Posty

[Recenzja] Art Blakey and the Jazz Messengers - "Art Blakey and the Jazz Messengers" ["Moanin'"] (1959)

Obraz
The Jazz Messengers był prawdziwym zespołem-instytucją. Nierozerwalnie związanym z osobą wybitnego perkusisty Arta Blakeya, który zaczynał karierę w latach 40. ubiegłego wieku, występując u boku m.in. Theloniousa Monka, Charliego Parkera i Dizzy'ego Gillespiego. To właśnie on, równolegle z Maxem Roachem, przyczynił się do stworzenia nowoczesnego, bopowego stylu gry na perkusji. Na początku następnej dekady nawiązał współpracę z pianistą Horace'em Silverem, która w 1954 roku zaowocowała powstaniem kwintetu The Jazz Messengers. Początkowo Blakey i Silver dzielili się funkcją lidera lub pełnili ją zamiennie. Po odejściu ze składu pianisty niekwestionowanym liderem i jedynym stałym członkiem błyskawicznie zmieniających się składów został perkusista. Dobitnie podkreślił to rozszerzając szyld do Art Blakey and the Jazz Messengers. Grupa istniała aż do jego śmierci w 1990 roku. W międzyczasie była prawdziwą kuźnią talentów, gdyż Blakey lubił otaczać się młodymi, obiecującymi inst

[Recenzja] Jimi Hendrix - "Songs for Groovy Children: The Fillmore East Concerts" (2019)

Obraz
Blisko pięćdziesiąt lat temu, na przełomie lat 1969/1970, prowadzone przez Jimiego Hendrixa trio Band of Gypsys dało cztery występy (po dwa dziennie) w nowojorskim klubie Fillmore East. Był to jeden z najciekawszych momentów w karierze słynnego gitarzysty. Wspierany przez nową, czarnoskórą sekcję rytmiczną - basistę Billy'ego Coxa i perkusistę Buddy'ego Milesa - odświeżył swoją hardrockowo-bluesową twórczość o wyraźne wpływy funku i soulu. Trio rozpadło się niedługo potem, a Hendrix po raz kolejny podążył w nieco innym muzycznym kierunku. Przez lata jedyną pamiątką po tym okresie był wydany już w kwietniu 1970 roku album "Band of Gypsys". Wydawnictwo tyleż zachwycające swoją zawartością muzyczną, co rozczarowujące skromną objętością - to tylko sześć utworów, zarejestrowanych podczas obu występów z 1 stycznia 1970 roku. W ciągu kolejnych dekad wypłynęło jeszcze trochę materiału z tych występów. W 1986 roku trzy utwory - jeden z pierwszego setu z 31 grudnia '

[Recenzja] Robert Wyatt - "Rock Bottom" (1974)

Obraz
Pisanie o takich albumach właściwie nie powinno mieć sensu. Czymś powszechnym powinna być ich znajomość i docenianie zawartej na nich muzyki. Niestety, tak nie jest. Komercyjne media muzyczne wolą skupiać się na promowaniu muzyki na ogół zupełnie nieistotnej i bezwartościowej, przez co nawet tak ważny i utalentowany twórca jak Robert Wyatt (czasem w tych mediach obecny), jest postacią niezbyt znaną przeciętnemu odbiorcy. Dlatego też pokrótce - choć mam nadzieję, że jednak niepotrzebnie - przypomnę jego dokonania. Uznanie zdobył jako członek grupy Soft Machine, z którą nagrał cztery albumy; w 1970 roku zadebiutował jako solista freejazzowym albumem "The End of an Ear", później dowodził supergrupą Matching Mole, w międzyczasie znajdując czas na liczne występy gościnne, chociażby na płytach Syda Barretta, Kevina Ayersa, Daevida Allena czy Keitha Tippetta. Punktem zwrotnym w jego karierze okazało się tragiczne - choć wynikające z własnej głupoty -wydarzenie. 1 czerwca 1973 r

[Recenzja] Jazz Q Praha - "Pozorovatelna (The Watch-Tower)" (1973)

Obraz
Czechosłowacka grupa Jazz Q Praha, założona w 1964 roku z inicjatywy pianisty Martina Kratochvíla i saksofonisty Jiřiego Stivína, wyjątkowo długo czekała na fonograficzny debiut. W 1970 roku ukazał się co prawda album "Coniunctio", był to jednak wynik współpracy z innym praskim zespołem, Blue Effect. Niedługo później doszło do rozłamu w składzie z powodu różnic artystycznych. Stivin chciał pozostać przy dotychczasowym, freejazzowym stylu, podczas gdy Kratochvíl był coraz bardziej zainteresowany muzyką fusion i jazz-rockiem. Drogi muzyków się rozeszły, a nazwę zachował klawiszowiec, który rozpoczął kompletowanie zupełnie nowego składu, szukając instrumentalistów o bardziej rockowym doświadczeniu. Do zespołu dołączyli gitarzysta Luboš Andršt, gitarzysta basowy Vladimír Padrůněk, a także perkusista Václav Šírl, którego miejsce wkrótce zajął Michal Vrbovec. 29 stycznia 1973 kwartet wszedł do praskiego Studio Břevnov, gdzie w ciągu paru godzin zarejestrował materiał na swój w

