Posty

[Recenzja] Hans Koller, Wolfgang Dauner, Adelhard Roidinger, Zbigniew Seifert, Janusz Stefański - "Kunstkopfindianer" (1974)

Obraz
Niewiele wiadomo o kulisach sesji, której wynikiem było powstanie albumu "Kunstkopfindianer" ("Sztuczne głowy Indian"). W dniach 21-23 stycznia 1974 roku w ludwigsburskim studiu Tonstudio Bauer spotkało się pięciu uzdolnionych jazzmanów. Znalazł się wśród nich jeden Niemiec (Dauner), dwóch Austriaków (Koller i Roidinger) oraz dwóch Polaków (Seifert i Stefański). Ten efemeryczny kwintet można usłyszeć tylko na tym jednym wydawnictwie, a o ile się nie mylę, wcześniej współpracowali ze sobą tylko Koller z Daunerem i (przy innej okazji) z Roidingerem oraz Seifert ze Stefańskim. Mimo tego, instrumentaliści sprawiają tu wrażenie doskonale zgranego zespołu, w którym wszyscy muzycy są tak samo istotni. Żaden z nich nie dominuje, choć każdy ma czas na zaprezentowanie swoich niemałych możliwości. Ostateczny efekt jest jednak zasługą wzorowej współpracy. Longplay składa się z pięciu utworów - po jednej kompozycji dostarczyli Dauner, Koller i Seifert, a za dwie odpowiada

[Recenzja] Czesław Niemen - "Niemen Aerolit" (1975)

Obraz
Rozpad grupy Niemen był zapewne dla wielu rozczarowaniem. Wszak to właśnie ten skład nagrał album często uznawany za największe osiągnięcie Czesława Wydrzyckiego - "Marionetki" (czyli "Niemen vol. 1" i "...vol. 2"). Odpowiada też za dwa zagraniczne wydawnictwa: bardzo dobry "Strange Is This World" oraz już nieco mniej udany, zarejestrowany w okrojonym składzie "Ode to Venus". Po rozwiązaniu zespołu, jego lider, związany kontraktem z koncernem fonograficznym CBS, samodzielnie nagrał przeznaczony na rynek niemiecki longplay "Russische Lieder", a następnie zarejestrował, z pomocą paru znanych jazzmanów, wydany w Stanach "Mourner's Rhapsody". Po powrocie do kraju, już niezobligowany kontraktem, rozpoczął zbieranie nowego składu. Jego podstawą stali się muzycy bluesrockowej grupy Krzak: grający na skrzypcach Jan Błędowski, basista Jacek Gazda, perkusista Piotr Dziemski, a także gitarzysta Maciej Radziejewski, któ

[Recenzja] Bob Dylan - "John Wesley Harding" (1967)

Obraz
Bob Dylan najwyraźniej zatęsknił za bardziej ascetycznym brzmieniem. Utwory zamieszczone na "John Wesley Harding" opierają się na mocno ograniczonym instrumentarium. Dominuje gitara akustyczna i harmonijka (w "Dear Landlord" i "Down Along the Cove" zastąpione pianinem), którym towarzyszy bardzo prosta gra sekcji rytmicznej, złożonej z basisty Charliego McCoya i perkusisty Kennetha A. Buttreya. W dwóch ostatnich nagraniach pojawiają się jeszcze solówki na elektrycznej gitarze hawajskiej w wykonaniu Pete'a Drake'a. Ogólnie słychać wyraźny odwrót od bardziej rockowego grania zaprezentowanego na "Bring It All Back Home", "Highway 61 Revisited" i "Blonde on Blonde". Co wcale nie czyni tego materiału mniej inspirującym dla rockowych twórców. To przecież właśnie tutaj znalazła się oryginalna wersja spopularyzowanego przez Jimiego Hendrixa "All Along the Watchtower", a także pierwowzór innego utworu, po który si

[Recenzja] Ornette Coleman - "Of Human Feelings" (1979)

Obraz
"Of Human Feelings" to ukoronowanie harmolodycznych eksperymentów Ornette'a Colemana. Koncepcja testowana przez saksofonistę już na dwóch poprzednich albumach nagranych z grupą Prime Time, "Dancing in Your Head" i "Body Meta", tutaj dała chyba najbliższy zamierzeniom efekt. Podział na harmonię, melodię i rytm uległ kompletnemu zatarciu. Zniwelowane zostało także rozróżnienie na instrumenty solowe i rytmiczne, gdyż wszyscy instrumentaliści improwizują tu przez cały czas, niby niezależnie od siebie, ale wyraźnie reagując na grę pozostałych. Wreszcie jest to muzyka ponadgatunkowa - czerpiąca z free jazzu, funku i rocka, będąca każdym z nich w takim samym stopniu. Pogodzono tu nawet artystyczną bezkompromisowość z użytkową atrakcyjnością, a żadna z tych cech nie traci na obecności drugiej. Dosłownie wszystko spaja się tu w bardzo spójną całość. Może aż nadto spójną, bo żaden z ośmiu zamieszczonych tu utworów nie wyróżnia się na tle pozostałyc

