Posty

[Recenzja] Frank Zappa - "Waka/Jawaka" (1972)

Obraz
Po trzech latach od wydania "Hot Rats" - wypełnionych intensywną działalnością z Mothers of Invention - Frank Zappa postanowił nagrać coś w rodzaju kontynuacji tamtego albumu. O tym zamyśle świadczy już sama okładka "Waka/Jawaka". A kolejnym dowodem jest sama muzyka, ponownie zdominowana przez porywające jamy o jazz-rockowym charakterze. Warto wspomnieć, że album powstał w wyniku następstw paru niefortunnych zdarzeń z grudnia 1971 roku. Najpierw, podczas występu w szwajcarskim Casino de Montreux, doszło do pożaru, w którym Zappa i jego zespół stracili cenny sprzęt muzyczny (wydarzenie to zostało uwiecznione w tekście "Smoke on the Water" Deep Purple). Zaledwie parę dni później, w trakcie występu w londyńskim Rainbow Theatre, Frank został zepchnięty ze sceny przez jednego z uczestników koncertu. Muzyk odniósł ciężkie obrażenia, po których długo dochodził do siebie, poruszając się na wózku. Zappa nie zamierzał jednak odpoczywać. Praktycznie od razu za

[Recenzja] Bob Dylan - "Highway 61 Revisited" (1965)

Obraz
Przełomowym momentem w karierze Boba Dylana okazał się występ na Newport Folk Festival, 25 lipca 1965 roku. To właśnie wtedy muzyk po raz pierwszy pojawił się na scenie z elektryczną gitarą i w towarzystwie całego zespołu. W jego składzie znaleźli się trzej członkowie bluesowej grupy The Butterfield Blues Band - gitarzysta Mike Bloomfield, basista Jerome Arnold i perkusista Sam Lay - a także dwóch klawiszowców, Al Kooper na organach i Barry Goldberg na pianinie. Nowe brzmienie Dylana (oraz związane z nim problemy techniczne) wzbudziło spore kontrowersje i spotkało z mało przychylnym przyjęciem przez publiczność. Zespół zszedł ze sceny po zagraniu ledwie trzech utworów, ale po chwili wrócił na nią Dylan, tym razem jedynie w towarzystwie gitary akustycznej i harmonijki, po czym samodzielnie wykonał jeszcze dwie kompozycje. Elektryczne brzmienie pojawiło się już na wydanym w marcu "Bringing It All Back Home", jednak na kolejnym albumie miało zostać wykorzystane na jeszcze

[Recenzja] Sam Rivers - "Streams" (1973)

Obraz
Sam Rivers w latach 70. skupiał się na prowadzeniu własnego klubu jazzowego w Nowym Jorku, a także na współpracy najpierw z Cecilem Taylorem, a następnie z Dave'em Hollandem. Znalazł też czas na występowanie i nagrywanie pod własnym nazwiskiem. Na tym etapie zdążył już opuścić wytwórnię Blue Note i przenieść się pod skrzydła Impulse!, której przedstawiciele znacznie przychylniej patrzyli na jego awangardowe skłonności. "Streams" to jego pierwszy album dla nowego wydawcy. Materiał został zarejestrowany 6 lipca 1973 roku podczas Montreux Jazz Festival w Szwajcarii. Lider wystąpił w trio, z kontrabasistą Cecilem McBee (znanym ze współpracy m.in. z Andrew Hillem, Pharoahem Sandersem i Alice Coltrane) oraz perkusistą Normanem Connorsem (także mającym na koncie granie z Sandersem, jak również z Archiem Sheppem). "Streams" to tak naprawdę jedna długa improwizacja, podzielona na dwie części odpowiadające stronom płyty winylowej, trwające po około dwadzieścia pięć

[Recenzja] Heldon - "Un Rêve Sans Conséquence Spéciale" (1976)

Obraz
Heldon od początku istnienia był praktycznie solowym projektem Richarda Pinhasa, którego w studiu i podczas występów wspierali zaprzyjaźnieni muzycy. Na początku 1976 roku, tuż po zakończeniu prac nad albumem "Agneta Nilsson", projekt przerodził się jednak w bardziej tradycyjny zespół. Głównym partnerem muzycznym Pinhasa został perkusista François Auger, a regularnymi współpracownikami - klawiszowiec Patrick Gauthier (już wcześniej wspomagający Pinhasa na albumach, a od tej pory także na scenie) oraz basiści Didier Batard (w studiu) i Pierrot Roussel (na koncertach). W tym okresie powstały trzy albumy sygnowane nazwą Heldon, Cykl ten rozpoczyna nagrywany od marca do czerwca 1976 roku longplay "Un Rêve Sans Conséquence Spéciale" (w Stanach opublikowany z rocznym opóźnieniem pod tytułem "A Dream Without Reason", mającym dokładnie takie samo znaczenie). Podobnie jak "Agneta Nilsson" - a w przeciwieństwie do wcześniejszych wydawnictw - piąty a

[Recenzja] Amon Düül II - "Yeti" (1970)

