponoć luźno oparta na życiorysach Buda Powella i Lestera Younga, ale zdaje się nawiązywać też do życia samego Gordona, który też przez wiele lat żył w Europie. Na podobny krok zdecydowało się wielu czarnoskórych jazzmanów, mających dość rasizmu i lekceważącego stosunku do ich muzyki, z czym notorycznie spotykali się w swojej ojczyźnie. Gordon miał też problem z używkami. W latach 50. popadł w heroinowy nałóg. W tamtych czasach nie było to dobrze widziane przez amerykański przemysł muzyczny i gdyby wyszło na jaw, zrujnowałoby jego karierę. Trwająca

[Recenzja] Zappa / Mothers - "Roxy & Elsewhere" (1974) + "Roxy by Proxy" (2014)

Obraz
Albumy "Over-Nite Sensation" i "Apostrophe (')" były najlepiej sprzedającymi się wydawnictwami Franka Zappy, jakie ukazały się do tamtej pory. Był to efekt pewnych kompromisów artystycznych, zwrócenia się w stronę bardziej konwencjonalnego rocka. Tym samym nie w pełni wykorzystany został olbrzymi potencjał, tkwiący w ówczesnym składzie The Mothers. Nieco inaczej zespół prezentował się podczas występów. Można się o tym przekonać słuchając dwupłytowego, w wersji winylowej, "Roxy & Elsewhere". Trafił tu materiał zarejestrowany podczas różnych koncertów, przede wszystkim w trakcie kilkudniowej serii występów w hollywoodzkim Roxy Theater (8-10 grudnia 1973 roku), a także na pensylwańskim Edinboro State College oraz w chicagowskim Auditorium Theatre (odpowiednio 8 i 11 maja 1974 roku). Poszczególne nagrania czasem są miksem kilku wykonań, ponadto dokonano pewnych poprawek i dogrywek w studiu. Repertuar składa się z utworów wcześniej nie wydanych na

[Recenzja] David Bowie - "Hunky Dory" (1971)

Obraz
Tytuł rozpoczynającego ten longplay "Changes" jest wielce wymowny. Bowie zmieniał stylistykę niczym kameleon. W ciągu pięciu lat wydał cztery płyty, z których każda utrzymana jest w innym stylu. Po staromodnym popie (eponimiczny album z 1967 roku), folku (eponimiczny album z 1969 roku) i hard rocku ("The Man Who Sold the World"), przyszła pora na kolejne bardziej popowe, trochę też folkowe wydawnictwo, tym razem jednak jak najbardziej współczesne, na miarę początku lat 70., wyraźnie już kierujące się w stronę glamu. W nagraniach, odbywających się latem 1971 roku, wsparli go dawni współpracownicy: Mick Ronson, Rick Wakeman oraz Mick Woodmansey, a także nowy basista, Trevor Bolder. Ten ostatni wskoczył na miejsce Tony'ego Visconti, z którym Bowie się poróżnił. Oznaczało to także zmianę na stanowisku producenta, które zajął Ken Scott. Nowy materiał zyskał tytuł "Hunky Dory", co w angielskim slangu oznacza, że wszystko jest w porządku. I doskonale p

[Recenzja] Het Pandorra Ensemble - "III" (1978)

Obraz
Pomimo swojego tytułu, "III" jest pierwszym i jedynym wydawnictwem holenderskiego kwartetu Het Pandorra Ensemble. Równie myląca jest okładka tego albumu, sugerująca granie z okolic punku i nowej fali. Zawarta tu muzyka nie ma absolutnie nic wspólnego z taką stylistyką. Należałoby ją raczej zaklasyfikować jako rock progresywny z dużą domieszką jazzu, za to zupełnie bez symfonicznej pompy. Słyszę tu przede wszystkim dwie możliwe inspiracje. Pierwsza to scena Canterbury, z naciskiem na grupę National Health (która jednak zadebiutowała w tym samym roku). Takie skojarzenia wywołuje zwłaszcza brzmienie, ale też swobodne, bardziej jazzowe niż rockowe struktury utworów. Druga prawdopodobna inspiracja to King Crimson, szczególnie instrumentalne fragmenty "Larks' Tongues in Aspic", "Starless and Bible Black" i "Red". Tutaj należałoby wskazać podobny sposób gry instrumentalistów. Album zawiera pięć całkowicie instrumentalnych, zapewne przynajmnie

[Recenzja] Procol Harum - "Procol Harum" (1967)

Obraz
Skoro wspominałem już o The Moody Blues, muszę poświęcić też parę zdań grupie Procol Harum, której wkład w powstanie rocka progresywnego jest równie istotny. Prawdopodobnie większy, bowiem to właśnie ten zespół, jako jeden z pierwszych, wprowadził do rocka elementy muzyki klasycznej i uczynił z nich jeden z podstawowych elementów swojego stylu. Nie polegało to na dodaniu, jak u Moody Blues, orkiestry symfonicznej, ale na wplataniu motywów zaczerpniętych wprost z twórczości klasycznych kompozytorów albo innego rodzaju nawiązaniach już na etapie kompozycji, a nie dopiero podczas aranżacji. Wciąż jednak były to tylko smaczki, które ubarwiały stuprocentowo rockowe kawałki, przeważnie nie wychodzące poza piosenkową strukturę. Korzenie obu zespołów to rhythm and blues. Procol Harum wywodzi się bezpośrednio z grającego w tym stylu The Paramounts. Grupa wydała kilka singli, a także intensywnie koncertowała, głównie supportując większych od siebie - The Beatles, The Rolling Stones. Brak