Posty

[Recenzja] Jackie McLean - "One Step Beyond" (1964)

Obraz
Wspominałem o tym albumie już przy okazji recenzji "Evolution" puzonisty Grachana Moncura III. Natomiast teraz nie przypadkiem przywołuję tamten longplay. Oba zostały zarejestrowane w odstępie kilku miesięcy (sesja "One Step Beyond" odbyła się 30 kwietnia 1963 roku, a nagrania "Evolution" w listopadzie tego samego roku) w studiu Rudy'ego Van Geldera, przez bardzo podobny skład. Na obu z nich zagrali Jackie McLean, Moncur, Bobby Hutcherson oraz Tony Williams. W kwietniu towarzyszył im jeszcze basista Eddie Khan (znany m.in. ze współpracy z Erikiem Dolphym), a w listopadzie basista Bob Cranshaw i trębacz Lee Morgan. Na obu płytach muzycy eksplorują podobne, post-bopowe rejony. O ile jednak "Evolution" śmielej zmierza w stronę jazzowej awangardy, tak "One Step Beyond" silniej zdradza przywiązanie do hardbopowych tradycji. W tym kontekście, wbrew swojemu tytułowi, stanowi on raczej krok wstecz względem poprzedniego albumu McLeana,

[Recenzja] Hawkwind - "Space Ritual" (1973)

Obraz
Wcale nie rzadko się zdarza, że najlepszym wydawnictwem danego wykonawcy jest album koncertowy. Tak też jest w przypadku Hawkwind i "Space Ritual". Koncerty tego zespołu w latach 70 były prawdziwym audio-wizualnym przedstawieniem, z istotną rolą świateł oraz udziałem tancerek, w tym występującą przeważnie nago Stacią. Krążą też legendy na temat tego, jak to techniczni musieli przytrzymywać naćpanych muzyków, aby trzymali się w pionie. Na albumie jest, oczywiście, tylko muzyka. Ale broni się ona samodzielnie. W tamtym czasie zespół prezentował na scenie program składający się przede wszystkim z utworów pochodzących najnowszego wówczas albumu "Doremi Fasol Latido" (pomijano jedynie "The Watcher" i "One Change") oraz trzech premierowych kompozycji ("Born to Go", "Orgone Accumulator", "Upside Down"), tylko jednego starszego kawałka ("Master of the Universe" z "X in Search of Space"), a także pr

[Recenzja] Eskaton - "Ardeur" (1980)

Obraz
Niech was nie zmyli okładka, sugerująca materiał demo jakiejś podrzędnej grupy metalowej. Francuski Eskaton to jeden z głównych przedstawicieli zeuhlu. To zadziwiające, ale cały ten styl opiera się właściwie wyłącznie na pomysłach jednej grupy, a właściwie jednego człowieka, który nią kierował. Dowodzona przez Christiana Vandera Magma połączyła w oryginalny sposób elementy rocka, jazzu i XX-wiecznej muzyki poważnej, wypracowując cały szereg charakterystycznych rozwiązań, obecnych przede wszystkim w warstwie rytmicznej i wokalnej. Styl ten znalazł wielu naśladowców, którzy przeważnie niewiele od siebie dodawali (przynajmniej jeśli chodzi o francuską część sceny, bo japoński zeuhl trochę jednak rozwinął tę koncepcję), a mimo tego prezentowali muzykę na całkiem wysokim poziomie - czego dowodem może być właśnie Eskaton. Grupa zaczęła działalność praktycznie równolegle z Magmą, na początku lat 70., jednak jej fonograficzny debiut, album "Ardeur", ukazał się dopiero w 1980 r

[Recenzja] Duke Ellington, Charlie Mingus and Max Roach - "Money Jungle" (1963)

Obraz
Edward Kennedy "Duke" Ellington, jeden z najsłynniejszych pianistów jazzowych, znany jest przede wszystkim jako lider bigbandowej orkiestry. Album "Money Jungle" powstał jednak w składzie trzyosobowym. Producent Alan Douglas - dziś pamiętany głównie jako twórca najbardziej kontrowersyjnych pośmiertnych wydawnictw Jimiego Hendrixa - zasugerował Duke'owi współpracę z Charliem Mingusem i Maxem Roachem. Było to niezwykle dziwne połączenie. Urodzony w 1899 roku Ellington związany był przede wszystkim z tradycyjnymi odmianami jazzu, jak swing. Ponad dwadzieścia lat od niego młodsi Mingus i Roach to już przedstawiciele jazzu nowoczesnego, jedni z największych innowatorów tamtych czasów (aczkolwiek Mingus grywał już z Ellingtonem jako początkujący muzyk). Efekt tej współpracy jest jednak zaskakująco udany. I choć okazał się niezrozumiały dla wielu wielbicieli pianisty, dziś jest dość zgodnie uznawany za kanoniczną pozycję. Sesja nagraniowa zamknęła się w ciągu je

[Recenzja] Amon Düül II - "Tanz Der Lemminge" (1971)