[Recenzja] Heldon - "Stand By" (1979)

Obraz
Heldon zakończył lata 70. i swoją działalność* w wielkim stylu - publikując najlepszy album w karierze i jedno z ciekawszych wydawnictw schyłku wspomnianej dekady. Znana z poprzednich płyt mieszanka progresywnej elektroniki i ambitnego rocka, na "Stand By" została doprowadzona do perfekcji. Longplay zawiera tylko trzy nagrania: dwie rozbudowane formy i jeden dużo krótszy utwór. Całość została zarejestrowana w kwietniu i październiku 1978 roku przez kwartet złożony z Richarda Pinhasa, Patricka Gauthiera, François Augera oraz Didiera Batarda. W dwóch nagraniach wsparł ich Klaus Blasquiz, oryginalny wokalista francuskiej grupy Magma. Wypełniający całą pierwszą stronę winylowego wydania, blisko 22-minutowy "Bolero" (podpisany przez Pinhasa i Augera) składa się, według opisu na okładce, z ośmiu części. Bardziej uzasadniony wydawałby się jednak podział na dwie, mniej więcej równe części. Pierwsza połowa nagrania zdominowana jest bowiem przez elektroniczne dźwięki g

[Recenzja] This Heat - "Health and Efficiency" (1980)

Obraz
"Health and Efficiency" to tylko EPka. Dwa utwory, niespełna dwadzieścia minut muzyki. Dlaczego zatem poświęcam czas i miejsce na to wydawnictwo? Ponieważ doskonale została tutaj uchwycona  ewolucja zespołu. Słuchając długogrającego debiutu This Heat, a następnie "Deceit", można się zdziwić, jak bardzo zmieniła się muzyka tria pomiędzy jego dwoma albumami, których wydanie dzieli tylko dwa lata. "Health and Efficiency" pokazuje, że ten zwrot stylistyczny nie nastąpił nagle, lecz był efektem stopniowego i logicznego rozwoju. To właśnie to skromne wydawnictwo spaja całą (także bardzo skromną) dyskografię zespołu w sensowną całość. Muzyka stała się tutaj odrobinę bardziej przystępna, ale wcale nie mniej ambitna. Pierwsze dwie minuty utworu tytułowego zaskakują wyrazistą melodią i optymizmem, choć intensywne partie instrumentalne przygotowują pod dalszą, eksperymentalną część, z zapętloną perkusją, nerwową gitarą i przeróżnymi efektami dźwiękowymi. Miesz

[Recenzja] Penderecki, Don Cherry & The New Eternal Rhythm Orchestra ‎- "Actions" (1971)

Obraz
Przed kilkoma dniami zmarł Krzysztof Penderecki - jeden z najwybitniejszych polskich kompozytorów i jeden z największych twórców XX wieku. Szczególnie interesujące wydają mi się jego dzieła z początków działalności, będące wspaniałym przykładem poważnej awangardy, a ściślej mówiąc, muzyki sonorystycznej. To właśnie z tego okresu pochodzi słynny "Tren - Ofiarom Hiroszimy", przeznaczony na 52 instrumenty smyczkowe, z których część dźwięków wydobywana jest w niekonwencjonalny, wówczas nowatorski sposób. Ówczesne dokonania kompozytora do dziś są chętnie wykorzystywane przez filmowców - znalazły się na ścieżkach dźwiękowych dzieł takich reżyserów, jak Stanley Kubrick ("Lśnienie"), William Friedkin ("Egzorcysta"), Martin Scorsese ("Wyspa tajemnic") czy David Lynch ("Inland Empire", trzeci sezon "Twin Peaks"), podkreślając w nich nastrój grozy. Począwszy od wczesnych lat 70., Penderecki zaczął tworzyć bardziej przystępną, komuni

[Recenzja] Area - "Crac!" (1975)

Obraz
Trzeci album włoskiego zespołu kontynuuje kierunek obrany na "Arbeit macht frei" i "Caution Radiation Area", łącząc rock progresywny z jazz-rockiem, free jazzem i awangardowymi eksperymentami. Tym razem największym zaskoczeniem jest jednak nagranie, w którym zespół wypada zadziwiająco konwencjonalnie. "Gioia e Rivoluzione" to właściwie poprockowy kawałek, z piosenkową strukturą, wyrazistą melodią oraz brzmieniem zdominowanym przez pianino, akustyczną gitarę i syntezator. Gdyby nie charakterystyczna barwa głosu Demetrio Stratosa, nie sposób byłoby rozpoznać czyj to utwór. Choć nawet wokalista śpiewa tu w bardziej zachowawczy sposób, nie pokazując pełni swoich umiejętności. Fajnie, że zespół był tak wszechstronny, ale powinien to być raczej niealbumowy singiel. Na longplayu jest zupełnie wyrwany z kontekstu i nie wpływa najlepiej na jego spójność. Na zupełnie przeciwnym biegunie mieści się "Area 5" - freejazzowa improwizacja ze swobodnymi, p