[Recenzja] Niemen - "Ode to Venus" (1973)

Obraz
Współpraca Czesława Niemena z CBS Records zaowocowała czterema albumami wydanymi na Zachodzie. Latem 1973 roku, półtora roku po zarejestrowaniu "Strange Is This World", Grupa Niemen wróciła do Monachium, by zarejestrować drugi album dla wspomnianej wytwórni, "Ode to Venus". Niestety, zespół podczas tej sesji został zredukowany do kwartetu. Liderowi towarzyszyli jedynie przyszli muzycy SBB - Józef Skrzek, Apostolis Anthimos i Jerzy Piotrowski - podczas gdy Helmut Nadolski i Andrzej Przybielski zostali w Polsce. W nagraniach uczestniczył inżynier dźwięku Reinhold Mack (znany z późniejszej współpracy m.in. z Deep Purple, Queen, Rorym Gallagherem i Black Sabbath). Okładkę przygotował natomiast Rosław Szaybo (mający na koncie chociażby grafiki zdobiące "Astigmatic" Krzysztofa Komedy i "Seven" Soft Machine). Album został oryginalnie wydany w 1973 roku, wyłącznie w Niemczech i Holandii. Tylko dwukrotnie został wznowiony - w 2003 roku na kompakcie i

[Recenzja] Ornette Coleman - "Science Fiction" (1972)

Obraz
Na początku lat 70. Ornette Coleman nawiązał krótką współpracę z wytwórnią Columbia. Muzyka grana przez saksofonistę okazała się za mało komercyjna dla fonograficznego giganta, dlatego nie przedłużono kontraktu. Umowa opiewała na trzy albumy, jednak pierwotnie ukazały się tylko dwa: "Science Fiction" i kontrowersyjny "Skies of America" (oba w 1972 roku). Dopiero dekadę później, w 1982 roku, opublikowano "Broken Shadows", w znacznej części składający się z nagrań dokonanych podczas prac nad "Science Fiction". Pierwsze wydawnictwo Colemana dla Columbii powstawało w dniach 9 i 10 września oraz 13 października 1971 roku. Liderowi towarzyszyli liczni muzycy, występujący w różnych konfiguracjach, w zależności od utworu. Nie zabrakło wśród nich sprawdzonych współpracowników, jak Don Cherry, Charlie Haden, Billy Higgins i Ed Blackwell, ale i nowych, mniej znanych partnerów, jak saksofonista Dewey Redman czy trębacze Carmine Fornarotto, Gerard Schwar

[Recenzja] Bob Dylan - "The Freewheelin' Bob Dylan" (1963)

Obraz
Pierwszy, niezatytułowany album Boba Dylana nie spotkał się z wielkim zainteresowaniem krytyki ani słuchaczy. W ciągu roku sprzedało się zaledwie pięć tysięcy egzemplarzy. Był to wynik znacznie poniżej oczekiwań niektórych przedstawicieli Columbia Records, którzy sugerowali rozwiązanie kontraktu z pieśniarzem. Nie zgadzał się z tym John Hammond - odkrywca talentów, który sam doprowadził do podpisania tego kontraktu. Nalegał na jeszcze jedną szansę, wierząc w potencjał Dylana i większe powodzenie jego kolejnego wydawnictwa. Muzyk otrzymał ostatecznie zgodę na nagranie drugiego albumu. Tym razem praca wyglądała zupełnie inaczej. Podczas gdy materiał na debiut został zarejestrowany w ciągu trzech dni, tak nagrywanie "The Freewheelin' Bob Dylan" odbywało się na przestrzeni roku, od kwietnia 1962 do kwietnia 1963. Z dzisiejszej perspektywy może nieco dziwić, dlaczego zarejestrowanie tak prostej muzyki zajęło tyle czasu. Było to związane z niezwykłą płodnością artystyczn

[Artykuł] 20 fajnych albumów z 2019, które mogłeś przeoczyć (bo ich nie zrecenzowałem)

Obraz
Nie potrafię być na bieżąco z muzycznymi premierami. Od ich słuchania, nie mówiąc już o recenzowaniu, wciąż odciąga mnie muzyka sprzed kilku dekad, odkrywanie kolejnych albumów, ale też dokładniejsze poznawanie tych już słyszanych, czy to na potrzeby recenzji, czy rocznikowych plebiscytów na forach internetowych. Mam też świadomość, że nie bardzo znam się na współczesnej muzyce, nie wiem co z czego wynika, bo wciąż mam poważne zaległości w tym, co działo się w latach 80. i 90. (poza rockowym mainstreamem). Dlatego też nie widzę na razie sensu w recenzowaniu współczesnych albumów, nawet jeśli przypadły mi do gustu. W 2019 uzbierało się już jednak trochę takich premier i dlatego postanowiłem polecić je przynajmniej za pomocą krótkich, jednozdaniowych opisów i subiektywnych ocen. Wiele z nich odchodzi daleko od muzyki, którą zwykle tu opisuję, ale nie należy się ich z tego powodu obawiać ;) Bastarda - "Ars moriendi"  7/10   Średniowieczne kompozycje w nieco nowocześnie