Posty

[Recenzja] Elvin Jones and Richard Davis - "Heavy Sounds" (1968)

Obraz
Gdyby była to strona poświęcona wyłącznie muzyce jazzowej, nie musiałbym tłumaczyć kim są Elvin Jones i Richard Davis, ani jak wielkie są ich dokonania. Niestety, nazwiska te niewiele - jeśli cokolwiek - mówią osobom, które z jazzem do czynienia mają mało lub wcale. Dlatego zacznę od kilku słów na ich temat. Elvin Jones był jednym z najwybitniejszych perkusistów. Pamiętany jest przede wszystkim za sprawą kilkuletniej obecności w kwartecie Johna Coltrane'a, m.in. na albumach "A Love Supreme" i "Ascension". Na sesje zapraszali go także tacy muzycy, jak Miles Davis, Kenny Burrell, Sonny Rollins, Freddie Hubbard, Andrew Hill, Wayne Shorter, Joe Henderson, Larry Young, McCoy Tyner czy Ornette Coleman. Wydawał też płyty pod własnym nazwiskiem. Z kolei Richard Davis (niespokrewniony z Milesem) to bardzo ceniony basista, z którego pomocy korzystali m.in. Eric Dolphy, Milt Jackson, Andrew Hill, Tony Williams, Joe Henderson, Bobby Hutcherson, Cannonball Adderley, Jak

[Recenzja] Area - "Caution Radiation Area" (1974)

Obraz
Włoska grupa Area była zespołem progresywnym nie tylko ze względu na granie w pewnej stylistyce, ale także w tym podstawowym, oryginalnym znaczeniu tego terminu. Album "Caution Radiation Area" ukazał się zaledwie rok po debiutanckim "Arbeit macht frei", lecz wiele przez ten czas się zmieniło. Do istotnych zmian doszło już w samym składzie, z którego odeszli basista Patrick Djivas (który wolał grać bardziej konwencjonalną muzykę z Premiata Forneria Marconi) i saksofonista Eddie Busnello. Na miejsce pierwszego dołączył Ares Tavolazzi, na miejscu drugiego pozostał wakat. Jednak brzmienie - już wcześniej bogate - zostało wzbogacone o wiele nowych instrumentów, jak klawesyn, flet, klarnet basowy i puzon; znacznie zwiększyła się też rola syntezatorów. Ale najważniejsze zmiany zaszły w charakterze granej przez zespół muzyki. Jego styl w krótkim czasie się rozwinął, ale i zradykalizował. O ile "Arbeit macht frei" nie odbiegał dalece od głównego nurtu proga

[Przegląd] Nowości płytowe 2020 (część 1/4)

Obraz
W tym roku postanowiłem na bieżąco poznawać i opisywać nowe wydawnictwa. Nie mam jednak do tego wystarczającej motywacji, aby poświęcać wszystkim najważniejszym lub najciekawszym premierom pełne recenzje. Dlatego uruchamiam nowy cykl, który zamierzam kontynuować w miarę regularnie (w zależności od ilości i jakości przesłuchanych w danych miesiącach nowych płyt).  Against All Logic - "2017 - 2019" 6/10 Drugi album najnowszego projektu amerykańskiego muzyka, kompozytora i producenta, Nicolasa Jaara. Według RYM jego zawartość wpisuje się w takie style, jak tech house, post-industrial, idm, deconstructed club, microhouse, industrial techno czy outsider house. Nie mam kompletnie pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, ani skąd aż tak wysokie oceny (zdecydowanie bardziej rozumiem twórczość Jaara w duecie Darkside, prezentującą bardziej klasyczne podejście do elektroniki), ale przesłuchałem całość bez rosnącego znudzenia i/lub irytacji, co towarzyszyło znacznej części wydany

[Recenzja] Magma - "Rétrospective" (1981)

Obraz
  W 1980 roku wypadło dziesięciolecie debiutu francuskiej Magmy. Christian Vander postanowił z tej okazji zebrać muzyków, którzy na przestrzeni lat przewinęli się przez skład zespołu, i zagrać z nimi serię specjalnych koncertów. Odbyła się w dniach 9, 10 i 11 czerwca w paryskim Olympia Theatre. Na scenie, oprócz samego Vandera, pojawili się między innymi: gitarzysta Claude Engel i basista Francis Moze (obaj ze składu występującego na eponimicznym debiucie), skrzypek Didier Lockwood, klawiszowcy Benoit Widermann i  Patrick Gauthier, gitarzysta Gabriel Federow i basista Bernard Paganotti (czyli członkowie koncertowego składu z lat 1975-76) oraz, oczywiście, wokaliści Klaus Blasquiz (w zespole od samego początku) i Stella Vander (w grupie od czasu słynnego "Mëkanïk Dëstruktïẁ Kömmandöh"). Z najważniejszych członków zespołu zabrakło więc tylko basisty Jannicka Topa, który w międzyczasie stał się rozrywanym muzykiem sesyjnym. Pamiątką po tym wydarzeniu są dwa albumy o wsp