Obraz
Amon Düül II u progu lat 70. stał się jednym z najpopularniejszych zespołów w Niemczech Zachodnich. Debiutancki album "Phallus Dei" sprzedawał się świetnie, a grupa intensywnie koncertowała po całym kraju. Muzycy zabrali się też, pod naciskiem wydawcy, do pracy nad nowym materiałem. Tym razem do studia weszli w nieco mniejszym składzie, okrojonym o jednego z dwóch perkusistów, Dietera Serfasa. Wspomagani jednak przez kilku gości - i różne substancje odurzające - dokonali nagrań na album dwupłytowy. W marcu 1970 roku album zatytułowany "Yeti" trafił do sprzedaży. Ozdobiła go intrygująca okładka. W postać Ponurego Żniwiarza wcielił się Wolfgang Krischke, klawiszowiec Amon Düül (I). Zaledwie kilka tygodni po zrobieniu tego zdjęcia, Krischke zamarzł w lesie podczas narkotykowego tripu. Wydanie przez zespół rockowy dwupłytowego albumu niemal nigdy nie jest dobrym pomysłem. Jednak w tym przypadku wydaje się całkiem uzasadnionym posunięciem. Ówczesna twórczość zes

[Recenzja] Elvin Jones / Jimmy Garrison Sextet - "Illumination!" (1964)

Obraz
Elvin Jones, Jimmy Garrison i McCoy Tyner przez kilka lat współtworzyli najsłynniejszy kwartet Johna Coltrane'a. Latem 1963 roku, wykorzystując chwilową przerwę od wspierania wielkiego saksofonisty, postanowili nagrać coś na boku. Sesja odbyła się 8 sierpnia w studiu Rudy'ego Van Geldera. Oprócz wspomnianej trójki, w nagraniach wzięła udział rozbudowana sekcja dęta: Sonny Simmons i Prince Lasha (w tamtym czasie bardzo często ze sobą współpracujący, na własnych albumach, ale też jako sidemani m.in. Erica Dolphy'ego) oraz Charles Davis (mający już za sobą współpracę m.in. z Sun Ra, Artem Blakeyem i Kennym Dorhamem, później sideman m.in. Archiego Sheppa i Cecila Taylora). Materiał został wydany na albumie "Illumination!", sygnowanym długą nazwą Elvin Jones / Jimmy Garrison Sextet featuring McCoy Tyner. Co ciekawe, jest to jedyny album, na którym Garrison wystąpił w roli (współ)lidera - do czego częściowo przyczyniła się jego aktywność na sesjach innych muzyków,

[Recenzja] Area - "Arbeit macht frei" (1973)

Obraz
Włoski rock progresywny, choć kojarzy się głównie z symfoniczną odmianą tego nurtu, ma do zreferowania znacznie więcej. Jednym z najciekawszych przedstawicieli tamtejszej sceny jest grupa Area. Nie jest to kolejny naśladowca Genesis, Yes, ELP czy Van der Graaf Generator, choć z tym ostatnim dzieli inspirację awangardowymi odmianami jazzu. Zespół zaprezentował unikalny styl na pograniczu rocka progresywnego i jazz rocka, z wyraźnymi wpływami etnicznymi (zwłaszcza arabskimi) oraz charakterystyczną dla Włochów melodyką i nadekspresyjnością partii wokalnych. Wraz z kolejnymi albumami styl zespołu coraz bardziej się radykalizował, zmierzając w zdecydowanie awangardowe rejony. Debiutancki album o kontrowersyjnym tytule "Arbeit macht frei" przynosi jednak całkiem jeszcze przystępną muzykę, bliższą głównego nurtu progresywnego rocka, niż jego następcy. Zespół w chwili nagrywania debiutu był sekstetem, w skład którego wchodzili: grający na gitarze i syntezatorze VCS3 Giampaol

[Recenzja] Wacław Zimpel - "Massive Oscillations" (2020)

Obraz
Po czterech latach od premiery "Lines", Wacław Zimpel wraca z drugim solowym albumem. "Massive Oscillations" zarejestrowany został w holenderskim - a teraz już właściwie niderlandzkim - studiu Willem Twee. Choć muzyk przywiózł ze sobą nie tylko różnego rodzaju klarnety, ale także instrumenty elektroniczne, na miejscu zdecydował się wykorzystać należące do studia syntezatory, oscylatory, magnetofony i inne analogowe maszyny - takie (a może nawet te) same, których na początku drugiej połowy XX wieku używali prekursorzy muzyki elektronicznej i elektroakustycznej. Cały materiał został nagrany, a następnie zmiksowany przez uznanego brytyjskiego producenta Jamesa Holdena, w ciągu dziewięciodniowej sesji. O ile na "Lines" repetycyjna, inspirowana amerykańskim minimalizmem elektronika była przede wszystkim tłem dla solówek Zimpla na klarnetach, tak na "Massive Oscillations" sytuacja niejako się odwraca. Tym razem to brzmienia elektroniczne dominuj