Obraz
Album "Yeti" okazał się sporym sukcesem, ale skład Amon Düül II zaczął się powoli wykruszać. Najpierw odszedł perkusista Christian "Shrat" Thierfeld. Niedługo potem w jego ślady poszedł basista Dave Anderson, który postanowił wrócić do Wielkiej Brytanii (gdzie na krótko zasilił skład Hawkwind, by następnie dołączyć do bluesrockowego Groundhogs). Miejsce Andersona zajął Lothar Meid, były członek zaprzyjaźnionej grupy Embryo. Choć jego współpraca z Amon Düül II trwała do 1974 roku, tak naprawdę nigdy nie stał się pełnoprawnym członkiem grupy - był raczej kimś w rodzaju muzyka sesyjnego i koncertowego, mającego bardzo mały wkład w powstawanie materiału. Pomimo sporych zawirowań personalnych, zespół zdołał nagrać swój trzeci longplay. Podobnie jak "Yeti", "Tanz Der Lemminge" jest albumem dwupłytowym. Tym razem jednak obie płyty stanowią dwa wyraźnie odrębne dzieła o różnym charakterze. Pierwsza płyta składa się z materiału wcześniej skomponowa

[Recenzja] Steve Hillage - "Green" (1978)

Obraz
Na początku 1977 roku Steve Hillage intensywnie pracował nad nowym materiałem. Towarzyszyła mu jak zawsze Miquette Giraudy, która zajęła się pisaniem tekstów. Utworów było tak dużo, że pojawił się pomysł nagrania dwóch oddzielnych longplayów, roboczo zatytułowanych "The Red Album" i "The Green Album". Sesja nagraniowa zaczęła się w lipcu, a poza wspomnianą parą uczestniczyli w niej: basista Reggie McBride, perkusista Joe Blocker, a także grający na potężnym syntezatorze własnej konstrukcji Malcolm Cecil, który objął też funkcję producenta. W trakcie nagrań zarzucono plan zrobienia jednocześnie dwóch albumów i zarejestrowano tylko "czerwony", który ostatecznie wydano jako "Motivation Radio". Wypełniła go muzyka będąca próbą zerwania Hillage'a z etykietą rocka progresywnego, przypisywaną mu przez fanów i krytyków, a z którą nigdy się nie utożsamiał. Na płycie znalazły się głównie konwencjonalne piosenki, zdradzające nieskrywaną fascynację

[Recenzja] Hans Koller, Wolfgang Dauner, Adelhard Roidinger, Zbigniew Seifert, Janusz Stefański - "Kunstkopfindianer" (1974)

Obraz
Niewiele wiadomo o kulisach sesji, której wynikiem było powstanie albumu "Kunstkopfindianer" ("Sztuczne głowy Indian"). W dniach 21-23 stycznia 1974 roku w ludwigsburskim studiu Tonstudio Bauer spotkało się pięciu uzdolnionych jazzmanów. Znalazł się wśród nich jeden Niemiec (Dauner), dwóch Austriaków (Koller i Roidinger) oraz dwóch Polaków (Seifert i Stefański). Ten efemeryczny kwintet można usłyszeć tylko na tym jednym wydawnictwie, a o ile się nie mylę, wcześniej współpracowali ze sobą tylko Koller z Daunerem i (przy innej okazji) z Roidingerem oraz Seifert ze Stefańskim. Mimo tego, instrumentaliści sprawiają tu wrażenie doskonale zgranego zespołu, w którym wszyscy muzycy są tak samo istotni. Żaden z nich nie dominuje, choć każdy ma czas na zaprezentowanie swoich niemałych możliwości. Ostateczny efekt jest jednak zasługą wzorowej współpracy. Longplay składa się z pięciu utworów - po jednej kompozycji dostarczyli Dauner, Koller i Seifert, a za dwie odpowiada

[Recenzja] Czesław Niemen - "Niemen Aerolit" (1975)

Obraz
Rozpad grupy Niemen był zapewne dla wielu rozczarowaniem. Wszak to właśnie ten skład nagrał album często uznawany za największe osiągnięcie Czesława Wydrzyckiego - "Marionetki" (czyli "Niemen vol. 1" i "...vol. 2"). Odpowiada też za dwa zagraniczne wydawnictwa: bardzo dobry "Strange Is This World" oraz już nieco mniej udany, zarejestrowany w okrojonym składzie "Ode to Venus". Po rozwiązaniu zespołu, jego lider, związany kontraktem z koncernem fonograficznym CBS, samodzielnie nagrał przeznaczony na rynek niemiecki longplay "Russische Lieder", a następnie zarejestrował, z pomocą paru znanych jazzmanów, wydany w Stanach "Mourner's Rhapsody". Po powrocie do kraju, już niezobligowany kontraktem, rozpoczął zbieranie nowego składu. Jego podstawą stali się muzycy bluesrockowej grupy Krzak: grający na skrzypcach Jan Błędowski, basista Jacek Gazda, perkusista Piotr Dziemski, a także gitarzysta Maciej Radziejewski, któ