[Recenzja] Ornette Coleman - "Body Meta" (1978)

Obraz
"Body Meta" to pierwszy album Ornette'a Colemana w całości nagrany z grupą Prime Time. I zarazem pierwszy, na którym podjęto próbę podporządkowania wszystkiego wymyślonej przez lidera idei grania harmolodycznego (na czym polegała, tłumaczyłem już we wcześniejszych recenzjach saksofonisty). Muzykę zawartą na "Body Meta" najłatwiej scharakteryzować jako połączenie funku i free jazzu. Trudno o bardziej odległe od siebie style, ale tutaj elementy ich obu łączą się w bardzo spójną całość. Muzyka prezentowana przez Colemana i Prime Time ma jednocześnie taneczny, funkowy puls, a zarazem freejazzową dzikość i złożoność, a przy okazji całkiem sporo finezji. I brzmi to bardzo ciekawie. Na longplay składa się pięć kompozycji Ornette'a o długości nie schodzącej poniżej siedmiu minut. Otwieracz "Voice Poetry" brzmi całkiem, jak na Colemana, przystępnie. Gra lidera balansuje na granicy subtelności i freejazzowego szaleństwa, podczas gdy partie pozostałych

[Recenzja] Frank Zappa - "Waka/Jawaka" (1972)

Obraz
Po trzech latach od wydania "Hot Rats" - wypełnionych intensywną działalnością z Mothers of Invention - Frank Zappa postanowił nagrać coś w rodzaju kontynuacji tamtego albumu. O tym zamyśle świadczy już sama okładka "Waka/Jawaka". A kolejnym dowodem jest sama muzyka, ponownie zdominowana przez porywające jamy o jazz-rockowym charakterze. Warto wspomnieć, że album powstał w wyniku następstw paru niefortunnych zdarzeń z grudnia 1971 roku. Najpierw, podczas występu w szwajcarskim Casino de Montreux, doszło do pożaru, w którym Zappa i jego zespół stracili cenny sprzęt muzyczny (wydarzenie to zostało uwiecznione w tekście "Smoke on the Water" Deep Purple). Zaledwie parę dni później, w trakcie występu w londyńskim Rainbow Theatre, Frank został zepchnięty ze sceny przez jednego z uczestników koncertu. Muzyk odniósł ciężkie obrażenia, po których długo dochodził do siebie, poruszając się na wózku. Zappa nie zamierzał jednak odpoczywać. Praktycznie od razu za

[Recenzja] Bob Dylan - "Highway 61 Revisited" (1965)

Obraz
Przełomowym momentem w karierze Boba Dylana okazał się występ na Newport Folk Festival, 25 lipca 1965 roku. To właśnie wtedy muzyk po raz pierwszy pojawił się na scenie z elektryczną gitarą i w towarzystwie całego zespołu. W jego składzie znaleźli się trzej członkowie bluesowej grupy The Butterfield Blues Band - gitarzysta Mike Bloomfield, basista Jerome Arnold i perkusista Sam Lay - a także dwóch klawiszowców, Al Kooper na organach i Barry Goldberg na pianinie. Nowe brzmienie Dylana (oraz związane z nim problemy techniczne) wzbudziło spore kontrowersje i spotkało z mało przychylnym przyjęciem przez publiczność. Zespół zszedł ze sceny po zagraniu ledwie trzech utworów, ale po chwili wrócił na nią Dylan, tym razem jedynie w towarzystwie gitary akustycznej i harmonijki, po czym samodzielnie wykonał jeszcze dwie kompozycje. Elektryczne brzmienie pojawiło się już na wydanym w marcu "Bringing It All Back Home", jednak na kolejnym albumie miało zostać wykorzystane na jeszcze

[Recenzja] Sam Rivers - "Streams" (1973)

Obraz
Sam Rivers w latach 70. skupiał się na prowadzeniu własnego klubu jazzowego w Nowym Jorku, a także na współpracy najpierw z Cecilem Taylorem, a następnie z Dave'em Hollandem. Znalazł też czas na występowanie i nagrywanie pod własnym nazwiskiem. Na tym etapie zdążył już opuścić wytwórnię Blue Note i przenieść się pod skrzydła Impulse!, której przedstawiciele znacznie przychylniej patrzyli na jego awangardowe skłonności. "Streams" to jego pierwszy album dla nowego wydawcy. Materiał został zarejestrowany 6 lipca 1973 roku podczas Montreux Jazz Festival w Szwajcarii. Lider wystąpił w trio, z kontrabasistą Cecilem McBee (znanym ze współpracy m.in. z Andrew Hillem, Pharoahem Sandersem i Alice Coltrane) oraz perkusistą Normanem Connorsem (także mającym na koncie granie z Sandersem, jak również z Archiem Sheppem). "Streams" to tak naprawdę jedna długa improwizacja, podzielona na dwie części odpowiadające stronom płyty winylowej, trwające po około dwadzieścia pięć